Standard eSIM nie jest w zasadzie niczym nowym. Znamy go już od pewnego czasu, tak samo, jak z czystym sumieniem możemy już sobie odhaczyć smartfony, które wykorzystywały dobrodziejstwa tej technologii. Coś mi jednak podpowiada, że nadchodzący rok będzie rokiem eSIM, tak samo, jak rok 2018 można uznać – z niewielkimi, chlubnymi wyjątkami – za rok notcha. Co sądzicie?
Jak zawsze subiektywny wstęp
W branży mobilnej najbardziej lubiłem jej nieprzewidywalność. Nigdy nie było wiadomo, czym zaskoczą rynkowi giganci. Haczyk naturalnie tkwi w zastosowaniu w poprzednim zdaniu czasu przeszłego. Od pewnego czasu w branży mobilnej lubię w zasadzie to, że dynamicznie galopuje do przodu i z uporem godnym lepszej sprawy usiłuje odkryć koło na nowo. Były idee, piękne plany i projekty, ale w starciu z rzeczywistością, koło nadal jest kołem. Może nieco nowocześniejszym, ładniej wyglądającym, ale fakt pozostaje faktem.
Wróćmy jednak do suchych faktów. Co zapamiętaliście z konferencji Apple? Może wiecie, o ile procent wydajniejszy jest układ A12 Bionic względem starszej jednostki? Ktoś na sali zwrócił uwagę na to, że zagęszczenie pikseli na cal w iPhone XS i XS Max jest dokładnie takie samo, mimo użycia innej przekątnej wyświetlacza? Przy całym szacunku, wątpię. Może część z tej wiedzy siedziała Wam z tyłu głowy wczoraj, w dniu premiery, a może po prostu pominęliście te smaczki, skupiając się na cenie, designie czy aparatach.
Zauważyliście jednak, że gdzieś w tym wszystkim firma z Cupertino właśnie stawia na bardzo odważne i w pewnym sensie innowatorskie podejście do Dual SIM-a? Cały świat – z wyłączeniem Chin – będzie teraz bazować na standardzie eSIM oraz zwykłej, typowej karcie SIM jaką znamy od lat w zasadzie nie zmienionej formie. Świat idzie do przodu, z moich doświadczeń wynika, że coraz to więcej osób korzysta z dwóch kart SIM w telefonie choćby przez wzgląd na pracę i Apple oferuje im coś nowego. Coś, co może nie jest jeszcze globalnie dostępne, ale na pewno jest ciekawą funkcjonalnością, w której drzemie wielki potencjał.
Interesowaliście się eSIM w 2018 roku?
Uczciwie, ręka do góry, kto pytał swojego operatora o to, czy wspiera eSIM lub kiedy zamierza wejść w tę technologię? Coś mi podpowiada, że raczej niewielu z Was podniosłoby dłoń do góry. Może z 5 osób na sto? Nie byłbym zdziwiony, gdyby te szacunki były nadal nieco zawyżone. No bo przecież po co to komu, skoro dopiero co przeszliśmy na nanoSIM na szeroką skalę, wliczając w to wiele smartfonów z półki średniej, które przez lata stroniły od tej technologii.
Jestem przekonany o tym, że już na przełomie jesieni i zimy będziemy dla Was na Tabletowo pisać o tym, że standard eSIM rozpowszechnia się. Co jednak o wiele ciekawsze, poczekajcie do wiosny, bo według mnie i mojej kryształowej kuli, właśnie wtedy – czy tego chcecie czy nie – zostaniemy wręcz zasypani tą nazwą. eSIM ma szansę być kolejną pozorną nowością, jaką dostaniemy od wielu liczących się producentów smartfonów na świecie.
Żeby nie pozostać gołosłownym, wypada przypomnieć, że dostępne w Polsce telekomy już teraz przejawiają tą technologią spore zainteresowanie. Wiele wskazuje na to, że jako pierwsza sieć do wyścigu włączy się Orange. Pomarańczowy operator chce zaoferować swoim użytkownikom ten standard jeszcze w 2018 roku, co zresztą potwierdza rzecznik prasowy sieci:
Pytanie, którego przy premierze nowych iPhone’ów nie dało się uniknąć – eSIM. Pracujemy nad tym i planujemy wprowadzić taką możliwość jeszcze w tym roku.
— Wojtek Jabczyński (@RzecznikOrange) September 12, 2018
Swoje zainteresowanie tą technologią deklarują też Plus oraz T-Mobile. Na uboczu trzyma się cały czas sieć Play. Rzecznik fioletowego operatora, Marcin Gruszka wyjaśnił zresztą powody tej decyzji w tym materiale. Widać więc dość wyraźnie, że eSIM w Polsce to już coś więcej niż czysta teoria. Padły pierwsze deklaracje, dość precyzyjne terminy i cała ta otoczka, która zapowiada nadciągającą rewolucję w tym – jak mogło się do niedawna wydawać – skostniałym segmencie rynku.
Wszyscy wiemy, kto wyznacza trendy. Mało kto wie, dlaczego
Pamiętacie szał na notcha? Na palcach jednej dłoni można chyba policzyć globalnie dostępne firmy, które nie podjęły technologii rozpowszechnionej przez Apple. Tak, wiem, że pierwszy był smartfon Andy’ego Rubina, jednak przy całym szacunku dla twórcy Androida wątpię, aby to właśnie jego smartfon rozpoczął tę rewolucję, której wszyscy byliśmy świadkami.
Najpierw było zdziwienie. Potem niedowierzanie. Wiele osób śmiało się z notcha i wprost pisało na forach, że to sztuka dla sztuki, bez której smartfony spokojnie byłyby się w stanie obejść. Co się stało później? Pojawiła się tak zwana zasada owczego pędu. Ludzie podążają za Apple, być może nie do końca świadomie, bo przecież nie można odmówić tej funkcji jakiegoś określonego potencjału i użyteczności. Ale czy naprawdę notch był tak potrzebny do szczęścia, skoro w lot dodano możliwość wyłączenia go w tak wielu smartfonach?
Nie wiem, co jest takiego, że Apple nawet po tylu latach od premiery iPhone’a pozostaje inspiracją na tak szeroką skalę. Gdybyśmy teraz żyli gdzieś tak w pięć lat po premierze iTelefonu, zrozumiałbym, naprawdę. Smartfon prezentowany przez Jobsa był niczym tornado wpuszczone do starego, zakurzonego pomieszczenia, gdzie od pewnego czasu mało kto już silił się nawet na przecieranie kurzy i ściąganie pajęczyn. Ale żeby nadal nie umieć odciąć się od tego wynalazku w 2017 i 2018 roku?
Chciałbym się zdziwić
Tabletowo to jeden z największych graczy na rynku w Polsce. Cieszy mnie, że mam przyjemność tworzyć dla Was teksty i dodatkowo motywuje mnie to do coraz to lepszej pracy. Nie wiem jednak, na ile języków musiałbym przetłumaczyć ten felieton i ile razy musiałby on zostać rozpowszechniony w mediach, żeby ludzie z zarządów firm, których logo wszyscy znamy stwierdzili, że może jednak ten facet ma rację? Że przecież notch to chwilowa moda, a ten eSIM to wcale nie jest potrzebny, bo standardowy slot na dwie karty SIM wystarcza aż nadto.
Naturalnie, dopuszczam gdzieś w tym wszystkim myśl, wedle której duet eSIM + SIM ma wiele zalet i niesie ze sobą potencjał. Ale skoro tak jest, a sama technologia nie jest niczym nowym, to dlaczego pod koniec 2018 roku niemal nikt nie korzysta z tego rozwiązania? Nikt nie zabronił, prawda? Podejrzewam, że twórcy odpowiednich narzędzi, które wykorzystują eSIM raczej zachęcaliby globalne marki do podjęcia tej odważnej decyzji.
Bardzo chciałbym się zdziwić. Życzyłbym sobie, aby trendy w świecie mobilnym w nowym roku nie zostały nagle zrewidowane. Wielkie firmy rozwijające Androida mają nad czym pracować. W kolejce czeka legendarny składany smartfon, na lepsze czasy oczekuje też skaner zintegrowany z ekranem oraz kilka innych funkcji, które mogą znacząco pchnąć tę branżę do przodu. Obawiam się jednak, że wiele firm zamrozi lub przesunie w czasie swoje śmiałe projekty i postanowi zagrać na tę samą nutę co rok temu.
Chciałbym się mylić, naprawdę. Coś mi jednak podpowiada, że nie ma ku temu zbyt dużych szans.
A Wy? Jak sądzicie? Koniecznie dajcie znać w komentarzach ;)
zdjęcie główne: Pixabay