Z roku na rok, z reguły, kiedy ten powoli już się kończy, wracamy do dyskusji o tym, jaki rozmiar wyświetlacza jest dla nas idealny. Sympatycy „mikrusów”, które oferują mniej niż 4,5 cala, są już w zasadzie na wymarciu, jednak z drugiej strony stawki, gdzie przekraczamy już wartość 6-calowej patelni, zaczyna robić się ciekawie.
Jak zawsze subiektywny wstęp
Do popełnienia tego wpisu skłoniło mnie szybkie przejrzenie listy tegorocznych nowości, które już zdążyły zadebiutować. Widać dość wyraźnie, że moda na coraz to większe ekrany zdaje się powoli odżywać. Po dwóch-trzech latach względnego spokoju, coraz to więcej marek znowu puka do psychologicznej bariery, która wynosi sześć cali. Mało tego, wiele świetnych telefonów dość stanowczo ją przekracza.
Na szczęście, w przeciwieństwie do mody sprzed kilku lat, ta rewolucja zwykle nie idzie w parze ze zwiększeniem gabarytów urządzenia i jego wagi. Oto bowiem technologia dojrzała do tego poziomu, kiedy procent zagospodarowania frontowego panelu przez wyświetlacz dość często przekracza wartość 90%. To świetny wynik, który jeszcze parę lat temu był nie do przejścia.
Świetną robotę wykonało tutaj Apple, które zagrało bardzo odważnie, rezygnując z fizycznego przycisku Home, „uwalniając” tym samym dużą część frontu najnowszych iTelefonów. Wypada też pochwalić nową wizję slidera, ot, choćby podobną do tej, jaką mamy w Honorze Magic 2 czy Lenovo Z5 Pro. To banalny, a zarazem udany pomysł, który – w mojej opinii – może przyjąć się na całkiem szeroką skalę.
Mamy technologię, mamy chęci
W kończącym się powoli 2018 roku bardzo ucieszyło mnie to, że coraz to więcej osób patrzy już nie tylko na specyfikację techniczną, ale i na wygląd. To naturalny stan rzeczy dla niemal każdego segmentu rynku i zawsze dziwiło mnie, że smartfony tak długo opierały się tej modzie. Po wielu latach eksperymentowania, ulepszania wielu podzespołów, wreszcie doczekaliśmy się wysypu urządzeń, które po prostu cieszą oko.
Skoro więc czeka na nas wiele ciekawych technologii, na czele ze skanerem linii papilarnych zintegrowanym w ekranie, ze sliderem czy możliwością wyprodukowania urządzenia, które na froncie – w pewnym uproszczeniu – będzie miało tylko ekran, to pora sobie teraz ustalić, jak ten nasz idealny wyświetlacz powinien wyglądać.
I tutaj wchodzicie Wy ;)
Jaki rozmiar wyświetlacza w smartfonie jest idealny?
Dla mnie wybór jest dość prosty, jednak nie chcę zdradzać swoich typów. Napiszę tylko, że o ile kiedyś byłem zwolennikiem wielkich patelni, o tyle teraz moje zapatrywanie się na tą kwestię jest nieco bardziej… wyważone. Jednak przekątna ekranu to nie wszystko. Paradoksalnie, to dopiero początek dość długiej drogi ;) Kolejną kwestią jest technologia jego wykonania.
W jakiej technologii powinien być wykonany wyświetlacz w smartfonie?
Można by jeszcze zapytać o format, jednak w dużej mierze byłoby to pytanie grzecznościowe, bowiem 18/19:9 w zasadzie odesłały już starszy format 16:9 do lamusa. Nikt nie lubi pytań oczywistych, więc pozwólcie, że ten element sobie najzwyczajniej w świecie dzisiaj podarujemy. Ważniejsze pytanie, jakie warto tutaj zadać powinno raczej wyjaśnić, czy ów ekran ma być zagięty, czy być tak zwanym flatem, czyli ekranem płaskim.
Krótkie podsumowanie
Oczywiście idealny smartfon nie istnieje. Tak samo, jak nie istnieje idealny wyświetlacz. Wydaje mi się, że zawsze można coś zrobić lepiej. Ot, choćby lepiej dograć paletę barw, postawić na dedykowane funkcje, jak Always on Display czy DoubleTap, jednak względem choćby 2016 czy 2017 roku, mamy tu do czynienia z gigantycznym wzrostem jakości.
Jeśli ta tendencja się utrzyma, to nadchodzący wielkimi krokami 2019 rok może przynieść wiele naprawdę topowych rozwiązań, na czele z legendarnym już, składanym smartfonem. Dajcie znać w komentarzach, jaki wyświetlacz jest dla Was idealny. A może jakiś producent już go wyprodukował i znajduje się w którymś z tegorocznych smartfonów? ;)
na zdjęciu głównym: Samsung Galaxy Note 8 (fot: własne)