Internetowy komiks Joy of Tech na 2013 rok zaprezentował postanowienia noworoczne głównych graczy rynku technologicznego. Uśmiechnięty Steve Ballmer ogłasza w nim, że będzie to kolejny niesamowity rok dla Microsoftu. A jeśli nie, to zwolni wszystkich poza sobą. Żarty żartami, ale nowy system Microsoftu obecny jest już na rynku prawie 5 miesięcy i na razie ciężko uznać go za niesamowity sukces. Wspomniany Ballmer przy każdej możliwej okazji ogłasza, że jest świetnie, ale często wygląda to jak kultowa scena z „Nagiej Broni” (kto nie wie, o jaką chodzi, zapraszam do obejrzenia). A jeśli spojrzymy dodatkowo na poczynania firmy z Redmond w temacie tabletów, po oczach zaczynają bić coraz poważniejsze problemy.
Pierwszym jest wątpliwy sukces urządzeń z systemem Windows RT. Samsung zaczyna wycofywać się z tego rynku, podając jako powód niskie zainteresowanie produktami z Windowsem pod ARM. Niektórzy producenci kompletnie porzucili rzeczony system, albo nie śpieszą się z wydaniem własnych tabletów (Acer, HP). Nawet Microsoft uparcie milczy odnośnie statystyk sprzedaży tabletu Surface. Sam Windows RT również powoduje sporo kontrowersji – mówimy tu o systemie z ustawionym na sztywno źródłem aplikacji, mało atrakcyjnym dla biznesu licencjonowaniem Office’a, dużą ilością przestrzeni dyskowej zajmowanej przez sam system operacyjny, a także elementami interfejsu mało wygodnymi w obsłudze dotykiem. I o ile taka hybryda mogłaby obronić się w porównaniu z systemami typowo mobilnymi, o tyle tablety z Windowsem RT nie wytrzymują konkurencji z energooszczędnymi SoCami w architekturze x86 i z normalnym Windowsem 8. Z kolei konkurencja z iOS lub Androidem na pokładzie często okazuje się znacznie lepszym wyborem choćby ze względu na koszt zakupu – opłaty licencyjne rzędu 80 – 90 dolarów bardzo skutecznie podbijają końcową cenę takiego produktu. Doliczmy do tego wciąż niewielki wybór dostępnych aplikacji (a samodzielna instalacja spoza sklepu bez poważnego kombinowania nie wchodzi w grę – nawet jeśli ktoś zrekompiluje sobie je pod ARM) i łatwo zrozumieć, dlaczego na wiosnę nie ujrzymy kolejnych urządzeń z Windowsem RT – nikt ich nie kupi.
Windows RT jest jednak systemem niszowym i Microsoft, ze swoją historią nagłego kończenia projektów – niewypałów, mógłby dyskretnie zamieść problem pod dywan i skoncentrować się na swoim głównym systemie operacyjnym. Sęk w tym, że Windows 8 też ma pod górkę. Microsoft bardzo chętnie chwali się ilością sprzedanych licencji, ale te niekoniecznie mają przełożenie na ilość urządzeń, które trafiły do klientów indywidualnych. A że diabeł tkwi w szczegółach, należy pamiętać, że te piękne z marketingowego punktu widzenia liczby uwzględniają wszystkie urządzenia z Windowsem 8. Jeśli jednak weźmiemy poprawkę na tablety, w 4 tygodnie po premierze udział tych urządzeń w ogólnych statystykach sprzedaży wynosił, za NPD Group, mniej niż 1%. Trochę mało, jak na tak ważny dla Microsoftu system. Przewidywania analityków należy oczywiście traktować z przymrużeniem oka, ale przewidywany przez IDC dziesięcioprocentowy udział w rynku tabletów w roku 2016 nieszczególnie napawa optymizmem.
Wciąż, to tylko tablety, a Windows 8 to system dla znacznie większej grupy urządzeń. I tu pojawia się największy problem giganta z Redmond – jest źle, jeśli Vista sprzedawała się lepiej od Twojego rewolucyjnego etc. systemu operacyjnego. W porównaniu pierwszych pięciu miesięcy obecności na rynku, Vista za każdym razem miała większy udział procentowy od Windows 8 (via). Wspomniany wcześniej raport NPD rysuje jeszcze ciekawszy obraz: w porównywanym okresie 4 tygodni po premierze, sprzedaż urządzeń z Windowsem była niższa o 21% od sprzedaży w tym samym okresie rok wcześniej. Warto mieć na uwadze to, że porównujemy okres „zwykłej” sprzedaży z marketingową pompą i szumem towarzyszącym premierze nowego systemu. Robi się coraz gorzej. Szef działu Samsunga odpowiedzialnego za produkcję pamięci, Dong – Soo Jun, porównał nawet „Ósemkę” wprost do nieszczęsnej Visty. Jeśli z obozu producenta naprawdę sporej gamy sprzętu z Twoim systemem operacyjnym padają takie słowa, wiedz, że coś się dzieje.
Steve Ballmer nie może ogłaszać w nieskończoność, że jest cudownie, a będzie jeszcze cudowniej, gdy grunt w Redmond zaczyna powoli palić się pod nogami. Kierunek rozwoju – na lepsze lub gorsze – został już obrany i nie ma ucieczki od WinRT. Jak donosi Wall Street Journal, Microsoft usiłuje za jednym zamachem spróbować zwiększyć popularność i Windowsa 8, i ekranów dotykowych, a w związku z tym – interfejsu Modern. Firma planuje obniżkę ceny licencyjnej W8 do 30 (w wersji portalu Digitimes – 20) dolarów, ale tylko w sytuacji, gdy urządzenie wyposażone będzie w ekran dotykowy. Szykuje się też dalsze parcie na rynek tabletów – urządzenia z ekranem nie większym niż 10,8 cala, dodatkowo otrzymają pakiet Office w wersji 2013. Ruch o tyle rozsądny, że dla niejednego użytkownika pakiet biurowy Microsoftu jest kluczowym narzędziem pracy, które czasem ciężko zastąpić alternatywą od konkurencji. Na razie nie zapowiada się też na śmierć Windowsa RT – Microsoft testuje podobno Outlooka na tę platformę.
W połowie lutego Peter Klein ogłosił, że Microsoft nie posiada planu „B” na wypadek niepowodzenia platformy Windows Phone. Jeśli uwzględnimy to, że rynek „klasycznych” PC wysycha, a firmie nie idzie najlepiej w temacie rozwiązań ultramobilnych, należy zadać pytanie, czy nie wypadałoby zastanowić się chociaż nad planem „A2” dla Windowsa 8? Microsoft nie wycofa się z Modern UI i aplikacji Windows Store, ale czy stopniowe zamykanie platformy i zwieranie szeregów jest jedyną możliwą opcją? Ktoś w Redmond musi w końcu zauważyć, że ścisła integracja usług ze wszystkich platform ma swoje zalety, ale w sytuacji, w której klient porzuci jedną ze składowych, z braku kompatybilności zacznie zastanawiać się nad alternatywami dla pozostałych. I nagle może okazać się, że za oknami widać znacznie ciekawsze perspektywy.