Temat zanieczyszczonego, zwłaszcza w dużych miastach, powietrza, jest od dawna przedmiotem różnorakich debat. Rękę na pulsie trzymają również europejskie władze, które chcą zwalczyć ten problem dostępnymi sobie narzędziami. Chodzi tutaj oczywiście o możliwość zmiany obowiązującego prawa i wprowadzenie bardziej restrykcyjnych norm emisji spalin, których będą musieli przestrzegać producenci samochodów.
Tak naprawdę, biorąc pod uwagę propozycję unijnych władz, wprowadzenie tych przepisów w życie może oznaczać, że w portfolio poszczególnych marek samochody z nowoczesnym rodzajem napędu będą pojawiać się jak grzyby po deszczu. Proponowanych norm nie jest bowiem w stanie spełnić żadna współczesna jednostka spalinowa. W grę wchodzą tylko elektryczne, hybrydy plug-in i te napędzane wodorem.
Średnia emisja dwutlenku węgla przez nowe pojazdy wynosiła w ubiegłym roku 118 g/km. W roku 2021 limit ma się kształtować na poziomie 95 g/km, a w 2025 i 2030 r. ma być zmniejszony odpowiednio o 15 i 30 procent, co oznacza 81 i 66,5 g/km. Oddać trzeba, że Komisja Środowiskowa chciała wprowadzenia jeszcze większych restrykcji i obniżenia norm kolejno o 20 i 45 procent.
Aby auta wyposażone w silniki spalinowe mogły spełnić te normy, zdecydowanie w dół musiałoby iść spalanie. Docelowo w 2030 r. samochody z silnikami benzynowymi musiałyby na 100 kilometrów potrzebować 2,9 l paliwa, a samochody z silnikiem diesla 2,52 l. Dla współcześnie znanych nam jednostek są to wartości nie do osiągnięcia.
Co za tym idzie, aby producenci samochodowi mogli spełnić wymagania stawianie przed nimi przez unijne władze, w ich ofercie musi pojawić się jeszcze więcej samochodów elektrycznych i hybryd typu plug-in. Teoretycznie nie powinno być to dla nich problematyczne. Już teraz wielu z nich deklaruje, że na przestrzeni najbliższej dekady będą posiadać w portfolio dużą gamę pojazdów napędzanych w ten sposób.
Ułatwieniem może być dla nich to, że każdy pojazd o emisji niższej niż 50 g/km będzie liczony do statystyk jako jedna sztuka dopiero w 2023 roku. W roku 2020 każdy taki samochód producenci będą mogli liczyć podwójnie, rok później jako 1,67 a w roku 2022 jako 1,33.
Parlament Europejski chciałby, aby w 2030 r. 40 procent sprzedanych nowych samochodów stanowiły auta elektryczne i hybrydowe. W sierpniu 2018 r. udział ten wyniósł 6,3 procenta, więc do przebycia jeszcze długa droga. Głosowanie na temat zaostrzenia norm emisji spalin ma się odbyć na początku października.
*Grafika wyróżniająca pochodzi z serwisu pixabay.com
Źródło: WP Moto