Część z Was na pewno wychowała się w czasach, kiedy biegało się do sklepu i gniotło chipsy, żeby trafić na paczkę, w której jest żeton z Pokemonem. I choć większość z Was zapewne zdążyła już z tej rozrywki wyrosnąć, to Japończycy wciąż rozwijają ten biznes. Najnowszym jest Pokemon Go – aplikacja (jeszcze w wersji beta), dzięki której można połączyć świat wirtualny z rzeczywistym, aby biegać, szukać, łapać oraz trenować swoje Pokemony. A dzięki temu malutkiemu gadżetowi może to być jeszcze przyjemniejsze.
Wearable pomalowano w barwy pokeballa, choć sam kształt nie przypomina kuli, a raczej odwróconą łezkę. W środku umieszczono okrągłe światełko, które może migać na różne kolory. I to jest właśnie kluczowe – wyświetlana barwa informuje nas, czy udało nam się złapać Pokemona, czy jednak nasze wysiłki nie przyniosły zamierzonego rezultatu. W pierwszym przypadku dioda mryga na tęczowo, zaś w drugim zapala się na czerwono. Niebieska poświata daje natomiast znać, że w pobliżu znajduje się jakiś stworek – aby podjąć próbę umieszczenia go w naszej drużynie, należy wcisnąć dedykowany przycisk (który jest pewnie gdzieś z tyłu).
To malutkie cudeńko może znacznie ułatwić rozgrywkę, ponieważ całkowicie eliminuje potrzebę ustawicznego trzymania smartfona w ręce. Nie oznacza to jednak, że można zostawić go w domu. Mimo wszystko nadal musimy go mieć przy sobie, ponieważ wearable nie jest autonomiczne.
Teraz najważniejsze – cena. Pokemon Go Plus kosztuje 34,99 dolarów, czyli około 140 złotych. Trochę dużo, ale zapaleni gracze i fani tego tytułu na pewno nie będą żałować swoich pieniędzy. Wearable ma trafić do sprzedaży pod koniec lipca. Możliwe więc, że również wtedy będzie miała swoją premierę sama aplikacja Pokemon Go (jak wspomniałem – na razie jest jeszcze testowana przez betatesterów).
Źródło: Engadget