Nie lubię krytykować gier wideo, tym bardziej, jeśli mowa o polskich deweloperach. Niestety, czasem trzeba spojrzeć prawdzie prosto w oczy i zmierzyć się z brutalną rzeczywistością. I dziś – niestety – będę musiał to zrobić, bo demo Outriders srogo mnie rozczarowało.
People Can Fly to polskie studio, które w przeszłości wyprodukowało naprawdę niezłe tytuły, takie jak Painkiller, Gears of War: Judgment czy Bulletstorm, czyli bardzo lubiane przeze mnie strzelanki, które również i przez innych graczy były w większości ciepło przyjęte.
Jednak pomimo tych wcześniejszych obiektywnie udanych produkcji, kolejna gra tego studia w ogóle mnie nie ekscytowała i na premierę Outriders nie czekałem prawie w ogóle. Po zagraniu w przedpremierowe demo najnowszej gry People Can Fly, lekko zmieniłem swoje nastawienie, bo teraz na pełną wersję Outriders… nie czekam już wcale.
Demo Outriders – zapis rozgrywki z Xbox Series S
Prolog? Do wyrzucenia
Przy tworzeniu gier wideo jest taka niepisana zasada, że początek gry powinno się tworzyć (lub wrócić do jego tworzenia) podczas końcowego etapu produkcji całego projektu. Dlaczego? Twórcy pod koniec pracy wiedzą już z grubsza co w grze udało się najbardziej, a ta wiedza pozwala stworzyć wciągający początek, który bazuje na późniejszych udanych elementach gry.
A nie ma co ukrywać, że wstęp do gry jest bardzo ważny i powinien być on jak najlepiej skonstruowany, by zachęcić graczy do dalszej rozgrywki, a nie do zwrotu gry na platformie Steam. I zdaje się, że People Can Fly o tym zapomniało.
Początek Outriders jest strasznie nudny, tym bardziej, jak na standardy gatunku trzecioosobowych strzelanek. Całość dłuży się niemiłosiernie i jest po prostu nieciekawa, co jest o tyle dziwne, że świat i fabuła gry są dobrze napisane. Niestety, od pierwszego uruchomienia gry, do pierwszej sceny, w której możemy cokolwiek zrobić, mijają ponad 4 i pół minuty.
I niestety to, co dzieje się później, też nie jest jakoś szczególnie ciekawe. Samouczek jest po prostu stanowczo zbyt długi i do pierwszej PRAWDZIWEJ wymiany ognia dochodzi dopiero po… 20 minutach!
A co najlepsze, potem i tak mamy masę zbędnych przerywników filmowych i słabo zaprojektowanych „zapychaczy”. Do domyślnej rozgrywki, gdzie zdobywamy pierwszą zdolność (które są poniekąd rdzeniem całej gry), docieramy po prawie 40 minutach. To z pewnością zbyt późno, tym bardziej jak na demo, które powinno nas do gry zachęcić.
Dla porównania, w takim Destiny 2 do pierwszej ciekawej i rozbudowanej sceny akcji dochodzi się po zaledwie 4 minutach, a nie uważam, by gra ta, była dużo gorsza pod względem narracji i fabuły. Prolog Outriders jest po prostu niepotrzebnie wydłużany i pewny jestem, że wielu graczy może się przez to od gry odbić, a szkoda, bo dalej jest już nieco lepiej.
Rozgrywka? Nic odkrywczego
Choć do ideału jest daleko. Po przejściu całego dema, które zajęło mi ok. 2,5 godziny, mogę napisać tylko jedno – wynudziłem się tu jak jasna cholera. I nie chodzi tu tylko o sam samouczek. Zacznijmy jednak od podstaw.
Outriders to trzecioosobowa strzelanka kooperacyjna, którą najłatwiej przyrównać do lootershootera, takiego jak, chociażby, Borderlands 3 czy Destiny 2, choć moim zdaniem grze People Can Fly bliżej do tego pierwszego.
Z racji tego, że to gra z kamerą zza pleców postaci, ważnym elementem rozgrywki jest tu korzystanie z osłon, tak jak, chociażby, w serii Gears of War (z którą to studio miało już w przeszłości „romans”) czy (bliżej gatunkowo) The Division 2.
Problem jednak jest taki, że to chowanie się za osłonami jest po prostu kiepskie i nie ma tego „feelingu” poruszania się postacią, jak w którejkolwiek z wyżej wymienionych gier. To samo tyczy się strzelania, które nie jest ani trochę satysfakcjonujące. Cały czas wydawało mi się, że strzelam zabawkowymi broniami Nerf, a nie „prawdziwymi” śmiercionośnymi pukawkami. A, co jak co, ale model strzelania i chodzenia jest bardzo ważny w tego typu produkcjach.
To oczywiście mogą być moje osobiste odczucia, które spowodowane są tym, że przez ostatnie miesiące sporo gram w Gears 5 i Call of Duty Warzone, które pod względem mechanik systemu osłon i strzelania deklasują Outriders na każdym kroku. Najgorsze jednak jest to, że najnowsze dzieło People Can Fly nie ma dla mnie ani jednej rzeczy, która mogłaby przyciągnąć mnie na dłużej.
Fabuła i świat, choć interesujące, nie są niczym nowym i jest to kolejna gra wpisująca się w sztampowy gatunek „Sci-Fi/Post-Apo”, którego mam już powoli przesyt. Rozgrywka również nie jest w żadnym stopniu odkrywcza, bo jest to po prostu takie trzecioosobowe Destiny 2, choć gra stara się unikać niektórych nietrafionych rozwiązań swojego konkurenta. I rzeczywiście Outriders robi kilka rzeczy lepiej, jak na przykład zarządzanie ekwipunkiem – to rzeczywiście jest wygodniejsze i zajmuje mniej czasu.
Problem w tym, że pozostałe podstawy rozgrywki są po prostu znacznie prostsze i gorzej zaprojektowanie niż u wszystkich innych znaczących konkurentów, przez co cały czas ma się wrażenie grania w tytuł mniej zaawansowany i tańszy – a przez to i również mniej satysfakcjonujący i wciągający.
Taki rozwój postaci w Outriders w większości polega nie na odkrywaniu wielu nowych i różnorodnych umiejętności i ich rozbudowie, a na zwykłym podbijaniu statystyk „+10% do obrażeń z ognia”. Aktywnych umiejętności jest tu znacznie mniej niż pasywnych.
Grę oczywiście ratuje kooperacja, bo – jak wiadomo – we wszystko gra się lepiej ze znajomymi. Tu jednak pojawia się kolejny problem, silnik sieciowy Outriders jest dość przeciętny, na wszystko musimy tu czekać, jest tu stanowczo za dużo ekranów wczytywania, a na deser przeciwnicy potrafią zachowywać się idiotycznie, np. skupiając się tylko na jednym graczu, ignorując kompletnie pozostałych, co psuje balans gry i jest po prostu irytujące.
Na zakończenie posilę się tutaj danymi ze strony GRYOnline.pl, która chyba ze wszystkich stron tego typu w Polsce jest najbardziej miarodajna, jeśli chodzi o obliczanie oczekiwań graczy. I tu Outriders nie przekroczyło nawet 5 punktów na 10, jeśli chodzi o oczekiwania graczy na wszystkich dostępnych platformach. To dość słaby wynik, tym bardziej jak na grę, która udostępniła darmowe demo przed premierą i w które zagrało ponad 2 miliony osób.
Z drugiej jednak strony, na dzień, w którym piszę ten tekst, Outriders znajduje się na szóstej pozycji bestsellerów Steam. Ciekawy więc jestem, jak finalnie gracze przyjmą najnowsze dzieło People Can Fly. Ja, pomimo swojego ogromnego sceptycyzmu do tego tytułu, trzymam za niego kciuki. Może po prostu nie jestem targetem Outriders?
A strona techniczna?
Tu też niestety nie mam zbyt wielu pochlebnych słów w stronę Outriders. Gra na moim Xboksie Series S wygląda kiepsko, prezentując oprawę, której bliżej raczej do zeszłogeneracyjnego Xboksa One niż do konsoli nowej generacji, nawet tej tańszej.
Jest to dość zadziwiające, bo poprzednie gry tego studia prezentowały bardzo dobrą oprawę graficzną na dzień swojej premiery, a w przypadku Outriders jest niestety bardzo przeciętnie. Na plus za to płynność na poziomie stałych 60 klatek na sekundę.
Reszta też raczej rozczarowuje, poczynając od skali świata, a przynajmniej tego, co zaprezentowano mi w wycinku gry dostarczonym w demie. Mapy nie dość, że były małe, „korytarzowe” i dość powtarzalne, to jeszcze podzielone na kilka regionów, pomiędzy którymi oglądać musimy ekrany ładowania, co podczas gry online potrafi mocno napsuć krwi, czekając na pozostałych graczy np. z konsolami starej generacji.
Wspominałem wcześniej o dość kiepskim systemie poruszania się, co niestety bezpośrednio przekłada się też na same animacje. Co ciekawe, animacje zdolności specjalnych są naprawdę niezłe, ale już takie podstawowe czynności, jak poruszanie się, wygląda bardzo przestarzale. To samo tyczy się mimiki twarzy, którą chyba najlepiej po prostu przemilczę.
I słówko jeszcze o polskim dubbingu – ten jest tragiczny. Na tak złą pełną polską lokalizację nie natknąłem się już dawno. Nie dość, że głosy nie pokrywają się z wyświetlanymi dialogami na ekranie (i to dosłownie co drugie zdanie!), to w dodatku aktorzy głosowi brzmią tak, jakby nie do końca wiedzieli, co dzieje się na ekranie. Szkoda, lepiej przełączyć się więc na angielskie głosy i polskie napisy.
Czy jest na co czekać?
Premiera pełnej wersji Outriders jest już tuż za rogiem. Gra zadebiutuje 1 kwietnia na PC, PlayStation 4, PlayStation 5, Xbox One, Xbox Series X|S, a także Google Stadia w cenie od 250 do nawet 270 złotych, w zależności od wybranej przez nas platformy. I tu jest – moim zdaniem – pies pogrzebany.
Outriders reklamowano przez ostatnie miesiące z „wielką pompą”, a jak się okazuje… jest to dość kameralna i prosta gra, której daleko do pełnoprawnego tytułu AAA, jeśli chodzi o stronę techniczną, jak i zawartość, choć ten drugi aspekt przyjdzie nam jeszcze w pełni ocenić po premierze gry.
Najgorsze jednak jest to, że po udostępnionym demie, nie wiem czy chciałbym do Outriders jeszcze kiedykolwiek wracać, nawet wtedy, gdyby była to gra free to play. Na rynku jest po prostu zbyt wiele lepszych alternatyw, w postaci, chociażby darmowego Destiny 2 czy – w mojej opinii znacznie lepiej prezentującego się – The Division 2, które można wyrwać już za kilkanaście złotych.
Ale kto wie? Może pełna wersja Outriders będzie znacznie lepsza i posypię swoją głowę popiołem, przepraszając za swoje słowa People Can Fly? Mam szczerze taką nadzieję, ale niestety na ten moment – to, co zaprezentowało mi demo Outriders, nie napawa mnie optymizmem i koniec końców zmuszałem się do przejścia całego udostępnionego pierwszego rozdziału.
Pamiętajcie jednak, że to tylko moje zdanie. Polecam więc wyrobić sobie własne, ponieważ demo Outriders możecie jeszcze sprawdzić za darmo na PC i konsolach.