Kogo najbardziej nie lubi Google? Z pewnością Apple (przynajmniej publicznie), antymonopolowych działań UE i ludzi korzystających z blokerów reklam na YouTube – niekoniecznie w tej kolejności. Nowe rozwiązanie, które miało obejść wszystkie blokady, właśnie zaczęło działać. Jak się sprawuje?
Nowy anty-bloker Google
Po raz pierwszy o nowej metodzie testowanej przez Google usłyszeliśmy na początku czerwca 2024 roku. Konto odpowiedzialne za wtyczkę do omijania fragmentów sponsorowanych informowało, że YouTube eksperymentuje z techniką „wstrzykiwania” reklam do materiałów wideo. Innymi słowy – całość jest pobierana jako jeden element z serwera, bez podziału na właściwy film i „zapychacze”.
Nie wiedzieliśmy wtedy, jak długo potrwają testy i jak ostatecznie wpłynie to na funkcjonujące na rynku blokery. Okazuje się, że dopracowanie technologii zajęło Google półtora miesiąca, lecz to, czy faktycznie uznamy to za sukces, zależy od punktu widzenia. Dlaczego?
Jak teraz działa YouTube z blokerami rekam?
Na grupie skupionej wokół platformy YouTube na Reddicie pojawiły się wpisy informujące, że użytkownicy z włączonymi rozszerzeniami do blokowania reklam, zanim uruchomi się właściwy filmik, widzą czarny ekran. Czas trwania tego efektu jest różny i waha się od 6 do około 20 sekund.
Czy Google oficjalnie przyznaje się do rozwiązania problemu z blokerami? Nie do końca – oficjalny wpis na stronie dotyczącej wsparcia podaje jedynie, że YouTube poprawił standardy bezpieczeństwa związane z rozszerzeniami do platformy. W ten sposób oglądający i twórcy są „chronieni od cyberataków pokroju przechwycenia sesji czy kradzieży danych”. Aktualizacja jest automatyczna, a jeżeli z jej powodu rozszerzenia sprawiają Wam problemy, YouTube proponuje tymczasowo je wyłączyć.
Dlaczego jednak nie każdy uzna to za sukces ze strony Google? Powód jest prosty – współczesne reklamy potrafią być dla niektórych osób irytujące do tego stopnia, że wolą patrzeć na czarny ekran niż wysłuchiwać kolejnej przyśpiewki, nieśmiesznego żartu czy zalet urządzenia, którego nigdy nie kupią, bo nie jest im potrzebne. Jeżeli wstrzykiwanie reklam jest nie do obejścia i blokery będą od dziś funkcjonować właśnie w ten sposób, to wiele osób może zaakceptować ten fakt – wszystko byleby nie opłacać YouTube Premium.
Oczywiście może też zdarzyć się tak, że kolejna poprawa bezpieczeństwa użytkowników „naprawi” także kwestię czarnego ekranu i jedyną ucieczką od reklam będzie wyłącznie opłacanie comiesięcznej subskrypcji. Pytanie, czy pokonanie anty-blokerów faktycznie przełoży się na większe wpływy z YouTube Premium.