Trzecie doniesienie w ciągu dwóch tygodni o tym, że kolejny smartfon Xiaomi wybuchł, to stanowczo za dużo. Co gorsza, dotyczą one nie jednego, a trzech różnych modeli (ale – co ciekawe – z jednej rodziny produktowej): Mi 4i, Mi 5 i Mi 4C. Tym razem sprawa jest nam wyjątkowo bliska, ponieważ dotyczy naszego rodzimego podwórka.
Jeden z użytkowników Wykopu przeżył zeszłej nocy prawdziwy horror (wiem, zdanie to brzmi jak żywcem wyjęte z Faktu, ale postawcie się na jego miejscu – na pewno nie byłoby Wam wtedy do śmiechu). Zielonycukierek (taki nick ma wspomniany user) spał sobie smacznie, aż w pewnej chwili obudziły go syczenie i smród. A po chwili z jego Mi 4C zaczął unosić się dym i posypały się iskry.
Co gorsza, smartfon leżał bezpośrednio obok głowy użytkownika, więc zdarzenie to mogło zakończyć się naprawdę tragicznie. Na szczęście zielonycukierek najwyraźniej miał wyjątkowo lekki sen, co uratowało jego zdrowie, a być może nawet życie.
Żeby tego było jeszcze mało, smartfon w tym czasie nie był podpięty do ładowarki, a po prostu leżał na łóżku i zapewne rano miał obudzić swojego właściciela. I owszem, obudził go, ale nie rano, a w środku nocy i na pewno nie w taki sposób, w jaki miał to zrobić.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że smartfon został zakupiony w lutym, czyli cztery miesiące temu, na AliExpress. Sprzedawca ma 54 tysięcy ocen, z czego aż 97% pozytywnych. Wszystko więc powinno być w porządku. Ale nie jest. Użytkownik zastanawia się teraz, czy pisać do sklepu (od razu wątpi, że to chyba nie ma sensu, bo może zostać zlany), czy może bezpośrednio do producenta (w takiej sytuacji ma gwarancję odzewu i jakiejkolwiek reakcji).
Xiaomi ostatnio za często musi mierzyć się z takimi sytuacjami. Tylko w przeciągu ostatnich dwóch tygodni pojawiły się już trzy afery (a właściwie to cztery, jeśli dołączyć do tego podobną akcję z Mi Band 2), a to zdecydowanie za dużo. Jeśli na tym się nie skończy, to wizerunek marki może bardzo ucierpieć. A tej nie są potrzebne kolejne zmartwienia – wystarczy jej już, że jej smartfony nie sprzedają się tak dobrze, jak jeszcze niedawno.
Już teraz, będąc na miejscu przeciętnego klienta, czyli takiego, który jest niezbyt zorientowany w temacie i polega głównie na tym, co przeczyta lub usłyszy o danej marce, trzy razy zastanowiłbym się nad zakupem urządzenia Xiaomi. Zwłaszcza, że konkurencja jest duża i rywale oferują podobny sprzęt za podobne pieniądze. Nad chińskim Apple zbierają się coraz ciemniejsze chmury i chwilowo jego sytuacja nie wygląda zbyt ciekawie.
Oczywiście można też pokusić się o teorię spiskową, że to właśnie konkurencja wyciąga coraz cięższe działa przeciwko Xiaomi i z premedytacją spycha ją z piedestału, fabrykując takie akcje. Czy tak jest – nie wiem. Prawda jest taka, że co jakiś czas wybuchają smartfony różnych marek. O Xiaomi słyszy się jednak ostatnio za często. A to niedobrze.
Aktualizacja:
W związku z tym, że przez wielu Czytelników tytuł artykułu został uznany za zbyt krzykliwy i nieobiektywny, postanowiłem go zmienić na bardziej neutralny. Natomiast co do samego artykułu, to jest on tak rzetelny, jak to tylko możliwe – wszystkie fakty są zgodne z tym, co podał Użytkownik Wykopu.
Nie jest też tak, że z premedytacją oczerniam całą markę. Faktem jednak jest, że ostatnio wokół jej produktów jest zbyt dużo złego zamieszania, a to na pewno nie wpływa pozytywnie na jej wizerunek i na to właśnie zwracam uwagę.
I jeszcze jedno: jeśli uważnie nas czytacie, to powinniście zauważyć, że ganimy wszystkie niekorzystne dla klientów zachowania producentów – bez względu na to, czy jest to Samsung, Apple, Huawei czy jeszcze ktoś inny. Nikt na tym portalu nie jest faworyzowany.
Aktualizacja 2:
Należy Wam się jeszcze słowo wyjaśnienia sytuacji z Xiaomi Mi 5. Otóż jeden z naszych Czytelników, Nezumi, poddał w wątpliwość wiarygodność zdjęć, opublikowanych przez Phone Radar. Prawdopodobnie są one spreparowane (jak do tego doszedł, możecie dowiedzieć się z tego komentarza).
Aktualizacja 3 (15.08.2016):
Użytkownik, którego spotkała cała ta przykra sytuacja, najpierw próbował skontaktować się ze sklepem, jednak nie przyniosło do żadnego rezultatu. Dlatego zwrócił się bezpośrednio do producenta. Xiaomi, zgodnie z oczekiwaniami, od razu zajęło się sprawą. Uszkodzony Mi 4C został odesłany do fabryki w Singapurze, gdzie ma zostać poddany ekspertyzie, zaś zielonycukierek otrzymał nowiuśkiego Mi 5, a do tego jeszcze kamerkę oraz kijek do selfie.