Smartfony Apple pod wieloma względami są lepsze od konkurencji z Androidem, ale również nie brakuje aspektów, w których muszą ją gonić. Podobnie będzie w tym przypadku – iPhone w końcu otrzyma aparat, który flagowce z Androidem oferują od wielu lat, ale gigant z Cupertino ponownie zrobi to w swoim tempie.
Najpierw Apple było liderem, teraz jest jednym z ostatnich zawodników
Temu nie da się zaprzeczyć – gdyby Apple nie wprowadziło na rynek pierwszego iPhone’a w 2007 roku, dziś wciąż moglibyśmy korzystać z telefonów z klawiaturą, których tak pewny był Steve Ballmer z Microsoftu. Pamiętacie tę drwiącą wypowiedź? Cóż, Ballmer nie okazał się takim wizjonerem jak jego imiennik, Steve Jobs.
Pierwotnie to Apple wyznaczało kierunek rozwoju smartfonów, o czym świadczy fakt, że wiele firm początkowo zwyczajnie kopiowało design i funkcje iPhone’ów lub wyraźnie się nimi inspirowało. Według giganta z Cupertino robił to m.in. Samsung, dlatego Amerykanie pozwali Koreańczyków – i to nie raz, i nie dwa, a na wokandzie znalazł się też pozew o skopiowanie iPada. W Wikipedii można znaleźć obszerny artykuł na temat batalii sądowych pomiędzy Apple i Samsungiem wraz z rozstrzygnięciami w różnych krajach.
W pewnym momencie Apple jednak wyraźnie zwolniło i okazało się, że to ono musi zacząć gonić konkurencję z Androidem, choć mimo wszystko gigantowi z Cupertino wciąż udawało się „wyznaczać trendy”. Tak było chociażby z notchem w ekranie – w iPhone’ach został on zastosowany nie bez powodu i optymalnie zagospodarowany, natomiast w smartfonach z Androidem pojawił się, bo miał go iPhone X. Na rynku zadebiutował niejeden model, gdzie notch pozostawał w większości pusty, ale najważniejsze było, że jest i urządzenie przypomina iPhone’a.
Apple guzdra się (nie) bez powodu
Istnieje wiele teorii, dlaczego Apple tak powoli wprowadza nowe rozwiązania do swoich smartfonów. Notch jest tutaj świetnym przykładem – po raz pierwszy pojawił się w modelu z 2017 roku i najnowsze z 2021 wciąż go mają, nawet jeśli jest on trochę węższy. Co więcej, ekran z wycięciem otrzymają również iPhone 14 i 14 Max (lub 14 Plus, bo mówi się, że tak może się nazywać ten drugi), a tylko iPhone 14 Pro i 14 Pro Max będą miały wyświetlacz z dwoma otworami.
O ile producenci smartfonów z Androidem momentalnie skopiowali notcha z iPhone’a X (zob. linia Huawei P20), o tyle równie szybko przestali go stosować i przerzucili się na otwory w ekranach – na przykład Samsung zrobił to już w 2019 roku w serii Galaxy S10, aczkolwiek trzeba tu zauważyć, że przynajmniej we flagowcach Koreańczycy nigdy nie zamontowali wyświetlacza z notchem (co innego w modelach z niższych półek, aczkolwiek – jak już, to – innych typów).
Dlaczego jednak Apple tak powoli wprowadza nowe rozwiązania do swoich smartfonów, podczas gdy konkurencja z Androidem robi to bardzo szybko? Istnieje wiele teorii. Pierwszą jest ta, że gigant z Cupertino kieruje się przede wszystkim wyliczeniami księgowych, a według nich nie ma takiej potrzeby, bo nawet niewielkie nowości skłaniają klientów do kupienia iPhone’a. Ponadto ich posiadacze wymieniają je zdecydowanie rzadziej niż użytkownicy smartfonów z Androidem swoje urządzenia – w trakcie 3-4 lat można już odczuć różnicę.
Właśnie dlatego też Apple wprowadziło na rynek iPhone’a SE 2020 i iPhone’a SE 2022 – są one dedykowane posiadaczom modeli 6, 6s, 7 i 8, którzy są przyzwyczajeni do takiej formy, ale chcieliby wymienić je na nowsze. To skrupulatnie skalkulowane posunięcie, bo tacy klienci nie mają alternatywy. Przy okazji to najtańsze iPhone’y, przynajmniej jeśli mowa o cenach w sklepach i nówkach-sztukach.
Powolne wprowadzanie nowych rozwiązań tłumaczy się też przywiązaniem posiadaczy iPhone’ów do ich formy (patrz wyżej) i funkcjonalności. Zbyt szybkie wdrażanie innowacji mogłoby zostać źle przez nich przyjęte, jakkolwiek absurdalnie to brzmi, bo stawia użytkowników w niezbyt korzystnym świetle. Z drugiej strony iPhone’y chwalone są za prostotę obsługi i być może zbyt wiele nowości w zbyt krótkim czasie mogłoby zepsuć tę opinię, a rozłożenie wdrażania nowości w czasie sprawia, że użytkownicy mogą sukcesywnie się z nimi zapoznawać i wyrobić nawyk korzystania ze wszystkiego, co daje Apple.
Mimo wszystko pierwsza teoria wydaje się bardziej prawdopodobna, szczególnie w połączeniu z faktem, że nowe technologie kosztują, a gigant z Cupertino liczy każdego centa i chce zarobić jak najwięcej jak najmniejszym kosztem. Nie jest bowiem tajemnicą, że Apple zarabia na smartfonach najwięcej – konkurencja z Androidem może pomarzyć o takiej marży. Z drugiej strony firma wydaje ogromne sumy na badania i rozwój – w pierwszym kwartale 2022 roku przeznaczyła na ten cel 6,387 mld dolarów, podczas gdy Xiaomi w tym samym okresie ~0,52 mld dolarów, czyli ponad 12 razy mniej.
iPhone ponownie dogoni smartfony z Androidem, ale – standardowo – w swoim (żółwim) tempie
Jak zostało już wspomniane, tylko część smartfonów z serii iPhone 14 otrzyma nowy typ ekranu, ale różnic w specyfikacji będzie znacznie więcej. Co więcej, linia ta ma być początkiem nowej strategii Apple – producent zamierza zdecydowanie mocniej zróżnicować tańsze i droższe modele. Według najnowszych doniesień, wzniesie to na jeszcze wyższy poziom w rodzinie iPhone 15.
Czołowy analityk od Apple, Ming-Chi Kuo, poinformował, że w 2023 roku na rynku zadebiutuje pierwszy iPhone z peryskopowym aparatem. Liczba pojedyncza została tu jednak użyta nie bez powodu, bowiem ma to być iPhone 15 Pro Max, czyli topowy model, który będzie najdroższym smartfonem w ofercie.
Użytkownicy smartfonów Apple od dawna wyczekują tej technologii i muszą poczekać jeszcze rok, żeby w końcu pojawiła się w iPhonie, podczas gdy w smartfonach z Androidem stosowana jest ona od lat (zob. Huawei P30 Pro). Prawdopodobnie nie będą jednak zadowoleni, że zostanie zarezerwowana dla najdroższego modelu. Ming-Chi Kuo dodaje też, że dopiero w 2024 roku oba modele z serii Pro otrzymają aparat o budowie peryskopowej, tj. iPhone 16 Pro i iPhone 16 Pro Max.
Co ciekawe, Apple ma jednak zastosować we wszystkich trzech modelach podobne aparaty z 12-Mpix matrycą o wielkości 1/3″ z przysłoną f/2.8 i wsparciem dla technologii stabilizacji całej matrycy (ta ostatnia pierwotnie zadebiutowała ekskluzywnie w smartfonie iPhone 12 Pro Max). Ponadto mówi się, że aparat o budowie peryskopowej zapewni 5-6x zoom optyczny.
Jak zostało wspomniane, tego typu konstrukcja jest dostępna w smartfonach z Androidem od dawna. Podobnie jak aparaty o rozdzielczościach 48 Mpix, które po raz pierwszy pojawią się w iPhone’ach dopiero w 2022 roku. I to nie wszystkich, bo tylko iPhone 14 Pro i iPhone 14 Pro Max je otrzymają. Ponadto według Ming-Chi Kuo teleobiektywy w tych modelach będą miały już siedem soczewek, a nie sześć.