Choć pod koniec marca poznaliśmy cennik pierwszego elektrycznego auta Xiaomi, to producent wciąż informuje o pewnych niuansach związanych z SU7. Wśród kilku detali pojawiła się także informacja, po której Tesla może spać spokojnie… przez jakiś czas.
Wolniejszy, niż zakładano
Okazuje się, że Xiaomi SU7 Max w teorii nie jest takie szybkie, jak podaje karta specyfikacji auta. Niektóre testy pokazały, że samochód rozpędza się od 0 do 100 km/h w ok. 3,09 sekund, natomiast firma podaje wartość 2,78 sekund. Czy producent celowo wprowadził klientów w błąd?
Nie do końca. Okazuje się bowiem, że niektóre serwisy mierzą akcelerację samochodu wraz z czasem startu. Xiaomi postanowiło podać natomiast wartość, jaka związana jest z pominięciem tego czynnika. Drobnostka, ale kto wie – może jakiś kupujący może poczuł się oszukany przez dodatkowe 0,31 sekund przy rozpędzaniu się. Nie jest to jednak odosobniony przypadek – wiele firm produkujących auta elektryczne lubi zaniżać ten parametr w podobny sposób, czym udowadnia, że to, co widzimy na papierze, nie przekłada się 1:1 na rzeczywistość.
Producent wyjaśnił również pewne kwestie związane z łącznością. Ujmując to w dużym skrócie – właściciele smartfonów z Androidem mogą połączyć się poprzez CarLink lub streamować muzykę i wideo za pomocą DLNA. Natomiast posiadacze iPadów mogą zamontować tablet na specjalnym uchwycie za przednim fotelem i pobrać aplikację do sterowania klimatyzacją lub multimediami.
Co się tyczy gwarancji i okresowego przeglądu – Xiaomi nie ogranicza jej wyłącznie do pierwszego właściciela. W zależności od tego, który próg zostanie przekroczony jako pierwszy, producent przewiduje koszty na poziomie 480 juanów (~265 złotych) za pierwszy rok lub 20 tys. kilometrów, 750 juanów (~415 złotych) za drugi rok i 1400 juanów (~745 złotych) za trzeci rok.
Xiaomi na europejskich drogach? Może kiedyś
Serwis ITHome, który podsumował Q&A przeprowadzone przez Xiaomi na platformie Weibo, wyłapał również informację związaną z pojawieniem się SU7 na innych rynkach. Niestety, gigant nie przewiduje póki co opuszczać lokalnego poletka.
Z jednej strony wielka szkoda, że termin globalnego debiutu elektrycznego samochodu można wpisać jako „nie wiadomo kiedy”. Z drugiej strony, Xiaomi jeszcze na dobre nie rozkręciło sprzedaży w ojczyźnie. Nie ma co oczekiwać, że nagle rzuci się na niezbadany teren i utopi juany w nietrafionej inwestycji, która wymaga infrastruktury, zaufania do produktu lub marki i innych czynników, na które producent może nie mieć wpływu.
Tym samym walka Tesla vs. Xiaomi na amerykańskim i europejskim rynku musi zostać odłożona w czasie. Wszyscy jednak wiemy, że jest ona nieunikniona.