W tym tygodniu kilka słów o graniu przy użyciu mocy obliczeniowej chmury, nowych smartfonach Motoroli i zbliżającej się premierze nowego Windowsa.
Chmura przyszłością gier mobilnych?
Granie na urządzeniach przenośnych stało się bardzo popularne, a najnowsze tytuły zajmują pierwsze miejsca na listach najczęściej ściąganych aplikacji. Mimo rosnącej mocy obliczeniowej i coraz silniejszych GPU, nadal nie jest to jednak rozwiązane w sposób optymalny. Jednym z problemów jest… tak, moc obliczeniowa – dalej nie zbliżamy się do grafiki znanej z konsol czy komputerów stacjonarnych. Po drugie – granie w gry bardzo obciąża baterię i potrafi rozładować nasze urządzenie w dwie godziny. Czy istnieje jakieś rozwiązanie tego problemu? W teorii tak – przetwarzanie w chmurze. Na czym by to miało polegać? Wszystkie obliczenia (związane z silnikiem gry) odbywałyby się na zewnętrznych serwerach, a do użytkownika końcowego trafiał jedynie gotowy obraz, tak jak to się dzieje ze streamingiem wideo.
W czym więc problem? Dwie rzeczy pozostają nierozwiązane. Pierwsza z nich to skalowalność. Infrastruktura, która zapewniałaby odpowiednią moc obliczeniową przy stale rosnącej liczbie użytkowników jest ogromnym wyzwaniem. Drugim newralgicznym elementem jest opóźnienie na łączach. Chyba nikt nie wyobraża sobie przyjemnej rozgrywki, gdy akcja na ekranie nie nadąża za interakcją gracza. I to właśnie ten drugi problem jak dotąd uniemożliwiał rozwój tych technologii. Microsoft, jako właściciel Xboxa i chmury Azure ma doświadczenie w obu tych branżach. W ramach projektu DeLorean chce poradzić sobie z kłopotami związanymi z opóźnieniami na łączach. Rozwiązanie opierałoby się na prerenderowaniu sceny w oparciu o predykcje zachowania gracza i przewidywanie jego następnych ruchów na podstawie dotychczasowej historii. Według członków zespołu, może to zminimalizować odczuwalne opóźnienia o kolejne 250 ms (1/4 sekundy). Rozwiązanie było testowane za pomocą Dooma 3 i Fable, a w planach są jeszcze bardziej wymagające gry.
Po co to nam, użytkownikom tabletów? Odpowiedź jest oczywista – moglibyśmy cieszyć się dekstopową grafiką i 10 godzinami żywotności baterii, używając do tego jedynie prostego tabletu. Znaczenie procesorów mobilnych mogłoby zacząć maleć, skoro większość ciężkich zadań miałaby być przeniesiona do chmury. Do tego potrzeba jednak szybkiego i stabilnego łącza bez limitów danych w dowolnym miejscu. Czy LTE 5 będzie odpowiedzią na te potrzeby? Zobaczymy.
Motorola w rękach Lenovo nie zwalnia tempa
Kasia niedawno pisała o możliwych nowych tabletach od tej firmy, a kolejne doniesienia wskazują, że Motorola zaktualizuje też całe portfolio swoich smartfonów. Ten niegdyś liczący się amerykański koncern zyskał ostatnio wiele uwagi mediów z powodu świetnie wyglądającego inteligentnego zegarka Moto 360 zasilanego systemem operacyjnym Android Wear. Według źródeł, Motorola jest w trakcie rozwoju następujących urządzeń:
- DROID
- DROID Maxx
- DROID Turbo
- Moto G
- Moto S
- Moto X+1
- Moto X Play
- Nexus Shamu
Nas oczywiście najbardziej interesuje ta ostatnia pozycja. „Shamu” ma być kodową nazwą nowego Nexusa 6 i wiele wskazuje na to, że to właśnie Motorola będzie odpowiedzialna za jego wyprodukowanie. Jeśli pogłoski się potwierdzą, szóstka zastanie wyposażona w czterordzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon 805, 3 GB pamięci RAM, 32 GB pamięci wewnętrznej, aparat 12 Mpx z możliwością nagrywania 4K, przednią kamerę 2 Mpx oraz wyświetlacz Quad HD. O pozostałych modelach mamy dużo mniej informacji. Moto X+1 zastąpić ma Moto X, a Moto G będzie kolejną generacją smartfona który już istnieje pod tą nazwą. Pozostają też DROIDy, spośród których DROID Turbo ma być wyposażony w taką samą specyfikację jak nowy Nexus 6. Część z modeli ma być zaprezentowana już 4 września.
Testowa wersja nowego Windowsa trafi do nas 30 września
A przynajmniej tak twierdzi źródło, które przekazało takie informacje portalowi The Verge. Datę tę przewidziała również obserwatorka Microsoftu, Mary Jo Foley. Według ich danych, firma z Redmond zorganizuje wtedy konferencję prasową zapowiadającą nowy system operacyjny i tuż potem dostarczy wszystkim chętnym możliwość aktualizacji do testowej wersji Windowsa, którego finalnej nazwy jeszcze nie znamy. Wewnętrznie używa się określenia „Windows Technical Preview”, ale nadal nie wiemy czy Microsoft zdecyduje się na przeskoczenie na kolejny numer (Windows 9), zostanie przy obecnej numeracji (Windows 8.2 lub 8.5) czy może zmieni nazewnictwo zupełnie (np. Windows One).
Nawet po otrzymaniu aktualizacji nie możemy się spodziewać, że będzie to wersja, która funkcjonalnością zbliży się do produktu finalnego. Ba, wiele elementów pozostanie najprawdopodobniej niezmienionych – w tym interfejs pulpitowy – do czasu uzyskania statusu RTM.
Przypomnijmy sobie najbardziej oczekiwane zmiany jakie ma wprowadzić nowy Windows:
- powrót Menu Start
- odświeżony interfejs środowiska pulpitu
- wirtualne desktopy
- otwieranie aplikacji Modern w okienkach
- zmieniony interfejs i wytyczne layoutu dla Modern UI (tzw. „Metro 2.0″)
- poprawa wydajności baterii dla urządzeń przenośnych
- mniejszy rozmiar instalacji
- Cortana
- poprawienie mechanizmu Windows Update
- lepsze wsparcie dla ekranów wysokich rozdzielczości