Urlop nad Adriatykiem „iPad only”

Wyjazd wakacyjny nad Adriatyk dla miłośnika technologii to poważne wyzwanie. W poniższym tekście podpowiem, o czym nie zapomnieć, jakie usługi włączyć w Polsce i co należy sprawdzić jeszcze przed wyjazdem. Dowiecie się też, z jakich aplikacji korzystam i jak sprawdzają się poza naszym krajem.

Przed wyjazdem

Po całym roku pracy czas na zasłużony wypoczynek. Określenie miejsca wyjazdu jest dla mnie dosyć proste. Oczekuję 30 stopni, ciepłego morza (rano, w południe i wieczorem), dobrego, niespotykanego u nas jedzenia. Wbrew temu, co twierdzi Adrian, Mariusz i prezes, nic tak nie ubogaca człowieka, jak podróżowanie i kontakt z innymi kulturami.

Tak naprawdę, miejsce wypoczynku zarezerwowałem już w lutym poprzez Booking.com. Z żoną cierpliwie patrzyliśmy na upływający w Today is czas. To jedna z moich podstawowych aplikacji odmierzająca upływający czas. 100 dni wolno zamieniało się w 80, 50, w końcu 30! Wreszcie nadszedł dzień pakowania. Parę koszulek, szortów, bielizna, buty do morza. Skarpety, długie spodnie zostają, pogoda w Chorwacji jeszcze nigdy nas nie zwiodła. Ze sprzętu, telefony, 1 para słuchaweczek na plażę i tablet. Komputer zostaje w domu. Jak na człowieka uzależnionego od technologii, w wakacje musi mi to wystarczyć. Nie jadę w końcu pracować, tylko wypoczywać. Swoją drogą, ciekawe jak sprawdzi się, lansowana przez niektórych, idea pracy iPad Only. Mój tablet to dwuletni iPad Air 2 z modemem. Pomimo prezentacji nowszych niespecjalnie czuję sens jego wymiany.

iPadów używam od początku, od premiery rynkowej. Nigdzie tak dobrze się nie sprawdza, jak podczas wyjazdów wakacyjnych. Wraz z iPadem jakiś cover i nowa umowa z fioletowym, w której mam 3 GB internetu. W ogóle lubię fioletowego za tę ofertę. Raz na rok płacę 50 zł i mam internet na całe 12 miesięcy bez żadnej umowy. Taki zapas, bo w domu, w pracy i tak wiadomo WiFi. W tym roku zamiast 12 GB dają 25, z opcją 3 GB za pierwszy miesiąc i po 2 GB na każdy następny. Na kilka dni przed wyjazdem kartę włożyłem do iPada, nie wymagała ona, jak poprzednio, aktywacji.

Wrażenia

Po pierwsze karta fioletowego w iPadzie nie sprawdziła się. Nie wiem czy to mój pech, czy działa tak u każdego, ale z zakupionego w Polsce startera nie skorzystałem. Mała strata, bo w pensjonacie miałem dość sprawne WiFi, również w pokoju. Podkreślam ostatnie zdanie, bo czasami zdarza się, że opis występujący w Booking.com ma się nijak do rzeczywistości i możliwości skorzystania z internetu z reguły są w ogólnodostępnym lobby. Właściciele niewielkich obiektów w ten sam sposób podchodzą do klimatyzacji, niestety, opisy często nie pokrywają się z rzeczywistością. Zdarzyło mi się kilka lat temu trafić do obiektu, który w opisie na stronie miał to i to, a nie działało nic.

Osoby z małym pakietem danych mogą wykupić u swoich operatorów dodatkowe paczki przed wyjazdem, ewentualnie można zaopatrzyć się w sim na miejscu. Wizyta w dowolnym markecie lub Tisaku (taki kiosk Ruchu jakby), rejestracja poprzez dowód lub prawo jazdy, włożenie karty do telefonu, wykonanie dowolnego połączenia lub wysłanie sms aktywuje usługę. Później możemy kartę przełożyć do modemu lub tabletu – zadziała bez problemu.

Możliwość zakupu kart sim istnieje również na stacjach paliw. Popularny w Chorwacji Tele2 oferuje 10 GB za 55 kun (ok. 31 zł). Starter Tomato w kolorze czerwono-zielonym daje 20 GB za 25 kun (ok. 15 zł). Nielimitowane surfowanie poprzez sieć VIPNet to wydatek 75 kun – karta ważna jest tydzień.

Liczba dostępnych ofert jest porównywalna z tym co, znamy w Polsce, zaś ceny, jak widać, potrafią się różnić.

iPad Only?

Czy iPad jest w stanie zastąpić komputer podczas wyjazdu wakacyjnego? Zapłacenie rachunku za telefon u pomarańczowego, po ponaglającym smsie, no problem. Seriale na Netflix, uprzednio zgrane na pamięć urządzenia również, choć nie obejrzałem żadnego. Trochę szkoda, ale poza granicami Polski nie działa Horizon Go, a jak wiadomo, pierwszy tydzień wakacji to Wimbledon. Muszą wystarczyć live wyniki z Sofa Score. O przeglądaniu stron nie wspomnę, działa jak w domu.

Na plaży internetu nie używam, chyba, że mały lansik na Instagramie lub zapoznanie się z nowościami na Twitterze. Do tego wystarczył mi posiadany pakiet w telefonie, wiadomo roaming like at home. Zwracam jednak uwagę, żeby każdy przed swoim wyjazdem zasięgnął języka ile GB ma dostępnych w roamingu, gdyż jak się okazało, w mojej umowie sprzed 2 lat 1 GB był podstawą, natomiast kolejne 1,5 GB dodatkiem, prezentem do końca życia (mojego lub operatora). Uwaga, prezenty za darmo działają tylko w Polsce. Taka mała niespodzianka.

Mapy Google (zgrane offline) sprawują się znakomicie, dociągają tylko niewielkie paczki o natężeniu ruchu. Yanosik, na całej trasie no problem i zjada niewielkie ilości danych. Dla osób, które chcą oszczędzać na drodze – można zaopatrzyć się w nawigację offline, sam mam dwie takie. Jedna wbudowana w kokpit samochodu, druga to kupiony wiele lat temu Navigon. Nie zużywają one żadnego pakietu danych.

Wielkim zawodem okazał się Google Tłumacz. Jeśli trasa Waszego przejazdu będzie przebiegać przez Węgry, może być z tym problem. Co prawda ciężko natknąć się na menu tylko w języku węgierskim, gorzej jeśli zamiast angielskiego będzie tłumaczenie tylko na niemiecki, którego kompletnie nie rozumiem. I tu Google poległo. Tłumaczenie ze zdjęć kompletnie nie działa pomimo zgrania paczki języków przed wyjazdem. Jeśli pierwszy raz w życiu zapragniecie langosza, zostanie język migowy.

Z aplikacji, które warto zainstalować na telefonie przed wyjazdem, polecam jeszcze Currency. Przetłumaczy Wam lokalne ceny na złotówki nawet bez dostępu do internetu. Pomocna może być aplikacja iPolak, w której publikowane są komunikaty Ministerstwa Spraw Zagranicznych dla turystów.

Sumując

Dwa tygodnie lekkiego odwyku, z tabletem, uważam za całkiem miło spędzony czas. Ilość problemów (sim od filoletowego, Google Tłumacz) to drobnostki, które nie przysłoniły ogólnego wrażenia. Wyjazd nad Adriatyk warty polecenia jak najbardziej, zwłaszcza, że odległość (ok. 1050 km) nie jest wielka i można pokonać ją na raz. No chyba, że w połowie nad Balatonem zrobicie sobie nocleg, żeby zobaczyć jak wyglądała Polska 15 lat temu.

Bezproblemowy okazał się brak komputera, współczesne tablety radzą sobie całkiem dobrze, gdy muszą, chyba, że w trakcie wyjazdu zamierzamy nieco pracować. Tu przyda się albo zewnętrzna klawiatura lub chociaż pisak. Na dłuższy czas jednak nie wyobrażam sobie, że mógłbym zrezygnować z MacBooka. To jednak podstawa.

Każdemu życzę podobnych odczuć i jak najmniejszej ilości problemów podczas wakacyjnego wyjazdu! Nie zapomnijcie wyłączyć tylko przypomnień, Nozbe czy Thingsów, w końcu przyszedł czas na odpoczynek!