Wydawać by się mogło, że wszystkie smartfony są takie same i właściwie się od siebie nie różnią. Co do zasady trudno się z tym nie zgodzić – załamanie na rynku smartfonów, spowodowane brakiem podzespołów, trwa w najlepsze, ale są firmy, które starają się – mimo wszystko – czymś wyróżnić. Wśród nich jest marka vivo, której model V23 5G ma kilka cech, potrafiących zachęcić potencjalnego klienta do spojrzenia w jego stronę.
Zacznę od tego, że vivo V23 5G nie jest smartfonem flagowym – nie kosztuje czterech, pięciu czy sześciu tysięcy złotych. To sprzęt aktualnie będący do zdobycia za ok. 2300 złotych, co pokazuje, że jeśli producent chce się czymś wyróżnić, nie musi wcale ograniczać dostępności tych bajerów do użytkowników sprzętu z najwyższej półki. Zwłaszcza, że są to bajery mocno młodzieżowe.
Warto zacząć od podwójnej przedniej kamery z dwoma diodami doświetlającymi. I to właśnie na nich skupię Waszą uwagę na początek.
Przednie aparaty z masą filtrów, bajerów i ciekawostek
Podwójny moduł aparatu przedniego składa się z głównej matrycy 50 Mpix oraz ultraszerokokątnej 8 Mpix, dzięki czemu nie musimy się martwić o zmieszczenie większej liczby osób w kadrze podczas wyjścia na miasto czy imprezy u znajomych.
Co jednak najważniejsze, gdy wokół jest niewiele światła, vivo V23 5G pozwoli nam doświetlić kadr na dwa sposoby – albo korzystając z doświetlenia ekranem (tzn. aura) lub też z wykorzystaniem podwójnej diody LED. W jej przypadku sami możemy zdecydować, czy barwa światła ma być zimna, domyślna czy ciepła.
A żeby tego było mało, redukcja szumów i sztuczna inteligencja trybu nocnego AI Extreme Night ma dodatkowo ulepszyć zdjęcia robione w trudnym, sztucznym oświetleniu.
Czas jednak zajrzeć głębiej – to właśnie tutaj do naszej dyspozycji oddane zostają… filtry. Mnóstwo filtrów! Grejpfrut, wieczorna bryza, makaroniki, cichy, jogurt, wyspa, filmy zachodnie, filmy francuskie, filmy japońskie, czarna porzeczka. Nazwy są doprawdy przedziwne, ale same filtry umożliwiają robienie selfie w inny sposób niż standardowo.
Przechodząc do trybu portretowego, tu też dzieje się dużo… a może nawet jeszcze więcej. Poza filtrami wymienionymi wyżej, mamy jeszcze upiększanie – wystarczy włączyć naturalne, by automatycznie odjąć sobie kilka kilogramów, wysmuklić szyję i pozbyć się niedoskonałości z twarzy… ;)
Chyba jednak najbardziej spodobała mi się zakładka “postawa”, która zawiera przykładowe zdjęcia osób, pokazujących, jak pozować, by dobrze wyglądać na zdjęciu. Takich przykładów jest wiele, w dodatku podzielone zostały na różne kategorie: autoportret, swobodny, para, przyjaciele, centrum, stylowy, sport i podróż. Naprawdę fajna sprawa dla osób, które nie do końca mają pomysł na to, jak ustawić się przed aparatem.
Oczywiście nie zabrakło też możliwości dostosowania stopnia rozmycia tła za nami oraz możliwości rodzaju tegoż – może być domyślne lub w kształcie serca, gwiazdy, motyla czy też kwiatu wiśni.
Nad głównym aparatem, pozwólcie, że już nie będę się za bardzo rozwijać, bo zapewne zrobię to ja lub któryś z redaktorów w recenzji vivo V23 5G. Nie mogę jednak nie wspomnieć, że na wyposażeniu smartfona mamy aparat główny 64 Mpix, ultraszerokokątny 8 Mpix i makro 2 Mpix.
Poniżej załączam kilka zdjęć wykonanych przy pomocy vivo V23 5G:
A teraz przyjrzyjmy się aspektom, które sprawiają, że vivo V23 5G wyróżnia się na tle konkurencji.
Światłoczuła obudowa – smartfonowy kameleon
Na początek najbardziej niesamowita rzecz, której nie ma nikt inny – światłoczuła obudowa. Brzmi, jak mało przydatna rzecz, ale – wierzcie mi – wbrew pozorom oferuje mnóstwo frajdy, zwłaszcza na początkowym etapie użytkowania V23 5G.
Dzięki temu, że obudowa reaguje na światło UV, możemy tworzyć różnego rodzaju wzory na powierzchni naszego smartfona. Wystarczy jakiś niewielki szablon, lampka czy też latarka ultrafioletowa i kilka chwil cierpliwości, podczas których będziemy naświetlać obudowę – i voila! Przez kilka kolejnych minut będziemy mieć obudowę jedyną w swoim rodzaju. Bajer, nawet bardzo fajny bajer, ale tylko w takich kategoriach trzeba to traktować.
Na co dzień jednak światłoczuła obudowa ma większą zaletę – w zależności od tego, jak pada światło słoneczne na jej powierzchnię, zmienia kolor. Ten złoty wariant kolorystyczny, który miałam w swoich rękach, potrafi być… niebieski, co wygląda naprawdę fenomenalnie. To taki smartfonowy kameleon, który pozwala wyróżnić się z tłumu.
A, i ważna rzecz – sama obudowa jest matowa, dzięki czemu nie zbiera odcisków palców i jest ją bardzo łatwo utrzymać w czystości. Jej krawędzie z kolei są aluminiowe, płaskie, co jest dość rzadko spotykane w smartfonach z Androidem i na myśl przywołuje design znany z marki z nadgryzionym owocem na obudowie. Czy to źle? Zdecydowanie nie – fajnie, że osoby preferujące płaskie krawędzie mają wybór różnych opcji systemowych.
Czym vivo V23 5G wyróżnia się na tle konkurencji?
Być może to dość nietypowe, ale rozpocznę od zawartości zestawu sprzedażowego. W większości smartfonów aktualnie znajdziemy wyłącznie igiełkę do wyciągania szuflady na karty SIM oraz przewód USB, tymczasem w pudełku z vivo V23 5G mamy nie tylko te dwie rzeczy, ale również adapter sieciowy (44 W), słuchawki przewodowe zakończone USB C oraz adapter na 3.5 mm Jacka audio.
Cóż, vivo V23 5G wygląda na ciekawego przedstawiciela smartfonów za ok. 2000 złotych. Na pewno przypadnie do gustu osobom, które lubią się wyróżniać i liczą się dla nich możliwości przedniego aparatu. Do tego działa stabilnie i nie przegrzewa się, co też jest nie bez znaczenia.
Osoby młode (oraz ich rodzice), do których skierowany jest vivo V23 5G, bardzo lubią wszelkie oferty promocyjne. Skoro tak, warto, byście wiedzieli, że vivo V23 5G często pojawia się w fajnych ofertach promocyjnych – dopiero co zakończył się cashback, w którym można było otrzymać 400 złotych zwrotu. Niewykluczone, że niebawem będziemy mieć do czynienia z kolejną promocją na ten model.
Materiał powstał przy współpracy z vivo Polska