Ta historia będzie o Windows Phone i jego następcy, Windows Mobile 10, których twórcy zaprzepaścili szansę na wydarcie dość sporego kawałka rynku mobilnego i możliwość większego kreowania tej gałęzi technologii. Jednak z kronikarskiego obowiązku przypomnę jeszcze tylko inne mobilne OS, które miały jakiekolwiek szanse zawojowania naszych serc, a i ich historia będzie świetnym tłem dla naszej historii. Oczywiście jestem świadomy istnienia takich mobilnych systemów, jak: MeeGo, SailfishOS, FirefoxOS czy mitycznego Ubuntu na telefony, ale one – może oprócz MeeGo Nokii – nie miały szans na podbicie rynku.
Telefony GSM, które pojawiły się w połowie lat 90-tych ubiegłego wieku, na zawsze już zmieniły oblicze komunikacji międzyludzkiej. Z prostych urządzeń do przekazywania rozmów głosowych oraz krótkich wiadomości tekstowych, z biegiem lat wyewoluowały w dzisiejsze smartfony, którymi możemy zrobić niemal wszystko, o czym nam się tylko zamarzy. Przelew do banku leżącego na drugim krańcu świata, zakupy w Chinach, wynajęcie auta na godziny, wymierzenie pokoju, nakręcenie i zmontowanie filmu oraz wiele, naprawdę wiele, innych czynności, o jakich nawet nie śniło się nam jeszcze kilka lat temu. I wszystko dzięki maleńkim urządzeniom z Androidem i iOS na pokładzie… Na początku ery smartfonowego rynku było takich OS zdecydowanie więcej, ale szybko przykrył je kurz zapomnienia. Niestety, ich brak na dzisiejszych urządzeniach wynika nie tylko z faktu, że były zauważalnie gorsze od Zielonego Robocika i nadgryzionego Jabłka. O nie, wbrew pozorom kilka z nich miało duży potencjał i mogły swego czasu dość mocno namieszać na rynku, ale korporacje za nimi stojące, źle oceniły siłę przebicia, zlekceważyły konkurencję oraz popełniły kardynalne błędy, w wyniku czego wspomniane OS wylądowały na śmietniku historii. A szkoda…
Jeżynki słodki czar… ;)
Pierwszy mobilny system, o jakim chcę wspomnieć, to Blackbery OS autorstwa firmy, który kiedyś niepodzielnie królował na rynku i przez długi czas był pierwszym wyborem dla niemal każdego przedsiębiorcy, kadry menedżerskiej czy… polityka. Sprzęt od tej firmy był niemal od zawsze wręcz synonimem bezpieczeństwa oraz prywatności, ale miał jedną wadę – mogliśmy go spotkać tylko i wyłącznie na sprzęcie z logiem Jeżynki. Warto w tym miejscu wspomnieć o rewelacyjnym komunikatorze BlackBerry Messenger, który stanowił część pakietu BIS, usługi BB i jednocześnie który był najlepszym i zarazem najbezpieczniejszym komunikatorem mobilnym w tamtych czasach. Co więcej, by korzystać z BB Messengera w ramach usługi BIS, nie potrzebowaliśmy pakietu internetowego, nawet za granicą. Ówczesne ceny za korzystanie z internetu mobilnego były dość wysokie, a dzięki temu rozwiązaniu, mogliśmy nadal rozmawiać przez komunikator bez martwienia się o koszty, nawet podczas zagranicznych wyjazdów. Niestety, mogliśmy rozmawiać tylko z innymi użytkownikami z wykupioną usługą BIS, a nie każdego było na to stać. BB niemal całkowicie umarło na urządzeniach mobilnych, bo tutaj zabrakło czegoś jeszcze, crème de la crème, czyli aplikacji, których to gorszy i tańszy konkurent, czyli Android, posiadał dużą liczbę. Nie wystarczyło legendarne bezpieczeństwo czy ultra wygodna fizyczna klawiatura, na której dużo lepiej się pisało niż na jakiejkolwiek ekranowej, los urządzeń BlackBerry został przypieczętowany. Jednak nadszedł w końcu ten czas, kiedy klienci masowo wybierali kolejne iPhone’y czy urządzenia z Androidem, zapominając o sprzęcie z logiem Jeżynki. Zarząd Blackberry nie dość szybko zorientował się, że klient wybiera produkt może i nieco gorszy, ale oferujący dużo więcej niż ich platforma, który zarazem jest bardziej… modny. Dziś BB jest niszową firmą i nie zmieniają tego stanu rzeczy nawet kolejne premiery smartfonów tej firmy z Androidem na pokładzie. Obecnie smartfony z jeżynką na obudowie mają dość znikomy promil udziału w rynku urządzeń mobilnych, choć jeszcze dobrych kilka lat temu żaden poważny biznesmen czy polityk nie pokazywał się bez takiego sprzętu. Czasy oraz preferencje klientów mocno się zmieniły przez te lata i niestety powoli nadszedł przyznać, że za kilka lat, być może, firma RIM zniknie z rynku.
Samsung stworzył coś fajnego ale jak zwykle, diabeł tkwił w szczegółach…
Drugi system, o jakim chciałem wspomnieć, to Bada OS, która była w pełni autorskim rozwiązaniem Samsunga, oparta – podobnie jak Android – na jądrze Linuksa. System był nad wyraz dojrzały jak na tamte czasy i, co więcej, na starcie miał dość dużą bazę działających aplikacji, choć nadal skromniejszą niż miał już ówczesny Android. Skoro było tak dobrze, to dlaczego urządzeń z tym OS od wielu lat nie widać na rynku? Samsung popełnił tutaj jeden, ale za to kardynalny błąd. O ile Android był darmowy i każdy producent mógł go bezpłatnie instalować w swoich smartfonach, tak Bada OS pojawiła się tylko na urządzeniach Samsunga. Powołano do życia nową, budżetową linię smartfonów z rodziny Wave, na których zainstalowany został nowy OS i która miała walczyć z mulącym wówczas Zielonym Robocikiem. Co więcej, mimo wypuszczenia na rynek linii Wave, Koreańczycy nadal produkowali całą gamę smartfonów z OS od Google, więc siłą rzeczy wielu klientów wolało wybrać platformę, którą, skądinąd słusznie, uznali za bardziej przyszłościową i lepiej ją znali. Samsung po dwóch latach dokładania do tego interesu, musiał z bólem serca w końcu uznać, że Bada OS nie podbije już rynku mobilnego i zamknął cały projekt, by skupić się na tworzeniu Tizen OS, który co prawda już nie pojawił się na smartfonach, ale dostał drugie życie i został zaadaptowany do potrzeb Smart TV Samsunga. Trzeba przyznać, że to był strzał w przysłowiową dziesiątkę, bowiem TizenOS funkcjonalnością oraz prędkością działania bije na głowę Android TV, który króluje u konkurencji.
I nastał ten, który mógł rozbić duopol Androida i iOS…
Pod koniec roku 2010 zadebiutował Windows Phone 7, który miał być odpowiedzią na ekspansję urządzeń z Androidem na pokładzie. Microsoft zdecydował się na całkowicie nowatorskie podejście i pokazał całkowicie nowy OS o prostym, oryginalnym interfejsie, niemający niemal nic wspólnego z wcześniejszym Windows Mobile 6.5, którego ubito krótko przed premierą WP7. Co więcej, sam interfejs Metro UI, później zwany ModernUI, urzekał prostotą, elegancją oraz funkcjonalnością i nie był w żadnym stopniu kalką czy zrzynką z iOS, jak to mamy do czynienia w Androidzie. I tu ujawnił się pierwszy znaczący błąd Microsoftu, który szybko się zemści na przyszłości tego systemu. Steve Ballmer nie lubił niczego darowywać innym bez opłat, więc ustanowiono opłatę licencyjną dla każdego producenta, który zechce produkować telefon z tym systemem. I początkowo wydawało się, że Steve miał rację, bowiem wiele takich uznanych firm, jak Samsung, HTC, LG, Dell, Acer czy Huawei postanowiło zaryzykować i przygotowały smartfony z mobilnymi okienkami, które miały potencjał, by zagrozić hegemonii Androida. Jednakże wielu graczy na tym rynku postanowiło poczekać i zostać przy sprawdzonym OS od Google’a i zobaczyć jak rynek zareaguje na nowy pomysł Microsoftu. Sam muszę przyznać, że WP7 nie był do końca dojrzałym systemem i cierpiał na wiele irytujących niedoróbek i tzw. chorób wieku dziecięcego oraz, co najważniejsze, na brak aplikacji co notabene pozostało nierozwiązanym problemem do samego końca tej platformy. Metro/Modern UI oferował jednak prosty, schludny i niesamowicie przejrzysty interfejs, który może nie każdemu mógł się podobać, ale przynajmniej był całkowicie oryginalny i funkcjonalny. Co najważniejsze, sprawnie i szybko działał na takiej konfiguracji smartfona, który w niemal identycznej specyfikacji, ale pod kontrolą Androida, stawał się ślamazarny i irytująco wolno pracował. Mobilne okienka oferowały coś, czego ówcześnie nie miał żaden konkurent. Jako pierwsi oferowali możliwość wyboru zmiany interfejsu na ciemny i jasny czy głęboką integrację z social mediami, jak Facebook czy Twitter. Podpowiem tylko, że możliwość wybrania ciemnego interfejsu pojawi się dopiero teraz w roku 2019 wraz z debiutem Androida 9 i iOS 13. Wersja WP 7.5 zaczęła wreszcie przypominać dobrze działający OS, a i sami producenci sprzętu powoli zaczęli sami zapełniać sklep Microsoftu aplikacjami, mimo faktu, że API na Windows Phone doprowadzało ówcześnie do pasji większość deweloperów piszących na tę platformę. Zresztą, nawet później pisanie aplikacji na tę platformę, trzymając się wytycznych Microsoftu co do wyglądu aplikacji, potrafiło wpędzić w obłęd niejednego programistę. Jednak to nie to było najgorsze.
Steve Ballmer uznał, że mając tak świetny produkt, jak Windows Phone, biorąc pod uwagę też jego udoskonaloną wersję, czyli WP 8, oraz zniecierpliwiony faktem dość ostrożnego przyjęcia tego OS przez rynek, doszedł do wniosku, by pójść drogą Apple i samemu zostać producentem sprzętu, na którym królowałyby Okienka… W wyniku mniej lub bardziej etycznych ruchów, między innymi wprowadzenia, jako konia trojańskiego, dyrektora generalnego Stephena Elopa, który wcześniej piastował wysokie stanowisko w Redmond, Microsoft przejął mobilny dział fińskiej firmy Nokia. Dział ten co prawda wówczas trochę podupadał, ale nadal miał mocną, rozpoznawalną na rynku mobilnym markę. Przejęcie służyło tylko temu, by produkować własne autorskie smartfony właśnie z OS wprost z Redmond. Pomysł może i niezły, jednak nie wzięto pod uwagę opinii pozostałych firm, które ówcześnie produkowały urządzenia mobilne z Okienkami. Te, przeczuwając zbliżające się kłopoty, gremialnie porzuciły dalsze rozwijanie sprzętu z Windows Phone, wypuszczając na rynek tylko te modele, których produkcja była na zbyt zaawansowanym stadium, by porzucić projekt. Wcześniej takie firmy jak HTC czy Samsung pracowały, by niektóre swoje aplikacje przeportować na platformę Microsoftu, jednak teraz zrezygnowały z tego, w obliczu tej transakcji i żywionej, jak się później okazało nie bez podstaw, obawie, że firma z Redmond będzie bardziej promować własne urządzenia z logiem Lumia i wdrażać wszelkie nowinki i aktualizacje związane z WP wcześniej niż w produktach innych producentów. Cóż, wkrótce Microsoft właśnie tak postąpił i cała seria Lumia dostała wcześniej update Denim niż pozostałe smartfony z WP innych firm, co tylko potwierdziło obawy HTC czy Samsunga.
Sam system Windows Phone 8 był już naprawdę dojrzałym OS i wbrew pozorom na wielu rynkach został ciepło przyjęty. Takie smartfony, jak HTC 8S i Lumia 520, które może i były niewielkie, ale też nie kosztowały zbyt dużo, działały równie szybko, jak topowe modele z Okienkami, takie jak uwielbiany przeze mnie HTC 8X czy Lumia 1020. W pewnym momencie w naszym kraju smartfony z Windows Phone miały ok. 25% całego rynku, co było wtedy całkiem niezłym wynikiem. Duża w tym była zasługa tzw. „zetafonów”, oferowanych przez telekomy za przysłowiową złotówkę, gdzie właśnie urządzenia z WP wiodły prym. I w odróżnieniu od podobnej klasy smartfonów z Androidem, działały szybko i nie miały tendencji do mulenia, a jedynym brakiem, a raczej gwoździem do trumny, był brak aplikacji. I tutaj okazało się, że HTC czy właśnie Samsung stworzyły ciekawe i oryginalne smartfony z Windows Phone 8, które podjęły równorzędną walkę z konstrukcjami z logiem Nokia. Sam długi czas użytkowałem topowego HTC 8X, który był świetnie zaprojektowanym, szybkim i przepięknym smartfonem, który wręcz deklasował ówcześnie topową Lumię 920. Inną drogą poszedł Samsung, wypuszczając na rynek model Ativ S, który powstał na podstawie Samsunga Galaxy S3, ówcześnie panującego w rankingach sprzedaży na rynku smartfonów z OS od Google. Co ciekawe, jeszcze w ubiegłym roku spotkałem osoby, które użytkowały Ativ S i nadal ten smartfon działał szybko jak w dniu zakupu, czego nie można powiedzieć o Galaxy S3, który po kilku ostatnich aktualizacjach przestał być zdatny do normalnego używania. Przypomnę, jest to sprzęt nieodbiegający wydajnością od obecnych na rynku tzw. średniaków, jakie oferują nam dziś wszelakie telekomy, a co ciekawe, po zainstalowaniu najnowszego LineageOS (Android 9.0 Pie), S3 wciąż nadaje się do użytku, a – co więcej – działają równie sprawnie, jak smartfony ze wspomnianej wcześniej, średniej półki cenowej.
Nadszedł jednak ten smutny dzień, by zamknąć projekt mobilnego Windowsa…
Niestety, nadszedł ten dzień, w którym udziałowcy Microsoft postanowili, że trzeba nowego CEO, by zatrzymać szaleństwo Ballmera i zastopować jego nierentowne projekty. 4 lutego 2014 roku Satya Nadella został ogłoszony nowym CEO firmy Microsoft i rozpoczął misję restrukturyzacji firmy, która oczywiście trwa po dziś dzień. Oczywiście nie mógł skasować WP z dnia na dzień, ale znacząco ograniczył kwoty, jakie były przeznaczane na ten projekt i prawdopodobnie określił, w jakim przedziale czasowym będzie on wygaszany. Oczywiście na zewnątrz MS nadal prężył muskuły i robił dobrą minę, mimo że akurat karty w tej rozgrywce miał wyjątkowo słabe. Ktoś, kto uważnie w tych latach obserwował ówczesne posunięcia MS, szybko zauważył, że firma z Redmond zaczęła wypuszczać doskonałe aplikacje na… iOS czy Androida, pomijając jednak swoją autorską platformę. Co więcej, te same aplikacje „małomiękkich” miały dużo większą funkcjonalność na innych mobilnych systemach niż właśnie na Windows Phone/Windows Mobile. W kwietniu 2014 pojawiły się pierwsze bety Windows Phone 8.1, który wg wielu był najlepszym wydaniem „Okienek” na urządzenia mobilne, z czym ja akurat się nie zgadzam. Pojawiło się wiele rozwiązań, jak np. wysuwana górna belka powiadomień, które wyglądały niemal identycznie jak te z Androida. Co ciekawe, użytkownicy, którzy używali WP 8.1, pokochali całym sercem ten OS i nawet dziś znam wiele osób, które nadal je używają, mimo że mamy rok 2019. Co najciekawsze, dla nich właśnie ten WP 8.1 był dużo lepszy niż jego następca, czyli Windows Mobile 10, którego pierwsze wersje zadebiutowały w roku 2015 i bez przyczyny były do samego końca określane jako wersje Beta.
Niestety, nawet najwięksi fani tej platformy musieli przyznać z żalem, że ten OS już rynku nie podbije i cokolwiek MS zrobi, to nie ma już szans na uratowanie tej platformy. Ja z tą Windows Phone/Mobile 10 byłem związany prawie nieprzerwanie w latach 2011-2018, a przez moje ręce przewinęła się cała masa smartfonów z „Okienkami”, takich jak: HTC 7 Mozart, LG Swift 7, Nokia Lumia 800, HTC 8X, Nokia Lumia 735, Nokia Lumia 520, Nokia Lumia 640, Nokia Lumia 830 czy Microsoft Lumia 950. Lubiłem ten OS, a filozofia stojąca za Modern UI była bliska memu sercu. Do dziś z rozrzewnieniem wspominam tak doskonałe smartfony, jakimi w moich oczach były HTC 8X czy Microsoft Lumia 950, które w wyniku błędów popełnionych w mrocznych czasach Steve Ballmera nigdy nie podbiły rynku. Dziś możemy gdybać, ale jeśli popuścimy wodze fantazji, wyobrazimy sobie sytuację, w której MS wypuszcza na rynek WP w roku 2011, za darmo dla każdego chętnego producenta i skupia się tylko na roli producenta softu oraz nie kupuje działu mobilnego Nokii. Śmiem twierdzić, że gdyby tak to się potoczyło, dziś rynek urządzeń mobilnych wyglądałby całkowicie inaczej i pozycja Androida nie byłaby aż tak wielka, jak to mamy dziś. Windows na urządzeniach mobilnych miałby dużą część rynku, a dobrze wiemy, że nic tak nie rozwija rynku, jak zdrowa konkurencja. Szkoda tylko, że Satya Nadella nie został wcześniej CEO Microsoftu, bo dziś mielibyśmy fajną, responsywną platformę dla urządzeń mobilnych, inną niż to, co proponuje Android. Pozostaje nam tylko westchnąć w duchu i pomstować nad arogancją Steve’a Ballmera, który nie wyciągnął wniosków z błędów popełnionych przez konkurencję oraz źle przewidział reakcję rynku na zakup Nokii.
Dziś smartfony z „Okienkami” są już tylko wspomnieniem i używają ich tylko naprawdę zakręceni hipsterzy oraz miłośnicy oryginalnych urządzeń. Microsoft dawno już porzucił tę platformę i co chwilę słyszymy o wyłączeniu kolejnych usług Windows Phone/Windows Mobile. Nawet ja, miłośnik tej platformy, z żalem i bólem serca, w marcu 2018 roku pożegnałem się z moją prywatną Lumią 950, przechodząc na krótko na iPhone’a 6S. Nie ukrywam, że trudno mi było przestawić się na iOS, a później na Androida i nadal twierdzę, że to właśnie smartfony z Modern UI mogły podbić rynek tak, jak podbiły moje serce. Jednakże nawet ja muszę przyznać, że ta platforma umarła i nie ma przed nią absolutnie żadnej przyszłości.
To pisałem ja, fan Windows Phone i Windows Mobile, który obecnie męczy się, użytkując niegdysiejszego koreańskiego flagowca z Androidem 9 Pie.
I wiecie co? Nadal nie polubiłem się z Androidem…