Xiaomi Redmi 4A po czterech miesiącach użytkowania – czy warto?

Xiaomi umiejętnie zagospodarowało dla siebie niszę urządzeń budżetowych, które wyróżniają się dobrej jakości materiałami wykończeniowymi oraz – co ważniejsze – całkiem dobrą kulturą pracy i wydajnością. Jednym z przedstawicieli tych tanich urządzeń jest Xiaomi Redmi 4A, którego można obecnie kupić już za ~350 złotych. Czy inwestycja w ten telefon będzie oznaczać dla Was zadowalającą kulturę pracy w typowym, codziennym użytkowaniu? Zobaczcie.

Wstęp

Xiaomi Redmi 4A otrzymałem na testy dość dawno. Na dworze było jeszcze ciepło, dni były długie, a średnia cena urządzenia oscylowała w okolicach pięciuset złotych. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że Redmi 4A zostanie u mnie na dłużej. Ot, ciekawostka, fajny tani telefon do zrecenzowania i do zapomnienia. Okazało się jednak, że wcale nie będzie mi łatwo zrezygnować z tego urządzenia. 

W trakcie tych czterech miesięcy Redmi 4A zaliczył kilka wycieczek, z powodzeniem sprawdzał się jako telefon awaryjny, z którego czasem korzystałem wraz z drugą kartą SIM, a za sprawą serii niefortunnych zdarzeń związanych ze smartfonem mojej mamy, przez 3-4 tygodnie urządzenie było także głównym smartfonem dla osoby starszej, która wiele innych smartfonów odesłała z kwitkiem, bo bliżej niesprecyzowane „coś” ciągle jej nie pasowało.

Pewnego rodzaju wspólnym mianownikiem tych wszystkich rzeczy, które opisałem dla Was powyżej jest to, że Xiaomi Redmi 4A w każdej z tych ról wywiązywał się dobrze. Zadyszki naturalnie czasem się zdarzały, bowiem jakby nie patrzeć, nawet logo Xiaomi nie oszuka specyfikacji technicznej, jednak w końcowym rozrachunku muszę stwierdzić, że Redmi 4A z telefonu „do zapomnienia” stał się telefonem „do rozważenia”. Bo warto.

Wideorecenzja

Wytrzymałość obudowy, czyli rzecz o plastiku

Od kilku lat zastosowanie w smartfonie plastikowej obudowy stało się pewnego rodzaju synonimem tandety. Generalnie zgadzam się z tym tokiem myślenia w ujęciu produktów flagowych, jednak w telefonach, które kosztują zaledwie 300 złotych, nie można uznać tego tworzywa za słabostkę. Może i nie gwarantuje ono wielkich wrażeń wizualnych, ale okazało się być tworzywem wystarczająco odpornym.

W czasie trwania testów telefon zaliczył jeden – całkiem konkretny – upadek na ziemię, jednak trawa i grunt w dużej mierze zamortyzowały uderzenie. Nie zdziwiło mnie zbytnio, że Redmi 4A wyszedł z tej próby bez szwanku. O wiele większe pochwały należą się natomiast za dzielne znoszenie trudów podróży w kieszeniach oraz damskiej torebce, która ma to do siebie, że zawsze potrafi kompleksowo przetestować wytrzymałość urządzenia.

Gwoli ścisłości należy też dopowiedzieć, że zastosowane tworzywo nie trzeszczy, a skok przycisku regulacji głośności nie stracił na swojej jakości niemal nic od chwili wyjęcia smartfona z pudełka. To kolejne urządzenie od Xiaomi, gdzie w kwestii jakości wykonania, bez względu na jego wycenę, nie można właściwie powiedzieć ani jednego złego słowa na jakość spasowania komponentów, która jest wręcz wzorowa.

Wyświetlacz – koniecznie z folią ochronną!

Xiaomi Redmi 4A oferuje wyświetlacz o kompaktowej przekątnej pięciu cali, który pracuje w rozdzielczości HD. Zagęszczenie wynosi 294 punkty na cal. Nie ma oczywiście mowy o takich fanaberiach, jak wąskie ramki czy format 18:9, ale to nie ta półka cenowa. Zaryzykuję stwierdzenie, że tylko osoba, która nie zna rynku, mogłaby od Xiaomi Redmi 4A tego wymagać i oczekiwać.

Mankamentem, który zdecydowanie warto rozwiązać na własną rękę, jest natomiast brak warstwy ochronnej Gorilla Glass. Producent postanowił zaoszczędzić nieco grosza i jest to ten element urządzenia, który gorąco zalecam Wam zastąpić folią ochronną bądź szkłem hartowanym. Każdy wyświetlacz bez warstwy ochronnej rysuje się po prostu łatwo i Xiaomi Redmi 4A nie będzie tutaj chlubnym wyjątkiem.

Nawet jeśli te trzy i pół stówy to większość Waszego budżetu, to szczerze zachęcam Was do wysupłania tych kilku dych i należytego zabezpieczenia wyświetlacza. Zaoszczędzi Wam to sporo nerwów w przyszłości i jednocześnie zwiększy żywotność smartfona. Przed nagrywaniem materiału wideo zdjąłem folię z mojego Redmi 4A i spojrzałem na nią pod słońce. Niewielkich rys było co najmniej kilkanaście, a – jak wiecie z poprzednich akapitów – smartfon raczej nie szorował po żwirze czy kamieniach ;)

Zamykając temat wyświetlacza muszę też stwierdzić, że jak na urządzenie za zaledwie kilka stów, smartfon od Xiaomi cechuje się zadowalającym poziomem jasności maksymalnej oraz całkiem niezłymi kątami. Nawet w słoneczne dni spokojnie można było korzystać z Redmi 4A na maksymalnym poziomie jasności, bez konieczności ślepienia w ekran. To zdecydowanie wartość dodana, wcale nie taka oczywista w tym przedziale cenowym.

Kilka ogólników o systemie i specyfikacji

Snapdragon 425, Adreno 308 i 16 lub 32 GB pamięci wewnętrznej to nie jest specyfikacja na miarę 2018 roku i trzeba to sobie już teraz powiedzieć. Mało tego, mamy tutaj również chyba najbardziej rozbudowaną nakładkę systemową – MIUI 8.5 Global. No to, na logikę, czy ten smartfon po czterech miesiącach pracy z wieloma aplikacjami tła, synchronizacją danych i sporą historią przeglądarki i social-mediów może działać płynnie? Wbrew wszelkiej logice, może.

Smartfon od Xiaomi pokazał się z nadspodziewanie dobrej strony. Czasem kupując urządzenie za kilka stów część odbiorców już w chwili zakończenia transakcji godzi się z tym, że gdy telefon zwolni – a to się „oczywiście musi stać” – to się go po prostu przywróci do ustawień fabrycznych i tak w koło Macieju, raz na kwartał, może raz na pół roku.

Redmi 4A wyłamuje się z tego błędnego koła, bowiem po tak długim czasie ostatnie, o czym bym myślał, to wyczyszczenie go, żeby znowu odzyskać szybkość i należyty komfort pracy. Owszem, są chwilowe przestoje, gdy telefon dociśniemy dużą ilością aplikacji w tle, jednak mogę wskazać wiele innych smartfonów w zbliżonej cenie, których lista grzechów będzie o wiele dłuższa.

Ponarzekam natomiast na wydajność w bardziej zaawansowanych graficznie grach, które po jakimś czasie potrafią już czasem pokazać użytkownikowi, czym jest to całe klatkowanie, ale akurat na tę niedogodność byłem jak najbardziej przygotowany. Niemożliwym jest stworzyć smartfona gamingowego w tej cenie i Wy również musicie sobie zdawać z tego sprawę. W prostsze tytuły naturalnie pogracie, jednak super-rozbudowane FPS-y czy wyścigówki to już nie ta liga. 

Tryb Lite, czyli Xiaomi ratuje seniorów

Uwaga, będzie dłuższa historia, którą warto się zainteresować tylko z dwóch względów. Po pierwsze, jeśli nie widzieliście wideorecenzji tego urządzenia, którą macie podlinkowaną powyżej, gdzie rozgadałem się o trybie Lite na dobre 1,5 minuty. Po drugie natomiast, jeśli rozważacie to urządzenie jako telefon dla osoby starszej bądź niedowidzącej. Pozostali spokojnie mogą przewijać niżej, do kolejnego podrozdziału.

Historia jest bardzo standardowa. Zakładam, że wielu z Was zetknęło się z problemem dopasowania swoich rodziców do świata XXI wieku. Wiecie, że smartfony są fe, że wystarczy telefon z klapką lub zwykły telefon komórkowy z małym ekranikiem. I tak miałem stosunkowo łatwą przeprawę, bo moja mama już od jakiegoś czasu używała smartfonów z mobilnym Windowsem.

Umie w social-media, nauczyłem ją, że robienie zdjęć telefonem i wysyłanie ich na maila bądź przez komunikator to prostsze niż transportowanie wszystkiego na kompa „przez kabelek”, więc po stłuczeniu wyświetlacza starej Lumii od początku wiedzieliśmy, że w grę wchodzi tylko i wyłącznie smartfon. A jako że część usług społecznościowych nie chce już działać na Windowsie, przyszła pora na Androida. I – dość niespodziewanie – na Xiaomi.

Była to bodaj druga-trzecia próba przejścia na Androida. Doświadczenia nauczyły mnie, że launcher, który imituje Windowsa, to nie jest odpowiedź na wszystkie problemy tego świata. To musiał być ładnie zgrany soft, który nie będzie stwarzał żadnych problemów osobie z nieco gorszym wzrokiem. Idealnie byłoby też, gdyby cena smartfona nie wydrenowała portfela. Na placu boju zostało już w tym momencie tylko kilka urządzeń, jednak to właśnie tryb Lite w Xiaomi okazał się być strzałem w dziesiątkę.

Proste reguły – na lewo masz szybkie kontakty. Do mnie, do męża, do osób z rodziny. Tutaj, na środku, możesz pisać SMS-y, telefonować i dzwonić, a na prawej ustawisz sobie budzik i kilka innych rzeczy. Do tego dodajmy wreszcie w pełni działające popularne social-media i wystarczający aparat, połączmy to z ceną ~350 złotych i dostajemy receptę na kapitalny telefon dla osoby starszej, która jest zbyt „Pro” na typowy telefon komórkowy, ale z racji gorszego wzroku nie lubi pracować na typowym interfejsie Androida.

Migracja i tłumaczenie tych kilku cech zajęło mi może z pół godziny. Zero pytań, bo po Windowsie wszystko było po prostu spójne, logiczne i oczywiste. Zresztą, w razie czego sprawę zamyka jedno zdanie – jak czegoś nie wiesz to naciśnij palcem o tutaj – pokazywałem na dolną belkę nawigacyjną. I w tym miejscu docieramy do tej części wpisu, gdzie Xiaomi dostanie po uszach.

Dolna belka nawigacyjna, czyli jak pokpić sprawę w czarnej wersji kolorystycznej Redmi 4A

Nie będę się zbytnio rozwodził, bo fakty mówią same za siebie. Dolna belka nawigacyjna nie jest nijak doświetlona i z tym można by jeszcze żyć w miarę komfortowo, gdyby producent wpadł na genialny pomysł nieco wyraźniejszego zaznaczenia ikon funkcyjnych Androida. Niestety, o tym też możecie zapomnieć. W sztucznym świetle, patrząc na telefon z ~40 centymetrów, widać idealnie czarny pasek pod ekranem.

To drażni, irytuje i komplikuje teoretycznie bezproblemową nawigację po interfejsie MIUI. Łatwo o pomyłki, zwłaszcza w kontekście osoby starszej, co w linii prostej prowadzi do narastającej irytacji i zniechęcenia. W razie czego oczywiście można usiłować tapnąć na Home, jednak powiedzmy sobie szczerze, tak mizerne oznakowanie tego elementu urządzenia to wręcz samobój w wykonaniu firmy.

Krótko o aparacie i wideo

13-megapikselowa matryca ze światłem f/2.2 i pojedynczą diodą potrafi zapewnić dobre zdjęcia nawet w nieco bardziej pochmurny dzień. Efekt przepalania nieba, jakże powszechny w budżetowcach, nie przytrafia się Redmi 4A zbyt często. Zdjęcia nocne naturalnie nie porywają, ale trudno też oczekiwać fajerwerków, gdy przypomnimy sobie o wycenie tego produktu. Podsumowując tryb foto, jest całkiem nieźle, jeśli pod uwagę weźmiemy cenę urządzenia.

Zdjęcia Kasi: 

Moje zdjęcia:

Materiały wideo rejestrują sporo szczegółów, to in plus. Drugim atutem jest płynne przybliżanie kadru. Nie ma tego dziwnego, jakby rwanego klatkowania, które czasem można spotkać w tańszych konstrukcjach. Warto jednak wiedzieć, że stabilizacja obrazu ominęła to urządzenie, także wszystkie drgania – co świetnie widać na materiale wideo – są przenoszone na nagranie, które tym samym sporo traci na jakości.

Podsumowanie

Bardzo polubiłem Xiaomi Redmi 4A. To telefon, który oferuje nadspodziewanie wiele, kosztując przy tym zaskakująco mało. Trzy i pół stówy kosztuje całkiem komfortowa praca, świetny tryb Lite, poprawny aparat, dobry wyświetlacz i ładnie grający pojedynczy głośnik. To niewiele. Powiedziałbym, że to wręcz brzmi jak promocja. Bateria przeważnie pozwala na dwa dni pracy z dala od ładowarki, a czas na ekranie w trybie mieszanym oscyluje w okolicach 5-6 godzin.

Żeby jednak nie było tak kolorowo, raz jeszcze skarcę totalnie beznadzieją w ujęciu widoczności dolną belkę nawigacyjną. To jest element do poprawy, bowiem wiele innych firm rozwiązało tę kwestię w swoich budżetowcach o wiele, wiele lepiej. Pamiętajcie też o tym, że Xiaomi Redmi 4A nie jest już telefonem zbyt rozwojowym, zarówno w ujęciu dalekosiężnych planów aktualizacji, jak i hardware’u.

Sądzę jednak, że dla specyficznego grona odbiorców, do którego zaliczam m.in. osoby starsze, a także nastolatków, dla których ma to być pierwszy smartfon, to dalej więcej niż dobra opcja. Generalnie, jeśli chcecie polecieć po kosztach i nie oczekujecie od smartfona, aby ten oferował topową wydajność w każdym aspekcie, myślę, że warto spojrzeć na Xiaomi Redmi 4A ciepłym wzrokiem.

Xiaomi Redmi 4A kupicie oczywiście między innymi u naszego Partnera, tj. w Komputroniku!

https://www.tabletowo.pl/2017/03/10/recenzja-test-xiaomi-redmi-4a/

Xiaomi Redmi 4A po czterech miesiącach użytkowania – czy warto?
7.5
OCENA