Do Androida oraz iOS trafiły narzędzia, które mają nam pomóc opanować cyfrowe uzależnienie od smartfona. Statystyki związane ze spędzaniem czasu z urządzeniami mobilnymi rosną i w najbliższym czasie zapewne nic się w tym temacie nie zmieni. Pytanie tylko… na ile jesteśmy rzeczywiście świadomi całej tej sytuacji?
Patrząc kilka lat wstecz, nikt nie myślał o tym, aby uznać smartfony za coś, co może być uzależniające – na różne sposoby. Owszem, nieustanne rozmowy telefoniczne czy masowa wymiana wiadomości tekstowych to rzeczy, które mogły podlegać pod swego rodzaju specyficzną dolegliwość, jednak wraz ze spopularyzowaniem technologii i zwiększeniem możliwości, a także dostępności samego internetu, nagle okazuje się, że ludzkość zaczyna mieć problem.
Sam nie lubię rozpatrywać tego typu kwestii w kategorii ogólnej, wolę zerknąć na siebie. O ile udało mi się opanować styl życia i codzienne użytkowanie smartfona, tak jeszcze rok temu śmiało mógłbym stwierdzić, że jestem uzależniony od tego małego sprzętu, który zalega na co dzień w lewej lub prawej kieszeni spodni.
Naukowcy zajmujący się zdrowiem oraz uzależnieniami doszli do podobnych wniosków: smartfony rodzą kłopot i oddziałują na mózg tak, jak inne używki (co brzmi naprawdę strasznie). Trudno się z tym nie zgodzić. Patrząc na ulicę, środki komunikacji czy chociażby imprezy masowe, wszystko wskazuje na jedno: każdemu z nas smartfon w pewnym stopniu przyrósł do ręki. Zarówno Apple, jak i Google, czyli dwaj najwięksi giganci odpowiedzialni za dostarczenie do naszych kieszeni mobilnych systemów operacyjnych, również postanowili coś z tym zrobić.
Od Androida P oraz iOS 12 w obu systemach pojawią się specjalne opcje, które mają nam lepiej zobrazować sposób, w jaki korzystamy ze smartfona oraz ile czasu tak naprawdę „marnujemy” na poszczególne aplikacje i gry. Czy takie posunięcie przełoży się na to, że uświadomimy sobie istnienie opisywanej wyżej sytuacji?
Dwie firmy, dwie różne polityki
Narzędzia stworzone przez Google i Apple są do siebie bardzo zbliżone, ale po rozłożeniu ich na czynniki okazuje się, że działają w inny sposób.
Patrząc na sposób monitorowania aktywności, czy też blokowanie aplikacji po przekroczeniu określonego czasu, wychodzi na to, iż Google chce mocniej zadbać o to, abyśmy odłożyli smartfon na stolik czy łóżko. Apple podsunie nam wszystkie ważne wykresy, pokaże pop-up, który poinformuje o tym, iż za długo korzystamy z Facebooka, ale te wszystkie obostrzenia będzie można zignorować za pomocą jednego, prostego kliknięcia. W przypadku Google użytkownik będzie musiał wejść do odpowiednich ustawień i z ich poziomu bezpośrednio wyłączyć wcześniej nadane restrykcje.
Obie firmy zaprezentowały także specjalny zestaw funkcji umożliwiających nałożenie kontroli rodzicielskiej na smartfon czy tablet. Tu jednak góruje Apple: producent z jabłkiem w logo pozwoli na zdalną kontrolę nad wybranym sprzętem i nie będzie robił przeszkód, jeśli ktoś zachce ograniczyć jego możliwości. Rodzic będzie mógł zarówno wyłączyć daną grę czy program, jak i ustalić sztywny limit czasowy, którego nie da się ominąć. Czy to mądre posunięcie, czy nie – na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami.
Android i iOS doczekają się także usprawnień w kontekście jednej z moich ulubionych funkcji: chodzi tu oczywiście o tryb „Nie przeszkadzać”. Odcięcie się na krótką chwilę lub na dłuższy czas od powiadomień i interakcji ze smartfonem będzie łatwiejsze i przede wszystkim zautomatyzowane.
Polityka Google i Apple jest różna, ale krąży wokół tego samego – uzależnienia od smartfona. O ile nowe opcje faktycznie nie zmuszą nikogo do wyłączenia internetu, czy też rozstania się z ulubioną grą, tak mogą za pomocą prostych powiadomień (o ironio!) zwrócić uwagę na to, że po prostu powoli przeginamy.
Jakie użytkowanie to już uzależnienie?
No więc właśnie. Jakie użytkowanie oraz zachowanie jest w stanie zdefiniować uzależnienie od smartfona? Dla mnie jest to kompulsywne sięganie i sprawdzanie każdego powiadomienia oraz wykorzystywanie wszystkich okazji związanych z „wolnym czasem” po to, aby tylko zerknąć na wyświetlacz czy odblokować ekran.
W iOS 12 pojawi się parametr, którego w zasadzie nie mogę się doczekać – system Apple pokaże, ile razy dziennie podnosimy smartfon i przechodzimy do pulpitu. Nie mam pojęcia, jak duża będzie ta wartość w moim przypadku, ale podejrzewam, że w niektóre dni mogę przekroczyć nawet alarmującą już, trzycyfrową liczbę.
Bazując na jednym z wielu badań (tym razem wybrałem to od Huawei) wygląda na to, że 95% użytkowników zabiera ze sobą smartfon w każde miejsce, a 43% jest w stanie wrócić się do mieszkania lub szkoły, jeśli zapomni go wziąć ze sobą. Z urządzeniem mobilnym chodzimy do toalety i do kuchni. Przeciętny Polak ze smartfonem spędza od 2 do 4 godzin dziennie. 30% osób zdaje sobie sprawę, że przesadza i korzysta z niego zdecydowanie za długo.
W ciągu tygodnia osobiście używam swojego smartfona praktycznie bez przerwy – głównie ze względu na specyfikę pracy. W weekendy staram się dać odpocząć głowie i przede wszystkim oczom: coraz częściej wyłączam internet i nie spoglądam na powiadomienia. Nie mam zamiaru być hipokrytą i pisać, że nie jestem „przyklejony do smartfona”. Dużą rolę odegrało także staranne wyselekcjonowanie poszczególnych aplikacji oraz poddanie ich swoistej rewizji. Te, które nie są mi potrzebne „do życia”, po prostu nie wyświetlają powiadomień. Programy i usługi związane z pracą lub innymi, prywatnymi sprawami mają przyzwolenie na to, aby wybudzać ekran i przypominać mi o swojej obecności praktycznie przez cały dzień.
Uzależnienie od urządzeń mobilnych to zjawisko, które będzie się nasilać szybciej niż nam się wszystkim wydaje. Smartfony zaczynają bowiem zastępować swoją konstrukcją i funkcjami coraz większą liczbę sprzętów, które do tej pory trzeba było nosić osobno w plecaku czy torbie.
Pytanie tylko… ile osób rzeczywiście zdaje sobie z tego sprawę?