Z jakich aplikacji korzystam na smartfonie? Jest ich sporo

W październiku miną trzy lata, odkąd napisałam ostatni tekst tego typu. Stwierdziłam, że warto go zaktualizować i sprawdzić czy lista aplikacji, których używam na co dzień, w jakimkolwiek stopniu uległa zmianie. W tym wpisie znajdziecie programy, które są dla mnie totalnym must have na każdym smartfonie, z którego korzystam.

Multimedia

Zacznę być może nietypowo, bo od strony multimediów, ale w ostatnich miesiącach stały się one dla mnie bardzo istotne – konsumuję je na potęgę. Pomaga mi w tym Spotify (a jakże, w wersji premium) – lubię, gdy podczas pisania artykułów czy mejli w tle leci muzyka, a usługa ta pozwala maksymalnie ją różnicować w zależności od sytuacji, nastroju czy pory dnia.

Drugą aplikacją multimedialną, bez której nie mogę się obejść, jest oczywiście Netflix. Ostatnio weszło mi w nawyk oglądanie seriali w każdej sytuacji, w której mam choć odrobinę wolnego czasu (czyli zazwyczaj w komunikacji miejskiej w Warszawie lub w samolocie – tu przydaje się opcja pobrania seriali offline).

A ostatnią to chyba oczywista oczywistość, czyli… YouTube. Zwłaszcza teraz, gdy poza kanałem Tabletowo, wzięłam się za bardzo nieregularne vlogowanie testowanymi smartfonami – możecie mnie znaleźć na www.krolowachaosu.pl ;)

Kontakt ze światem i portale społecznościowe

Slack! Moją aplikacją pierwszego kontaktu z redakcją jest Slack. Niezaprzeczalnie fenomenalne narzędzie, które pozwala mi zarządzać pracą zespołu. Teraz już nie wyobrażam sobie pracy bez niego. Czasy, w których siedzieliśmy na grupie na Facebooku – dobrze, że odeszłyście w zapomnienie!

Messenger: jeszcze kiedyś było nie do pomyślenia, by załatwiać sprawy służbowe inaczej niż mejlowo, tymczasem teraz nie jest problemem, gdy ktoś napisze do Ciebie na Messengerze niekoniecznie prywatnie. Ja wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić, ale pęd, w jakim żyjemy, zmusza nas do szybszego kontaktu również służbowego. Oczywiście oprócz tego Messengera używam do kontaktów prywatnych (głównie – i wiele bym dała, by tak zostało),

Facebook: dawno, dawno do niego dołączyłam wyłącznie po to, by móc założyć profil Tabletowo. A jak już się wciągnęłam, tak zaczęłam tracić czas na przeglądanie feeda i sprawdzanie, co tam u znajomych słychać. Ostatnio korzystam coraz rzadziej i bardzo się z tego cieszę,

Twitter: zakładając konto na Twitterze kilka lat temu nie sądziłam, że kiedykolwiek będę w ogóle z niego korzystała. Okazało się jednak, że to całkiem wdzięczne narzędzie – i teraz, gdy na Facebooku nie wyświetlają mi się wszystkie informacje z polubionych przeze mnie profili, a o ich chronologii nie może być mowy, to właśnie Twitter jest moim źródłem newsów wszelakich. Plus oczywiście serwisem, w którym podtrzymuję wiele znajomości,

Instagram: ostatnio bardzo rzadko dodaję tam zdjęcia mojego autorstwa, raczej obserwuję inne osoby (@nowoczesna).

Podróże / komunikacja

Jakdojade: stale i niezmiennie – gdyby nie ta aplikacja, znalezienie odpowiedniego połączenia komunikacyjnego w większym mieście trwałoby wieki, aczkolwiek warto wciąż pamiętać złotą zasadę: koniec języka za przewodnika!,

myTaxi: gdy nadchodzi potrzeba skorzystania z taksówki w Warszawie, zawsze sięgam po myTaxi. Jest oczywiście jeszcze Uber, ale częste promocje w myTaxi (-50% na przejazdy) skutecznie przyciągają mnie do siebie,

Google Maps: przyzwyczaiłam się do nawigacji oferowanej przez Google (również offline) i tak już zostało. Swego czasu byłam bardzo wierna Here Maps, ale jakoś odkąd przeszły w inne ręce i zmieniły nazwę na Here We Go jakoś jej nie używałam,

Yanosik: gdy gdziekolwiek jadę, Yanosik zawsze działa w tle – nikt lepiej niż społeczność nie poinformuje o wypadkach na drodze, zagrożeniach czy… kontrolach drogowych; samej nawigacji w Yanosiku nie używam, bo po prostu nie przypadła mi do gustu,

SkyCash: płacenie za bilety komunikacji miejskiej czy parking w większości polskich miast (a od niedawna również w – jeszcze moich – Kielcach), to naprawdę świetna sprawa. Zwłaszcza dla takich osób, jak ja, które zazwyczaj nie mają przy sobie gotówki (też wiedziecie bezgotówkowe życie?),

Booking: co prawda najczęściej noclegów szukam z poziomu przeglądarki na laptopie (więcej widać, większe zdjęcia, szerszy opis, a nade wszystko jest wygodniej), ale czasem zdarza mi się, że muszę znaleźć nocleg w ostatniej chwili – wtedy aplikacja Bookingu okazuje się nieoceniona.

Aplikacje ułatwiające życie i pracę

ToDoIst: jestem osobą, która musi na bieżąco ogarniać całe mnóstwo tematów. Zazwyczaj potrafię je wszystkie spamiętać, ale zdarza się i tak, że coś mi umyka – ucieka z pamięci. Właśnie dlatego zaczęłam korzystać z ToDoList. Świetna aplikacja, która pozwala mi panować nad wszystkimi rzeczami, które powinnam zrobić (tak, niestety, często przekładam zadania na kolejne dni…),

Google Drive: jako że dość mocno „siedzę” w ekosystemie usług Google, to z chmury również korzystam właśnie dostarczanej przez tę firmę. Jest to świetne rozwiązanie zwłaszcza, gdy nie chcę lub nie mam możliwości sięgnąć po kabel, żeby coś, co chcę mieć chwilę później na komputerze, zgrać z telefonu. Zaletą jest oczywiście również fakt, że mam później dostęp do tych plików nie tylko z poziomu jednego urządzenia, ale z każdego – wystarczy połączenie z internetem,

Chrome: w sumie jak wyżej – zakorzenienie w usługach Google powoduje, że to właśnie Chrome jest dla mnie najbardziej odpowiedni. W tym, co pisałam trzy lata temu, nic się nie zmieniło. Pozwólcie, że zacytuję: Szybkość działania, auto-uzupełnianie haseł w usługach, z których korzystam, synchronizacja zakładek pomiędzy sprzętem i historia przeglądanych stron z każdego urządzenia, na których mam Chrome – dla mnie bajka. Do tego przekonałam się (wreszcie) do Google Docs, kalendarz Google stał się bardziej przyjazny, a i kontakty telefoniczne trzymam na koncie Google,

ING: nie wyobrażam sobie, by na telefonie nie mieć aplikacji swojego banku. Jako że ja korzystam akurat z ING, to na moim jest akurat ten konkretny program. Zwłaszcza, że od niedawna wprowadzone zostały płatności HCE!, a i nie bez znaczenia jest dodana ostatnio możliwość logowania się do aplikacji za pomocą czytnika linii papilarnych. Szkoda tylko, że ING wciąż nie wspiera Android Pay…,

Memrise: aplikacja, którą mocno zaniedbałam. Ale faktem jest, że z Memrize i tak więcej korzystam z przeglądarce internetowej niż z poziomu programu mobilnego. Pomaga mi uczyć się hiszpańskiego. Swego czasu korzystałam z Duolingo, ale ostatecznie przerzuciłam się na Memrise i jestem zadowolona z efektów,

Poczta: nie myślcie, że fakt, że umieściłam tę apkę tak daleko oznacza, że rzadko do niej zaglądam. Jest wprost przeciwnie. Ale znalazła się tutaj dlatego, że zawsze na każdym testowym smartfonie korzystam z aplikacji poczty, która jest domyślnie zainstalowana na urządzeniu. Wszystko przez to, by maksymalnie dokładnie przetestować dany sprzęt,

Feedly: ostatnio co prawda największym źródłem newsów jest dla mnie Twitter, ale i Feedly wciąż znajduje się w kręgu moich zainteresowań. Kilka lat temu była to aplikacja, bez której nie wyobrażałam sobie dnia. Teraz, gdy mam pod sobą redakcję, to ich główne narzędzie pracy,

Kalendarzyk: jestem kobietą. To wytłumaczenie powinno wystarczyć ;). Aplikacja jest o tyle fajna, że pozwala mi eksportować dane do, a jakże, konta Google,

Listonic: rzadko robię duże zakupy, ale jeśli już się zdarzy, że na takowe muszę się udać, zawsze robię sobie listę rzeczy w Listonic. Proste narzędzie, a jakże przydatne. Zwłaszcza na zegarku! (ta cebula znalazła się tu nie bez powodu ;))

Inne aplikacje, bez których mogę się obejść, ale też mam je z tyłu głowy:

Jak widzicie, aplikacji, z których korzystam, jest całkiem sporo. Ale szybko można dojść do wniosku, że nie ma wśród nich niczego odkrywczego – to zestaw, wydaje mi się, idealny dla osoby mobilnej i niezależnej, która swój smartfon wykorzystuje w dużej mierze do pracy.

Chętnie poznam Wasze zestawy aplikacji, bez których nie wyobrażacie sobie korzystania ze smartfona. Komentarze są do Waszej dyspozycji!

Exit mobile version