Piętrzące się elektrośmieci to realny problem, którego nie należy bagatelizować. Jednocześnie większość użytkowników od razu biegnie do sklepu i kupuje nowy sprzęt, gdy dotychczas używany się popsuje. Unia Europejska pragnie to zmienić i stworzyć (a raczej wymusić na producentach) możliwość łatwej naprawy urządzenia mobilnego, które z jakiegoś powodu odmówiło posłuszeństwa, ale nie powinno jeszcze trafić na śmietnik. Co więcej, przedłużyć cykl życiowy mają także ułatwienia w kwestiach instalacji nieautoryzowanego oprogramowania.
Unia Europejska planuje wprowadzić regulacje prawne, które zmuszą producentów elektroniki użytkowej do projektowania jej w taki sposób, aby była ona łatwa w naprawie i serwisowaniu. Dzięki temu smartfony, tablety czy laptopy mogłyby służyć swoim właścicielom znacznie dłużej, co prawdopodobnie dość szybko przełożyłoby się na zmniejszenie ilości elektrośmieci, których przybywa w zastraszającym tempie.
Aktualnie mniej niż 40% urządzeń elektronicznych w UE poddawanych jest recyklingowi – pozostałe albo trafiają na śmietnik (co jest bardzo niebezpieczne dla środowiska), albo zalegają w szufladach, bo się zepsuły i nie opłaca się ich naprawiać lub są przestarzałe i nie nadają się do codziennego użytkowania. Unia Europejska pragnie to zmienić, dlatego mówi się o wprowadzeniu tzn. „prawa do naprawy”, które miałoby na celu ułatwić proces naprawy i serwisowania elektroniki użytkowej.
Unia Europejska wprowadziła już podobną regulację w przypadku AGD i RTV – do 2021 roku chce ją rozszerzyć o smartfony, tablety i laptopy, bowiem chciałaby wprowadzić na Starym Kontynencie „gospodarkę o obiegu zamkniętym”. Miałoby to pozytywny i znaczący wpływ na środowisko naturalne, gdyż dzięki temu urządzenia byłyby dłużej użytkowane, a do produkcji nowych potrzebne są surowce, których zasoby nierzadko są na wyczerpaniu (nie mówiąc o tym, że przy ich wydobyciu często pracują dzieci, co w cywilizowanym kraju jest nie do pomyślenia).
Oczywiście Unii Europejskiej zapewne nie chodzi o to, aby urządzenia były projektowane w taki sposób, żeby każdą usterkę mógł usunąć sam użytkownik (to tak w kontekście niedawnych doniesień o rzekomym dążeniu do powrotu do wymiennych baterii – nie są one prawdą) – urzędnikom prawdopodobnie zależy na tym, aby producenci zapewniali serwisom części zamienne, narzędzia i instrukcje do naprawiania smartfonów, tabletów i laptopów oraz możliwość niewymagającej znacznego nakładu pracy wymiany uszkodzonego komponentu.
Dzięki temu zapewne wiele osób chętniej naprawiałoby posiadane przez siebie urządzenie zamiast kupować nowe. Miejmy jednak nadzieję, że wraz z tą zmianą zmniejszą się ceny w serwisach, gdyż te w autoryzowanych nierzadko przyprawiają o zawrót głowy. Wynika to jednak z faktu, że często trzeba wymienić nie tylko wadliwą część, ale przy okazji cały komponent, do którego jest przymocowana.
Co ciekawe, Unia Europejska chce wydłużyć cykl życiowy urządzeń mobilnych w jeszcze inny sposób. Wszystkie prędzej czy później przestają być wspierane przez producentów, co zachęca użytkowników do zakupu nowego. Urzędnicy europejscy zamierzają nakłonić firmy do umożliwienia wgrywania nieautoryzowanego oprogramowania, co nierzadko potrafi tchnąć nowe życie w (najczęściej) smartfon bądź tablet. W praktyce powinno to oznaczać możliwość odblokowania bootloadera w sprzętach nabytych na terenie UE (aczkolwiek być może dopiero po zakończeniu okresu oficjalnego wsparcia).
Źródło: Komisja Europejska, The Guardian, xda-developers via Neowin