W ostatnich dniach pojawiło się sporo spekulacji o nowym wariancie Windowsa 10, który nosi (na razie zapewne roboczą) nazwę Cloud. Wiele wskazuje na to, że Microsoft chce stworzyć konkurencję dla Chromebooków i… kontynuować ideę Windowsa RT.
Chromebooki może nie odniosły oszałamiającego sukcesu, ale w swoich niszach (takich jak rynek edukacyjny/szkolny) raz po raz cieszą się z małych zwycięstw nad Apple i Microsoftem. Wiele osób twierdzi, że za popularność Chromebooków odpowiada głównie ich niska cena. Ma to oczywiście duże znaczenie, ale moim zdaniem nie to jest najważniejsze. Chromebook to przede wszystkim urządzenie działające płynnie, łatwe w obsłudze, utrzymaniu i przywracaniu. Wszystkie pliki i ustawienia przechowywane są w chmurze. Chromebook się nieodwracalnie zepsuje? Wystarczy kupić nowego, zalogować się na konto Google i wszystkie nasze pliki, aplikacje i ustawienia zostaną przywrócone.
https://twitter.com/h0x0d/status/825706128021430275
Do tej pory Windows nie dawał takich możliwości. Maszyny z desktopowymi okienkami nie są tak intuicyjne w obsłudze jak Chromebooki, a z uwagi na programy pulpitowe zaśmiecające rejestr i system – OS po jakimś czasie zaczyna chodzić wolniej i generować nieprzewidywalne błędy. Po reinstalacji systemu użytkownik musi zainstalować ponownie wszystkie programy desktopowe ręcznie, przywrócenie plików nie jest tak dziecinnie proste jak w przypadku produktu od Google, a wirusy czy inne złośliwe oprogramowanie pojawiają się dużo częściej z uwagi na uprawnienia użytkownika do uruchamiania kodu wykonywalnego.
Wszystko wskazuje na to, że Microsoft chce stworzyć prawdziwego konkurenta dla Chromebooka. Według moich informacji, komputer wyposażony w wersję Windows 10 Cloud pozwoli na instalowanie tylko aplikacji ze sklepu Windows, czyli aplikacji UWP oraz aplikacji desktopowych, ale jedynie tych przekonwertowanych projektem Centennial i umieszczonych w sklepie (wśród nich jest choćby Photoshop Elements, Slack czy Evernote). Urządzenie w standardzie przechowywałoby pliki nie tylko lokalnie, ale również w folderze OneDrive. Obecnie, w Windows 10 biblioteki domyślne z plikami przechowywane są tylko w pamięci lokalnej o ile nie przekierujemy ich ręcznie do OneDrive’a. Taki komputer byłby szybszy, łatwy w obsłudze, dużo bardziej odporny na złośliwe oprogramowanie i przyjazny w przypadku przywracania systemu po resecie do ustawień fabrycznych.
Zagrożenia?
- Po pierwsze, wszystkie nowe Chromebooki będą w stanie uruchamiać aplikacje Androida. Te co prawda nie zawsze dobrze się skalują czy wygodnie współpracują z kursorem i klawiaturą, ale lepsze to niż nic. A z „nic” często mamy do czynienia w przypadku Windows Store. Katalog aplikacji w sklepie Windowsa nadal jest dość mizerny.
- Po drugie, sukces Chromebooków w dużej mierze polega na przyzwyczajeniu ludzi do przeglądarki Chrome. Microsoft musiałby stanąć na wysokości zadania i uczynić swoją przeglądarkę, Edge’a, konkurencyjną i w pełni funkcjonalną – z wszystkimi dodatkami, rozszerzeniami i dobrą stabilnością. A na razie Edge to plac budowy i koszmar, jeśli chodzi o pracę na większej liczbie otwartych zakładek.
- Po trzecie, czym Windows 10 Cloud miałby różnić się od Windowsa RT i dlaczego tym razem miałby odnieść sukces?
Microsoft nie ma wyboru i musi zaprezentować nowoczesny system operacyjny, oparty o sklep z aplikacjami – bezpieczny, stabilny i łatwy w utrzymaniu. Będzie to jednak zadanie wyjątkowo trudne. Niektórzy obserwatorzy twierdzą, że wersja Cloud to po prostu Windows 10 dla procesorów ARM i będzie można na niej instalować wszystkie aplikacje desktopowe dzięki emulatorowi. To jednak przeczyłoby idei „Cloudbooka” i nie rozwiązywało żadnego problemu z jakim boryka się obecnie Windows. Wiele wskazuje an to, że warianty kompilowane dla ARM pojawią się w klasycznych wersjach, takich jak Pro czy Enterprise, a Cloud z kolei, dostępny będzie zarówno dla architektury ARM jak i x86. Najprawdopodobniej na bazie darmowej licencji dla producentów OEM.