Platforma YouTube od początku rosyjskiej agresji w Ukrainie usunęła dziesiątki tysięcy filmów i zablokowała tysiące kanałów, które szerzyły kłamstwa na temat „specjalnej operacji wojskowej”, jak fałszywie nazywa ją Federacja Rosyjska z Władimirem Putinem na czele.
Wojna w Ukrainie trwa już od trzech miesięcy
Dziś mijają trzy miesiące od czasu, kiedy rosyjski barbarzyńca podjął decyzję wystrzelenia rakiet w Ukrainę. Pokuszę się o stwierdzenie, że zdecydowana większość w poszukiwaniu informacji na ten temat korzysta z internetowych źródeł. Pamiętajmy: każdą informację, zwłaszcza na temat rosyjskiej inwazji, należy sprawdzić kilkukrotnie i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to, co czytamy ma charakter informacyjny, czy jednak propagandowy?
Wraz z eskalacją rosyjskiej agresji, która de facto trwa od 2014 roku, sieć zalała fala trolli próbujących na wszelkie możliwe sposoby wprowadzić chaos i dezinformację. Tak było w przypadku nawoływania społeczeństwa do robienia nadmiarowych zapasów paliwa, co miało prowadzić do niewydolności stacji benzynowych. W takiej sytuacji cieszy fakt, iż czujni internauci starają się dusić w zarodku wszelkie przejawy prowokacji choćby poprzez zgłaszanie kont (często fake’owych) do supportu.
Zresztą nie tylko oni. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa również uczula obywateli na szczególną weryfikację treści. Jeśli chcielibyście materialnie wspomóc naszych wschodnich sąsiadów, zachęcamy również do korzystania z rzetelnych i sprawdzonych portali.
YouTube walczy z rosyjską dezinformacją i propagandą
Do procesu „detrollizacji” sieci przyczynił się również serwis YouTube. Jak podaje brytyjski dziennik, od początku inwazji usunął on 9000 kanałów i przeszło 70000 filmów z platformy. Wśród nich znalazł się m.in. kanał prokremlowskiego dziennikarza Vladimira Solovyova. Ponadto kanały powiązane z rosyjskim ministerstwami obrony i spraw zagranicznych tymczasowo nie mogą udostępniać nowych filmów, ponieważ określały agresję Rosji na Ukrainę mianem „misji wyzwoleńczej”.
Warto tutaj zwrócić uwagę na popularność serwisu w Rosji. Korzysta tam z niego ~90 mln użytkowników, którzy od jakiegoś czasu nie mogą już liczyć na zarobek z reklam oraz korzystać z konta premium. Dla twórców, w szczególności tych początkujących, są to niewątpliwie znaczące utrudnienia. Dla porównania, kraj zamieszkuje obecnie ~146 mln osób.
Oczywiście Rosjanie nie są zadowoleni z ograniczeń jakie platforma na nich nałożyła. Konflikt na linii YouTube – Rosja jest nadal bardzo widoczny i nie zanosi się na to, żeby w najbliższej przyszłości został rozwiązany. Mimo to Rosjanie nie zamierzają blokować swoim obywatelom dostępu do tej platformy, nawet jeśli Google planuje zbankrutować w tym kraju.
Neal Mohan, dyrektor ds. produktu, w wywiadzie dla The Guardian podkreślił wielką wartość informacyjną, jaką platforma dostarcza mieszkańcom Ukrainy. Dodał też (parafrazując), że to, co dzieje się obecnie w Ukrainie, jest brutalnym i pełnym przemocy wydarzeniem. Polityka firmy w takich sytuacjach zakłada reakcję, a w konsekwencji usunięcie wszelkich materiałów, które zaprzeczają poważnym wydarzeniom z użyciem przemocy, na przykład Holokaustowi, ale też wojnie w Ukrainie. Mówimy tu także o fake newsach. W tym przypadku do takowych zalicza się określanie rosyjskiej inwazji jako „misji wyzwoleńczej”.
Wielka odpowiedzialność YouTube
Neal Mohan powiedział, że wykorzystano politykę dotyczącą brutalnych wydarzeń do podjęcia bezprecedensowych działań. Serwis skłonił do tego m.in. fakt, że tylko w samej Ukrainie treści dotyczące konfliktu obejrzano 40 mln razy. To ogromna odpowiedzialność – YouTube chce być pewny, że osoby, które szukają informacji na temat rosyjskiej agresji, otrzymają dokładne, wysokiej jakości i wiarygodne informacje.
To szalenie istotne, gdyż oglądalność miarodajnych kanałów na platformie YouTube znacząca wzrosła, nie tylko w samej Ukrainie, ale też w krajach z nią graniczących, w tym także w Polsce i Rosji. Bo tak, mieszkańcy Federacji Rosyjskiej również mają dostęp do nieocenzurowanych treści i mogą uzyskać wiarygodne informacje o rosyjskiej agresji na Ukrainę z tych samych źródeł, co obywatele innych krajów.