Przez moje ręce w kontekście recenzji przewinęły się już różnorakie sprzęty – od bardzo konwencjonalnych urządzeń, takich jak słuchawki bezprzewodowe, głośniki, powerbanki czy myszki, przez nieco dziwniejsze gadżety, jak inteligentny portfel, szczoteczka do zębów czy fotel gamingowy. Nadszedł jednak czas, aby po raz kolejny sięgnąć po coś z zupełnie innej beczki i tym razem nasze myśli skierujemy w kierunku motoryzacji. Myślę, że nikomu nie trzeba przedstawiać usługi, która zebrała wokół siebie największą społeczność kierowców w Polsce, ale śmiem twierdzić, że nie każdy słyszał o urządzeniu, z którym się dzisiaj zmierzymy. Przed Wami Yanosik GTR, czyli samochodowy terminal, który ma ułatwić życie samemu kierowcy.
Subiektywne słowo wstępu
Na samym początku chciałbym rozwiać pewne czarne myśli, które być może niejednemu z Was przyszły do głowy. Część osób postrzega Yanosika jako narzędzie dla wręcz przestępców, którzy jedyne co starają się w życiu robić, to unikać kontroli drogowych. Niewątpliwym jest, że jedną z funkcji oferowanych przez tę usługę jest właśnie „legalny antyradar”, ale nie samym nieprzestrzeganiem prędkości użytkownik Yanosika żyje. Mogę uczciwie przyznać, że kierowcą jestem całkiem spokojnym i nie muszę obawiać się, że wystarczy pierwsza lepsza suszarka, żeby pozbawić mnie prawa jazdy. Ale wiecie dlaczego mimo to korzystam z tej usługi?
Bo Yanosik to nie tylko ogłoszenia dotyczące kontroli prędkości, ale także informowanie innych kierowców o wypadkach, utrudnieniach na drodze czy zagrożeniach, na które warto zwrócić uwagę – jak na przykład zatrzymany w niebezpiecznym miejscu pojazd. Oprócz tego, kierowca jest informowany o aktualnie obowiązującym ograniczeniu prędkości, dzięki czemu w przypadku przegapienia znaku czy chwilowej utracie koncentracji, można szybko przypomnieć sobie ile powinien wskazywać nasz samochodowy licznik, żeby wspomnianych przepisów nie łamać. Mam nadzieję, że udało mi się rozwiać pewne wątpliwości, o ile takowe pojawiły się u niektórych z Was ;).
Kolejną rzeczą, o jakiej chciałbym powiedzieć kilka słów, jest „platforma testowa”, czyli ja. Student, który w wolnej chwili udziela się na Tabletowo. Po co to mówię? Ano po to, żeby przypomnieć Wam, że ta recenzja nie będzie pisana rękami zawodowego kierowcy, który z urządzeniem na desce rozdzielczej przejechał setki tysięcy kilometrów, a wcześniej miał do czynienia z kilkoma terminalami konkurencji. Skoro te mniej przyjemne aspekty techniczne mamy już za sobą, to zacznijmy wreszcie tę recenzję!
Yanosik GTR – oferta producenta
Technicznie rzecz ujmując, do testów trafił do mnie Yanosik GTS (czy też Yanosik S-Clusive by GTR), a jednak w tytule recenzji widnieje nieco inna nazwa. Dlaczego? Pozwólcie, że w kilku słowach wprowadzę Was w ofertę producenta.
Yanosik GTR (następca modelu Yanosik GT) to komunikator drogowy, który umożliwia otrzymywanie oraz wysyłanie informacji na temat różnego rodzaju zdarzeń drogowych – wliczają się w to patrole policji czy fotoradary, ale również wypadki drogowe czy utrudnienia, takie jak zatrzymany pojazd. Dodatkowo, terminal informuje nas o aktualnym położeniu (miasto i ulica lub numer drogi), podaje aktualnie obowiązujące ograniczenie prędkości oraz umożliwia opłacenie parkingu przez SkyCash. No, a oprócz tego jeszcze kilka drobnostek, o których porozmawiamy potem. Jeżeli na ten moment nadal nie za bardzo rozumiecie, jaka jest idea recenzowanego urządzenia, to w zrozumieniu może pomóc przygotowany przez producenta film promocyjny.
Jeżeli chodzi o zakup urządzenia, to to kosztuje 499 złotych, jednak jest pewien haczyk – transmisja danych. Yanosik GTR w celu uzyskania wszystkich informacji z drogi musi mieć stały dostęp do internetu, a sposób na jego zdobycie to wykupienie abonamentu, który kosztuje 99 złotych rocznie. No, a co do tego ma Yanosik GTS?
Yanosik S-clusive by GTR czy też Yanosik GTS, to specjalna edycja omówionego wcześniej modelu, która obejmuje dożywotnią transmisję danych. Oznacza to, że wystarczy zwyczajnie kupić komunikator za odpowiednio wyższą cenę i nie musimy się już martwić żadnymi abonamentami. Nieco różni się również zestaw sprzedażowy, gdyż zamiast „zestawu rzepów do prostego zamocowania urządzenia w aucie” kupujący otrzymuje Yanosik Holder, czyli sygnowany przez producenta uchwyt magnetyczny do kratki wentylacyjnej. Nietrudno się domyślić, że odpowiednio wyższa jest też cena – za ten wariant należy zapłacić 799 złotych. Krótka matematyka wskazuje, że jeżeli szykujemy się na co najmniej trzyletni okres użytkowania, to lepiej postawić właśnie na ten zestaw – w końcu, w gruncie rzeczy, to… to samo.
Reasumując więc te przemyślenia – teoretycznie rzecz ujmując trafił do mnie Yanosik GTS, jednak z technicznego punktu widzenia użytkowanie urządzenia niczym nie różni się od modelu GTR, więc to właśnie pod jego kątem będę analizował otrzymany komunikator.
Zestaw sprzedażowy
W całkiem niebrzydkim pudełku, oprócz samego urządzenia, użytkownik odnajdzie specjalną naklejkę Yanosik.pl, kabel zasilający wraz z ładowarką, instrukcję obsługi, ściereczkę oraz – w moim przypadku – Yanosik Holder.
Po krótkim zapoznaniu się z instrukcją, możemy przystąpić do przygotowywania urządzenia do pracy. Sam proces wymaga kilku(nastu) minut i wiąże się z aktywacją transmisji, a w przypadku chęci używania funkcji płatności za parkowanie – przypisanie pojazdu do urządzenia. Wszystko jest na tyle dobrze objaśnione w instrukcji, że myślę, że na ten temat nie ma co się rozwodzić.
Powiem jednak nieco o uchwycie oraz zestawie ładującym. Te, w przypadku osobnego zakupu, kosztują odpowiednio 29,90 oraz 15 złotych. O tyle, o ile do samego Yanosik Holder nie mam właściwie żadnych zastrzeżeń (a nawet cieszę się, że oprócz okrągłej blaszki na GTR, otrzymujemy prostokątną blaszkę, którą można przykleić do swojego smartfona), tak pewne uwagi mam do zestawu ładującego.
Po pierwsze, z daleka czuć stosunkowo niską jakość komponentów, co niejako obrazuje cena. Ale biorąc pod uwagę, że całość w stu procentach spełnia swoje zadanie, to ja nie o tym. Trochę zawiodłem się kablem – bo po pierwsze, ten jest zwyczajnie za krótki (1 metr), przez co muszę korzystać z własnego. Jestem w stanie przychylić się ku temu, że nie da dogodzić się każdemu, ale jestem niezaprzeczalnie zawiedziony, że przewidziany przez producenta zestaw nie został wyposażony w kątową wtyczkę. Biorąc pod uwagę umiejscowienie gniazda ładowania na Yanosiku GTR (z boku), byłoby to bardzo, bardzo mile widziane. Cóż, tyle dobrego, że zastosowany standard microUSB jest na tyle uniwersalny, że każdy bez kłopotu skompletuje coś dla siebie we własnym zakresie. W celu rozwiania wątpliwości dodam, że niegdyś do zestawu dołączany był kabel kątowy, jednak „zaktualizowany” pakiet obejmuje przewód z prostą wtyczką.
Parametry techniczne i jakość wykonania
W tej kwestii nie będziemy mówić zbyt wiele – w końcu to nie smartfon, ani laptop, tylko konkretne urządzenie skrojone pod ograniczoną liczbą funkcji, które powinno sobie z nimi radzić. Niemniej, o kilku rzeczach warto wiedzieć.
Przede wszystkim, Yanosik GTR jest wyposażony w moduł GPS oraz GPRS, dzięki którym komunikator wie, gdzie jesteśmy oraz pobiera stosowne informacje z tworzonej na żywo przez użytkowników bazy danych. W obudowie o wymiarach 100 x 59 x 17 mm znalazło się miejsce na 2,4-calowy wyświetlacz, sześć gumowanych przycisków fizycznych oraz trzy dotykowe. Z tyłu odnajdziemy dwa, zaskakująco głośne, głośniki – warto nadmienić jednak, że nawet usilna chęć niezaklejenia żadnego z nich przez blaszkę uchwytu magnetycznego jest… właściwie niemożliwa. Oprócz tego, o czym już wspomniałem – na prawym boku znajduje się gniazdo microUSB… i to by było na tyle.
Godne uwagi jest to, że Yanosik GTR ma wbudowaną baterię, która według zapewnień producenta ma wystarczyć na krótką chwilę pracy. Według moich obserwacji, przy dobrych wiatrach i niezmienianiu swojego położenia, urządzenie spokojnie wytrzyma nawet kilkanaście minut – ale w gruncie rzeczy, w tym przypadku wystarczy nam nawet kilka sekund na wypadek chwilowego wyłączenia silnika.
Jeżeli chodzi o jakość wykonania, to ta stoi na zadowalającym poziomie. Co prawda wydaje mi się, że w tej cenie spokojnie można byłoby się pokusić o coś więcej, niemniej do żadnej z części nie mam zastrzeżeń – ot, przeciętne urządzenie z kilkoma gumowanymi przyciskami, kilkoma polami dotykowymi i przyzwoicie czytelnym wyświetlaczem. Słyszałem, że całkiem nieźle znosi upadki z niewielkich wysokości ;).
Funkcjonalność i codzienne użytkowanie
Długą chwilę zastanawiałem się nad tym, w jakim stopniu na łamach tej recenzji ujmować samą funkcjonalność usługi Yanosik, a na ile skupić się na samym sprzęcie. Myślę jednak, że co nieco udało mi się wyjaśnić w tym przydługim wstępie, więc skupimy się na urządzeniu samym w sobie.
Kiedy wsiadamy do samochodu i uruchamiamy silnik, a do naszych gniazdek zapalniczkowych zaczyna spływać napięcie, Yanosik GTR uruchamia się. Najpierw widzimy logo producenta, a potem przechodzimy od razu do ekranu funkcyjnego – pierwsze uruchomienie wymagało poczekania kilku minut na złapanie fixu GPS-a, jednak od tamtego czasu moja lokalizacja jest skutecznie odczytywana w ciągu dosłownie kilku sekund – wystarczy przerwa między dostarczeniem zasilania, a uruchomieniem silnika i ruszeniem w drogę. W lewym, górnym rogu, widnieje zielona ikonka społeczności oraz liczba osób, które są aktualnie zalogowane do systemu. Jeżeli z jakiegoś powodu nasze urządzenie straci połączenie z usługą (co mi przydarzyło się wyłącznie po przekroczeniu granicy naszego kraju podczas wycieczki do Ostrawy), to ikonka nabierze czerwonego koloru i pokaże smutną liczbę zero. Na tym samym pasku, po prawej stronie, widoczna jest aktualna godzina.
Środkową, największą, część interfejsu, zajmują dwa pola. Lewe pokazuje aktualną prędkość, z jaką się poruszamy oraz obowiązujące w danym miejscu ograniczenie prędkości – w przypadku jej przekroczenia, nasza „szybkość” zostanie podświetlona na czerwony kolor. Po prawej stronie znajduje się wskaźnik ECO składający się z trzech pól, który należy traktować raczej jako ciekawostka oraz to, co interesuje nas najbardziej – informacja o najbliższym zdarzeniu. To jest definiowane przez jeden z kilku charakterystycznych symboli, strzałkę wskazującą kierunek oraz odległość od danego zagrożenia. Gdy zbliżymy się wystarczająco blisko, zostaniemy poinformowani o danym wydarzeniu stosownym komunikatem głosowym.
W dolnej części ekranu znajduje się pasek z adresem, który definiuje numer drogi, nazwę ulicy oraz miasto, w jakim aktualnie się znajdujemy. Jeszcze niżej znajdują się symbole definiujące działanie każdego z przycisków – domyślnie są to regulacja głośności, aktywowanie parkowania oraz menu hamburgerowe, z poziomu którego możemy zarządzać naszym Yanosikiem.
Po lewej stronie znajduje się sześć guzików, które służą już bezpośrednio temu, po co zostało stworzone urządzenie. Za ich pomocą możemy zgłosić wydarzenia, a także potwierdzić lub zaprzeczyć istnieniu tych, o których zostaliśmy poinformowani. Warto nadmienić, że opcje te są nieco bardziej rozwinięte – na przykład po kliknięciu ikony symbolizującej zagrożenie, zostaną odczytane nam różne rodzaje tychże (zatrzymany pojazd, wypadek, etc.) i musimy kliknąć przycisk wtedy, kiedy odczytane i wskazane zostanie odpowiednie.
Sprzęt nie zawiódł mnie ani razu, jeżeli chodzi o działanie i każde jego uruchomienie poprzedzało pracę bez zastrzeżeń. Wszystkie wypadki, które miałem nieprzyjemność mijać, wszystkie roboty drogowe, fotoradary czy nawet nieoznakowane radiowozy nie stanowiły dla mnie żadnej niespodzianki. Kilka przejazdów wykonałem używając jednocześnie Yanosika GTR oraz telefonu i wskazania pojawiały się w tym samym momencie i sygnalizowały to samo zagrożenie, znajdujące się w tym samym kierunku i tej samej odległości ode mnie. Musicie jednak mieć na względzie, że Yanosik GTR ma mocno ograniczoną funkcjonalność względem smartfonowego odpowiednika – nie uświadczycie tu ani nawigacji, ani informowania o wybranych stacjach benzynowych czy nawet fastfoodach, o których wspomina aplikacja. Liczy się czysta jazda.
Skoro już przy tym jesteśmy, to nie sposób nie wspomnieć, że z ogromnym zaskoczeniem zaobserwowałem, że przejazd pewną trasą z Yanosikiem uruchomionym na telefonie poskutkuje… różnicami we wskazywanych ograniczeniach prędkości. Na całym odcinku, sumarycznie, nieco bliżej prawdy był chyba samodzielny GTR, niemniej oba urządzenia wskazywały różne wartości, co ciekawe – równie rozbieżne z rzeczywistością. No, ale o tym nieco później…
O tyle, o ile nie mam żadnych zastrzeżeń co do systemu zagrożeń – zarówno na płaszczyźnie informowania o nich innych użytkowników, jak i napływających do nas informacji, tak pewne wątpliwości budzi część związania z przepisami drogowymi. Nierzadko bywa tak, że Yanosik GTR zwyczajnie myli się odnośnie obowiązującego na danym odcinku ograniczenia prędkości. I o tyle, o ile za wybaczalny uznaję fakt króciutkiego nieogarnięcia, że właśnie zjechałem z autostrady i poruszam się na drodze równoległej do niej – w końcu na początku od stuczterdziestki dzielą mnie dosłownie dwa metry, tak Drogowa Trasa Średnicowa w zupełności położyła urządzenie na łopatki.
Muszę nadmienić, że śląska DTŚ-ka to istny koszmar kierowców – na odcinku Gliwice-Katowice obowiązujące ograniczenie zmienia się kilkunastokrotnie i waha się między 70 a 120 km/h – pomijając oczywiście nieodłączne roboty drogowe obejmujące różne odcinki, kiedy to prędkość ta ma jeszcze inną wartość. Nie bez zaskoczenia uznałem, że Yanosik GTR na tej trasie zwyczajnie się… gubi. Z jednej strony o tyle dobrze, że prędkość ta zawsze była zaniżona, nigdy zawyżona, ale niemały stres wywołuje moment, kiedy na odcinku, gdzie obowiązuje prędkość 100 km/h jedziemy spokojnie dziewięćdziesiąt siedem, a wyświetlacz sugeruje, że za bardzo szarżujemy w tym terenie zabudowanym ;). Gdyby nie to, że tę trasę pokonuję dosyć regularnie, to może nawet dałbym się na to nabrać?
Na dobrą sprawę, we wszystkich innych miejscach Yanosik GTR radził sobie z ograniczeniem prędkości bez żadnego problemu, ale sztuką nie jest pokazanie kierowcy, że w tym oczywistym terenie zabudowanym obowiązuje 50 km/h, a na autostradzie może jechać 140 km/h – terminal powinien służyć przede wszystkim w tych miejscach wątpliwych, w których obowiązujące przepisy zmieniają się dosłownie co chwilę. Kolejną rzeczą, która zwróciła moją uwagę jest brak uwzględnienia zwiększenia ograniczenia prędkości w obszarze zabudowanym – po godzinie 23:00 urządzenie nadal wskazuje pięćdziesiątkę, choć zgodnie z przepisami możemy spokojnie sunąć sześćdziesiąt ;).
Wskaźnik ECO, Yanosik Parking oraz podsumowanie trasy
Skoro już przy prędkości jesteśmy, to nie sposób nie wspomnieć o wskaźniku ECO, który moim zdaniem jest… zwyczajną wydmuszką i ciekawostką ;). Postanowiłem dowiedzieć się u źródła, w jaki sposób obliczany jest ten parametr i zamieszczam Wam poniżej odpowiedź, którą otrzymałem:
W analizie stylu jazdy brane są pod uwagę m.in. takie czynniki, jak: stosowanie się do przepisów czy płynność jazdy (gwałtowne lub płynne przyspieszanie/hamowanie). Szczegółów obliczania stylu jazdy nie możemy zdradzać, gdyż jest to objęte tajemnicą handlową.
Być może nie jestem drogowym mistrzem ekonomii, ale jeżdżę dosyć „równo”, zaś samo urządzenie co rusz zmieniało zdanie pomiędzy moją skrajną rozrzutnością, a zupełną ekologią. Prawdę mówiąc, tej funkcji mogłoby nie być, bo określanie ekonomii/ekologii jazdy na podstawie wskazań GPS, a nie akcelerometru i odczytów silnika jest w moim odczuciu bezużyteczne. Nieco inaczej byłoby, gdyby Yanosik GTR miał możliwość pobierania danych z wpinanego do gniazda OBDII Yanosika Connect…. ale to już snucie marzeń ;). Z drugiej strony, funkcja ta – choć moim zdaniem zupełnie niepotrzebna – w niczym nie przeszkadza, a być może dla niektórych będzie stanowiła ciekawostkę.
Kolejną godną uwagi rzeczą jest usługa Yanosik Parking. Jedynym mankamentem tej funkcji jest… opłata miesięczna, która wynosi 2 złote – oczywiście nie musimy wcale aktywować SkyCasha na swoim GTR-ze. Niestety, nie udało mi się zbyt wiele razy sprawdzić tej opcji, ale muszę przyznać, że działa wyśmienicie – gdy tylko pojawimy się w stosownej strefie, symbol P podświetli się, a my będziemy mogli ustawić czy parkujemy na dany czas, czy za daną kwotę. W gruncie rzeczy, to by było na tyle – całość jest po prostu niesamowicie wygodna i działa, jak należy, ale sami musicie się zastanowić, czy jest to dla Was warte zawrotnych dwóch złotych miesięcznie. Nadmienię tylko, że „portfel”, z którego pobierane są opłaty, jest tak naprawdę rachunkiem przedpłaconym, trzeba więc pilnować parkingowych wydatków, ale jednocześnie możemy łatwo sprawować nad nimi kontrolę.
Kilka słów warto byłoby poświęcić również automatycznemu wyłączaniu. Yanosik GTR podsumowuje przejechaną przez nas trasę po wykryciu zatrzymania się w danym miejscu i sęk w tym, że… nie idzie mu to zbyt dobrze. Podczas parkowania pod domem na ogół zdążę wyjść z samochodu, zanim urządzenie zorientuje się, że to już koniec, w zamian niejednokrotnie zdarzyło mi się zerknąć na podsumowanie trasy stojąc w korku. Z punktu widzenia praktycznego zdecydowanie wolałbym, aby podsumowanie włączało się dokładnie wtedy, kiedy ma to miejsce w przypadku posiadanego przeze mnie prywatnie wideorejestratora – Yi Smart Dash, którego recenzję na Tabletowo przygotował dla Was Andrzej. Z drugiej strony, bateria spokojnie wytrzymuje porządne kilkanaście minut bez prądu, ale z trzeciej strony… czy to w ogóle potrzebne? Owszem, ten czas wystarczy na przeniesienie urządzenia między samochodami bez jego wyłączania, ale… komuś to potrzebne? ;)
Mam nadzieję, że nie pogniewacie się, że w recenzji niewiele poświęciłem samej analizie interfejsu, ale pisząc to zdanie zauważyłem, że przekroczyliśmy już barierę dwóch i pół tysiąca słów. Powiem zatem, że w ustawieniach natrafimy przede wszystkim na skromne, acz wystarczające, możliwości personalizacji interfejsu właśnie. Jeżeli chodzi o jeszcze jedną uwagę, to… odlepiła mi się blaszka. Brzmi to prozaicznie, ale po kilku(nastu) tygodniach użytkowania Yanosika GTR na uchwycie magnetycznym dołączonym przez producenta, specjalny kawałek metalu przyklejony na tył urządzenia postanowił zwyczajnie się odlepić. Prawdopodobnie to kwestia bardzo mocnego magnesu, nie nadmiernie mocnego kleju i stosunkowo mało współpracującego materiału, z którego wykonane jest samo urządzenie – z ręką na sercu mogę powiedzieć, że do przygotowania powierzchni do klejenia jeszcze nigdy nie przyłożyłem się aż tak mocno. Co prawda zdejmowałem urządzenie z uchwytu stosunkowo często, prawdopodobnie częściej niż przeciętny użytkownik, ale mimo wszystko sprawy nie powinny potoczyć się aż tak szybko.
W związku z tą sytuacją mam skromne przemyślenie – obudowa GTR-a mogłaby być metalowa, choć muszę przyznać, że kilka(naście) upadków, jakie Yanosik przeżył w związku z odpadaniem od uchwytu, nie zostawiło po sobie żadnego śladu, co jest dobrym świadectwem wytrzymałości. A co z nieszczęsną blaszką? Póki co postanowiłem użyć odpowiednio przyciętego plastra montażowego, który znalazłem w domu i wszystko wskazuje na to, że takie rozwiązanie sprawdzi się już dożywotnio ;).
Podsumowanie
Cóż pozostało mi powiedzieć na koniec… Yanosik GTR to na pewno nie jest urządzenie idealne, ale na swój sposób uzależniające. Kiedy podczas trwania testów zdarzało mi się prowadzić inny samochód, bez zamontowanego urządzenia, czułem się po prostu niezręcznie, choć nie było powodów, żebym obawiał się nieoznakowanego patrolu policji. Pytanie brzmi tylko… czy to dobrze?
Na pewno mogę powiedzieć, że Yanosik GTR ma tę przewagę nad aplikacją, że zdecydowanie mniej rozprasza. On po prostu zawsze jest na swoim miejscu i zwraca swoją uwagę tylko wtedy, kiedy jest to potrzebne, a my w razie potrzeby możemy zerknąć czy dobrze pamiętamy prędkość, z jaką powinniśmy się poruszać, choć niestety i to należy robić z pewnym przymrużeniem oka.
Zatem czy Yanosik GTR to sprzęt godny polecenia? Zdecydowanie tak. Szkoda tylko, że kosztuje aż tak dużo – bo stosunek ceny do oferowanych możliwości, jest wręcz horrendalny i nie zmieni tego nawet przyzwyczajenie. Niemniej, jeżeli ktoś sporo czasu i kilometrów spędza za kierownicą, a jednocześnie jest w stanie zainwestować kilkaset złotych w swojego prywatnego asystenta poruszania się po drogach, to po prostu warto.
Bonus dla wytrwałych!
Recenzja Yanosik GTR dobiegła już końca, ale na samo zakończenie tego wpisu mamy dla Was coś jeszcze. Zespół YetiWay i Yanosik razem z recenzowanym sprzętem podrzucił mi kod na darmowy, roczny abonament upoważniający do korzystania z YetiWay. Aplikacja ta, zwana przez samego producenta Yanosik Premium, jest zbliżona funkcjonalnością do recenzowanego urządzenia – na Waszej ulubionej, smartfonowej nawigacji wyświetla się pływające okienko przekazujące wyłącznie najważniejsze ostrzeżenia drogowe, bez żadnych reklam. Myślę, że ekipa odpowiedzialna za naszego karpackiego zbójnika nie obrazi się, jeśli tym kodem podzielę się z Wami. Jako że ostatnimi czasy ruszyło nasze redakcyjne konto na Instagramie, to tym razem to niewielkie rozdanie będzie opierało się właśnie na mediach społecznościowych. Wystarczy, że skomentujecie zdjęcie recenzowanego dziś urządzenia, które wrzuciliśmy na Instagram, pisząc kilka słów na temat tego, dlaczego to akurat do Was powinien trafić ten kod. Na odpowiedzi czekamy do końca jutrzejszego dnia, tj. 13 maja.