Unia Europejska już od 2009 roku dąży do ujednolicenia standardów ładowania urządzeń elektronicznych – zwłaszcza smartfonów. Po długich latach dopieszczania kształtu i brzmienia odpowiednich regulacji prawnych, które by to umożliwiały, doszło do ostatecznego zatwierdzenia rozporządzenia, którego efekt jest jeden: USB-C w iPhone’ach.
USB-C „zagraża” iPhone’om
Apple broni się przed USB typu C rękami i nogami. Na nic się jednak zdadzą uniki giganta z Cupertino w obliczu nadciągającej egzekucji zmian, jakie przygotowała Unia Europejska. Jeśli firma będzie chciała nadal sprzedawać swoje urządzenia na Starym Kontynencie, będzie zmuszona podjąć jedną z dwóch ścieżek: albo zacznie montować w iPhone’ach USB-C, albo pozbawi je kompletnie złącza ładowania, pchając nowe telefony w objęcia ładowarek bezprzewodowych.
Do tej pory nie było wiadomo, od której generacji iPhone’ów należałoby się spodziewać tej złączo-kablowej rewolucji. Odpowiedzi udziela nie Apple, a Parlament Europejski, który zdecydował się przyjąć nowe rozporządzenie, porządkujące kwestię (przesadnie) różnorodnych złącz ładowania we współczesnych urządzeniach mobilnych.
Otóż opublikowana na oficjalnych stronach UE dyrektywa wymienia konkretne, nieprzekraczalne terminy, po których firmy chcące prowadzić biznes w krajach Unii Europejskiej będą zmuszone dostosować swoje nowe urządzenia do standardu USB-C.
Zgodnie z art. 10 ust. 1 rozporządzenia (UE) nr 1025/2012 i do dnia 28 grudnia 2024 r. Komisja zwraca się do jednej lub kilku europejskich organizacji normalizacyjnych z wnioskiem o przygotowanie norm zharmonizowanych określających specyfikacje techniczne dotyczące interfejsów ładowania i protokołów komunikacyjnych
w zakresie ładowania dla urządzeń radiowych, które można ładować za pomocą środków innych niż ładowanie przewodowe.
Do dyrektywy 2014/53/UE wprowadzono odpowiednie zmiany w postaci poprawek wymienionych w dyrektywie 2022/2380, by możliwe było kontrolowanie, jak poszczególni producenci sprzętu dostosowują się do uchwalonych wytycznych.
Czas na USB typu C we wszystkich sprzętach mobilnych
Oznacza to mniej więcej tyle, że od grudnia 2024 roku poszczególne kategorie urządzeń będą musiały być wyposażone w USB-C. Zgodnie z wyszczególnioną w dokumencie listą, chodzi o:
- doręczne telefony komórkowe;
- tablety;
- aparaty cyfrowe;
- słuchawki nagłowne;
- zestawy słuchawkowe;
- doręczne konsole do gier wideo;
- przenośne głośniki;
- czytniki książek elektronicznych;
- klawiatury;
- myszy;
- przenośne systemy nawigacyjne;
- słuchawki douszne.
Jak widać, wymieniono tutaj zdecydowaną większość elektroniki mobilnej oraz część akcesoriów komputerowych. Wydaje się, że większość producentów nie będzie miała problemów z dostosowaniem się do tych regulacji, jako że już teraz USB-C jest po prostu pożądane w nowych sprzętach. Wyjątkiem jest tutaj Apple, które w smartfonach nadal używa złącza Lightning.
Unia Europejska daje jeszcze więcej czasu producentom laptopów. Możliwość ładowania urządzeń z tej kategorii za pomocą złącza USB-C nie będzie egzekwowana przez organy regulacyjne wcześniej niż przed 28 kwietnia 2026 roku.
Wychodzi więc na to, że Apple zdąży wydać jeszcze iPhone’a 16, zanim nowe przepisy zaczną obowiązywać tego i innych producentów. Niewykluczone, że firma będzie chciała „dociągnąć” wyposażanie smartfonów w port Lightning do samego końca. Z drugiej strony, pojawiają się plotki, że już iPhone 15 Pro będzie ładowany przez USB-C.
Cóż – jak będzie naprawdę, przekonamy się w przyszłym roku. Pewni jednak jesteśmy, że dni kabli Lightning w Apple są już policzone.