To oficjalne – YouTube zapewni wyższą jakość wideo i – przede wszystkim – ma ona być stała. Co ciekawe jednak, nie wszystkim użytkowników zmiana ta się podoba. Możliwe przy tym, że ich obawy są nieco przesadzone.
YouTube (domyślnie) stawia na AV1
Jakość filmów w internecie rośnie – wraz z jakością wyświetlaczy w smartfonach, tabletach czy laptopach. W związku z popularyzacją takich standardów, jak rozdzielczość 4K, wysoka częstotliwość odświeżania czy szeroki zakres tonalny (HDR), pojawiła się konieczność przejścia na nowe kodeki, które nie będą stanowić technicznego ograniczenia.
W ten sposób właśnie zrodził się kodek AV1. Już od dłuższego czasu dostępny jest on w serwisie YouTube, ale dopiero teraz staje się opcją domyślną.
Równocześnie Arif Dikici z zespołu Android Video and Image Codecs w Google oficjalnie ogłosił, że wszystkie urządzenia z systemem Android 12 lub nowszym otrzymają dekoder AV1 o nazwie libdav1d, który został opracowany przez ekipę odpowiedzialną za popularny odtwarzacz VLC. Dzięki temu smartfony i tablety mają sobie bez problemu radzić z tym domyślnym teraz formatem.
Na temat AV1 warto powiedzieć nieco więcej. To w nim właśnie bowiem widzi się jeden z kluczowych elementów na drodze do popularyzacji streamingu. Jego największą mocą jest możliwość utrzymania wysokiej jakości wideo podczas kompresji i dekodowania oraz utrzymywanie jej przez cały czas. Krótko mówiąc: użytkownicy mogą liczyć na lepiej wyglądające filmy w każdej sytuacji.
Użytkownicy mają w związku z tym obawy
Zmiana wprowadzana w serwisie YouTube nie wszystkim jednak przypadła do gustu, jak podaje serwis Android Police. Część użytkowników obawia się, że ze względu na większe zapotrzebowanie na moc obliczeniową, akumulatory w smartfonach będą wyładowywać się jeszcze szybciej podczas oglądania filmów.
Warto jednak w tym miejscu wspomnieć, że Google ze swoją zmianą w serwisie YouTube wcale nie jest pionierem. Już w 2020 roku na domyślne aktywowanie AV1 na Androidzie zdecydował się Netflix. I wydaje się, że nie spowodowało to tak dużego zamieszania, jakie teraz wróżą sceptycy.