Z papierosem w zębach V – etui na tablet jest Ci niepotrzebne? Zmądrzej

keybaod-1__10inch-tablet-leather-case-keyboard-case-black-

Cześć. Jeżeli uważasz, że etui na tablet do zbędny wydatek i jesteś pewien, że żaden argument nie przekona Cię do zakupu takiego akcesorium, to możesz przestać czytać ten tekst i „omyłkowo” dla potwierdzenia swojej tezy zrzucić tablet ze stołu. Jeżeli ekran się nie stłukł, lakier nie odprysnął, nie ma zadrapań ani wgnieceń – masz szczęście. Jeżeli nadpsułeś, albo popsułeś swoje urządzenie – szykuj pieniądze na naprawę i etui. Ty już wiesz, że jest potrzebne. Reszta niech czyta dalej.

Koszmar posiadacza każdego sprzętu

Kiedy kupiłem Lumię 1320 (prawie w każdym tekście o tym wspominam, prawie jak Nazir w komentarzach – prawie, bo on kupuje high-endy…), przez pierwszy tydzień śnił mi się pajączek na sześciu calach ekranu, z którym nijak nie mógłbym się teraz rozstać. O dziwo, gdy pierwszy raz do rąk wziąłem Lumię 800, takich obaw nie miałem. Wypukłe szkło i naprawdę malutki wyświetlacz nie wzbudzał we mnie takiego podziwu, jak ten w middle-endowym phablecie Nokii. 1320 mimo Gorilla Glass 3 nie stwarza poczucia bezpieczeństwa, jeśli chodzi o upadki. Stąd też patrząc na nią staram się nie wyobrażać sobie, jak wyglądałby na niej SWOD (spider’s web of death [nie, nie chodzi mi o Przemka Pająka]). Widok byłby co najmniej makabryczny.

Prawdziwa paranoja ogarnęła mnie dopiero wtedy, gdy otrzymałem do testów Galaxy Note’a 10.1 2014 edition. Ponad 10 cali pięknego ekranu obudowanego w cholernie drogim sprzęcie, którego zepsucie oznaczałoby dla mnie tak mocny strzał w kieszeń, że zastanawiałbym się nad sprzedaniem własnej nerki. Interes byłby dobry – pokryłbym nie tylko koszt wymiany ekranu w tym urządzeniu, ale kupiłbym sobie takie także i dla siebie. W tej dachówce od Samsunga z Androidem po prostu się zakochałem i nie skłamię, jeśli orzeknę, że jest to dla mnie wzór tabletu.

Dla testowanego przeze mnie Note’a 10.1 nie chciałem kupować etui. Wszak miałem go mieć nieco ponad dwa tygodnie. Długo nie myślałem, jak będę go transportował na uczelnię, czy gdziekolwiek indziej. Tablet ten lądował oczywiście do torby, jednak jej cienkie pokrycie nie wzbudzało mojego zaufania. Nie posiadałem żadnego innego etui, które pasowałoby do tego urządzenia, więc za każdym razem opakowywałem je starannie w… folię bąbelkową, wraz z którą przyjechał tablet. Może i nie była to jakaś świetna ochrona przed niespodziewanymi uderzeniami, jednak miałem komfort psychiczny, że w razie czego ekran się nie potłucze. I jak widać – nie potłukł się. Marny to dowód na to, że folia bąbelkowa ochroniła ów sprzęt przed zniszczeniem, jednak jestem pewien, że nie zrobiłem źle.

Etui to także ciekawy sposób na zwiększenie funkcjonalności Twojego sprzętu

Z etui powinno być tak jak z noszeniem bielizny. Obydwie te rzeczy to przejaw higieny. W przypadku i majtek i elektroniki dbamy o to, co sprawia nam przyjemność (ach, te poranne posiedzenia w łazience z tabletem/telefonem w rękach). Dlatego etui na tablecie powinno być. Co prawda, majtki nie ochronią nas przed uderzeniami, natomiast dobre etui może uratować nam ekran, którego stłuczenie może z kolei spowodować ból czterech liter. Widzicie, ile związków jest między etui i bielizną?

I o ile dobre majtki nie uczynią z nas od razu buhajów-maczo, to już w przypadku ciekawego etui może się okazać, że nasze urządzenie zyska dodatkową funkcjonalność. Wiele jest na rynku propozycji etui-klawiatur do tabletów. Warunkiem jest posiadanie urządzenia wspierającego USB-OTG. Większość z tych propozycji bowiem łączy się z urządzeniem właśnie za pomocą złącza microUSB. Dużo lepsze są propozycje, w których możemy sparować klawiaturę z tabletem za pomocą Bluetooth – możemy wtedy także ładować nasze urządzenie podczas pracy z etui. No i jest wyjściem w sytuacji, gdy nasz tablet OTG nie obsługuje.

Wybierz takie etui, jakie Ci pasuje

Etui w formie „książki” – czy to z klawiaturą, czy bez, o ile jest dobrej jakości, nie rozpadnie się po śmiesznym czasie użytkowania, materiałowe zawiasy szybko się nie wyrobią i nie odpadną. Wadą takich etui jest to, że zwiększają one grubość urządzenia, a co za tym idzie, czasem stają się one cholernie nieporęczne. Jednak według mnie to i tak mała cena za to, że w razie upadku etui będzie stanowiło dla tabletu pewną ochronę. Nie jest to stuprocentowa gwarancja, że nic się nie potłucze/zarysuje.

Sylikonowe „oprawki” na tablety, o ile są dobrej jakości, dobrze spasowane i w miarę wytrzymałe to dobra inwestycja dla osób, które chcą zachować dobry wygląd urządzenia i zmniejszyć negatywne efekty opakowania go w książkowe etui.

Do sylikonowej oprawki na tablet, do przenoszenia fajnie nadaje się torba. Nieduża, ale wypadałoby, żeby była w miarę dopasowana do urządzenia. W za dużej tablet będzie latał. Do za małej się nie zmieści (captain obvious).

To ma działać, a nie wyglądać!

Co Ci po ładnym, nieopakowanym w nic tablecie, skoro się porysuje, upadnie i rozbije? Sylikonowe oprawki czasami potrafią dodać uroku urządzeniu. Książkowe etui raczej nie wnosi niczego ciekawego do wizualnego odbioru urządzenia. Pamiętaj, jak już kupujesz urządzenie, które swoje kosztuje – lepiej, żeby ono bardziej działało, niż wyglądało. Po to zostało kupione. Ma być sprawne i dostarczać Ci tego, do czego jest przeznaczone. Wygląd to sprawa drugorzędna, choć nie jest zupełnie nieważny.

Dalej mnie nie przekonałeś

Jeżeli kiedykolwiek przydarzy Ci się to – ratuje Cię wtedy jedynie kosztowna naprawa, przemyślenie jeszcze raz sprawy etui i obowiązkowy zakup jeszcze jednej rzeczy:

Exit mobile version