ZTE ma naprawdę niezły rozstrzał jakościowy, jeśli chodzi o smartfony. Z jednej strony prowadzi zaawansowane badania nad aparatem umieszczonym pod ekranem. Z drugiej – sprzedaje takie zabytki jak ZTE Blade 11 Prime.
Nieśmiertelny MediaTek Helio P22
Pamiętam, że przez długi czas procesor Qualcomm Snapdragon 625 był wciskany do niemal każdego tańszego smartfona z 2018 roku. Równie udanym układem był Helio P22 od MediaTeka. Różnica jest tylko taka, że obecnie próżno szukać nowych telefonów ze Snapdragonem 625. Za to produkty z sędziwym Helio P22 nadal trafiają na sklepowe półki.
W Stanach Zjednoczonych do sprzedaży trafił ZTE Blade 11 Prime. To smartfon, którego sercem jest właśnie Helio P22. Układ ten zadebiutował w maju 2018 roku i lata świetności z pewnością ma już za sobą. Obecnie nawet budżetowce korzystają z bardziej wydajnych i energooszczędnych chipów. ZTE musiało się po prostu coś pomylić.
ZTE ma słabość do dziwnych kombinacji
Reszta specyfikacji Blade 11 Prime nie wygląda najgorzej – do dyspozycji użytkownika oddano 4 GB RAM i 64 GB pamięci wewnętrznej wraz z czytnikiem kart microSD. Ekran ma 6,52 cala i wyświetla obraz w rozdzielczości 1600 x 720 pikseli. Zdjęcia można robić potrójny aparatem głównym (16 Mpix + 8 Mpix + 2 Mpix). W jednym z nich wykorzystano nawet obiektyw szerokokątny 80º.
Co najbardziej godne uwagi, w sprzęcie wycenionym na 200 dolarów, można znaleźć ładowanie bezprzewodowe. To niespotykane na tej półce cenowej. Tym bardziej zaskakujące, że ZTE postanowiło wrzucić tę opcję do urządzenia z tak leciwym sercem.
Budżetowe smartfony często idą na kompromis w różnych kwestiach. W gruncie rzeczy, telefon w niższym przedziale cenowym jest kupić trudniej niż przeciętnego średniaka.
ZTE Blade 11 Prime dostępny jest na razie wyłącznie w Stanach Zjednoczonych. Małe szanse, że trafi także do Polski.