„Największy atut” to rzecz subiektywna, nie można jednak odmówić Windowsowi płynności działania na wszystkich urządzeniach (i podkreślam słowo „płynność” a nie „szybkość”).
Windows Phone 7.5 czy 8.0 był dość ubogi w funkcje czy powiadomienia, a multitasking był wielozadaniowością tylko z nazwy. Pozwoliło to na stworzenie płynnego systemu bez przycinek – nawet na wolniejszych urządzeniach. Aktualizacja do WP8.1, wraz z nowymi możliwościami, przyniosła pewne spowolnienia na sprzęcie z gorszą specyfikacją, w tym słynne ekrany „ładowanie” czy „przywracanie”. System jednak dalej nie miał lagów, klatkowania grafiki czy opóźnień działania urządzenia w stosunku do dotyku.
Windows 10 Mobile jest niemalże na ukończeniu. Jego najwierniejsi powiedzą, że nie powinno się oceniać systemu przed jego oficjalną premierą. Po części to prawda. Jednak obecnie W10M to głównie usuwanie błędów, a nie strojenie wydajnościowe. Moje doświadczenia, jak i doświadczenia wielu użytkowników na forach dyskusyjnych wskazują na to, że W10M bardzo słabo radzi sobie na sprzęcie z gorszą specyfikacją. Jeśli potwierdzą się nieoficjalne informacje, wiele starszych smartfonów dostanie aktualizację już w grudniu. Mało tego – Gabe Aul przyznał, że zespołowi nie udało się na razie zdiagnozować przyczyny, dla której system zwalnia wraz z upływem czasu – coś, z czym WP8.1 nie miało problemów.
Czy do tego czasu MS będzie miał czas na optymalizację oprogramowania układowego pod każdy starszy model? Na pewno nie – firma ma teraz inne priorytety. A to może oznaczać gorszą wydajność systemu i niezadowolenie nowych użytkowników. A to ostatnia rzecz jakiej potrzebuje Microsoft przy projekcie Windows Mobile. Jeśli MS pójdzie drogą Androida, gdzie płynne urządzenia to tylko te nowe i o mocnej specyfikacji – dla platformy W10M nie będzie ratunku. Obym w grudniu mógł się jedynie śmiać z moich dzisiejszych obaw…