Nie ma co ukrywać – długo zwlekałem z tym tekstem. Monster Hunter: World wraz z dodatkiem Iceborne na PlayStation 4 dostałem już naprawdę dawno i trudno mi było zabrać się do recenzji tego tytułu, głównie przez jego ogromną skalę. A z zasady nigdy nie recenzuję żadnej gry czy produktu bez poświęcenia mu odpowiedniej ilości czasu. Wypada jednak w końcu posypać głowę popiołem i stawić czoła temu, co powinienem zrobić już dawno – tym bardziej, że rozszerzenie Monster Hunter: World – Iceborne ma teraz swoją premierę na PC. Na recenzję dodatku już za późno, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wymienić najważniejsze cechy, które wyróżniają Monster Hunter: World na tle innych gier.
Mogę chyba zaryzykować stwierdzeniem, że marka Monster Hunter nie jest w Polsce jakoś szczególnie popularna. Ja sam styczność z tą serią miałem tylko i wyłącznie na PlayStation Portable w postaci odsłony Monster Hunter Freedom Unite, która jakoś nieszczególnie przypadła mi wtedy do gustu. Może była to kwestia mojego podejścia do tej gry, a może i podejścia Capcomu do rynku polskiego – bo seria ta nie była też u nas szczególnie promowana, jak i nawet nie doczekała się polonizacji. Zmieniło się to w 2018 roku za sprawą najnowszej odsłony Monster Hunter: World, która nie tylko dostała polskie napisy, a nawet była mocno reklamowana – między innymi przy bardzo zgrabnie poprowadzonym crossoverze z Wiedźminem 3.
Jednak i tak wydaje mi się, że o Monster Hunter: World nie jest u nas nad Wisłą tak głośno, jak być powinno. A dlaczego uważam, że gra ta zasługuję na większą uwagę? Mógłbym pisać długo, ale stwierdziłem, że najprościej będzie wymienić trzy rzeczy, które najbardziej zaskoczyły mnie w najnowszym Monster Hunterze i które wyróżniają ją na tle konkurentów. Zaczynajmy!
1. Polowanie na potwory
Jak wszyscy dobrze wiemy Wiedźmin 3: Dziki Gon wielką grą było i nadal jest. Trudno się z tym kłócić, całościowo ostatnie przygody growego Geralta z Rivii podbiły serca wielu graczy na świecie – w tym i moje, ale jednak nie wszystko musiało się każdemu podobać. Jeśli chodzi o mnie, to chyba najbardziej ubolewałem w Wiedźminie 3 nad polowaniami na potwory, które niestety były obdarte… z polowania, a przynajmniej z wielu jego elementów. W większości przypadków wystarczyło podążać za wyznaczoną ścieżką i zatłuc potwora, co jakiś czas wspomagając się fikołkami i znakiem Quen. Żadnych większych przygotowań przed walką czy zaawansowanego poszukiwania bestii – nawet na wyższych poziomach trudności.
Lukę po tym (dla mnie) małym wiedźmińskim potknięciu, idealnie uzupełnił właśnie Monster Hunter: World, który do kwestii polowania podchodzi bardzo na poważnie – tytuł w końcu zobowiązuje. Jeśli odpowiednio nie przygotujemy się do niektórych walk, to wygrana z większością bestii będzie naprawdę utrudniona. Ba! Zanim do walki w ogóle przystąpimy, to najpierw cel nasz musimy znaleźć, co niekiedy już jest wyzwaniem samym w sobie. Podczas poszukiwań naszego celu warto niekiedy zaplanować takie rzeczy, jak ewentualna nasza trasa ucieczki lub rozłożenie w kilku strategicznych miejscach pomocnych pułapek. O niektórych bestiach dowiedzieć się co nieco możemy właśnie z tej początkowej fazy poszukiwań, gdzie po śladach możemy już powoli układać sobie taktykę na zbliżającą się walkę.
Jednak jakbyśmy się nie przygotowali, to i tak walka z nowo poznanym potworem zawsze nas zaskoczy, za co niezwykle cenię Monster Huntera. Zwierzęta, na które polujemy, zachwycają swoim bogatym wachlarzem umiejętności, taki Kulu-Ya-Ku pierzasty stwór, który jest jednym z naszych pierwszych celów, potrafi zaskoczyć wyciągając spore głazy z ziemi. Co z nimi robi? Ano, jak można się domyślić, rzuca nimi w nas, ale i również potrafi się tym kamieniem skutecznie zasłaniać, co utrudnia atak z frontu. W takim wypadku najlepiej obrać jakąś inną taktykę, jak np. użycie procy czy linki z hakiem. Co jakiś czas stwór ten też potrafi zadać sporo obrażeń skokiem z góry, a także dość szybko ucieka, co również nie ułatwia jego pokonania.
Nie mógłbym też nie napisać o chyba największym „ficzerze” Monster Hunter: World, czyli żyjącym ekosystemie. Świat gry żyje i to dosłownie, co mocno wpływa na nasze polowania. Możemy tu zaobserwować, jak większe zwierzęta polują na małe, jak niektóre gatunki zbierają się w stada, trzymając młodsze osobniki w środku, by uchronić je od potencjalnego zagrożenia. Gdy zaczynałem swoją grę i próbowałem upolować swoją pierwszą poważniejszą bestię – Wielkiego Jagrasa – nagle z pobliskiej puszczy wyskoczyło coś kilkukrotnie większego ode mnie (i Jagrasa), co moją niedoszłą ofiarę rozszarpało w kilka sekund. Co to było, dowiedziałem się kilka godzin później, bo stwierdziłem, że warto się ewakuować i pozostawić Wielkiego Jagrasa na nieuchronną śmierć. Ciekawą rzeczą jest to, że nie czuć w tym wszystkim skryptów, więc takie wydarzenia związane z ekosystemem Monster Hunter: World potrafią zaskoczyć podwójnie. Polecam przeżyć to na własnej skórze!
2. Niesamowity (i niezwykle rozbudowany) system walki
Tak właściwie to nie SYSTEM walki a SYSTEMY, bo różnorodność tego aspektu w Monster Hunter: World jest przytłaczający i nie wiem, czy czuję się kompetentny po kilkudziesięciu godzinach z tym tytułem, by go dokładnie opisać, ale spróbuję. Gra ta ma jakoś ponad 10 różnych typów broni, a każdy z nich wygląda zupełnie inaczej i wymaga nowych przyzwyczajeń. Tak więc każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Lubisz strzelać z łuku? Proszę bardzo! Wolisz walczyć ogromnymi mieczami czy toporami, gdzie każdy cios zadaje mnóstwo obrażeń, ale trwa dłużej? Nie ma problemu! A może preferujesz mniejsze bronie, które zadają skromniejsze obrażenia, ale potrafią wyprowadzać długie combosy? Też znajdziesz tu coś dla siebie!
I to nie jest tak, że Capcom poszedł w ilość typów broni, a zapomniał już o ich odpowiednim dopracowaniu – bo moim zdaniem każdy taki osobny system można by było wyciągnąć z Monster Hunter: World i stworzyć na jego podstawie inną grę i nadal mówilibyśmy tu o świetnym systemie walki. Ta różnorodność arsenału stanowi niezwykłą siłę Monster Huntera, bo przez to gra nie znudzi nam się przez naprawdę długi czas, bo gdy tylko staniemy się mistrzem w np. używaniu katany, to możemy zacząć naukę we władaniu jakąś inną bronią, która dodatkowo jest wyposażona w tarczę – co sprawi, że znów będziemy mieć zabawę na kilkadziesiąt godzin.
Ma to jednak swoje konsekwencje i poziom trudności spowodowany skomplikowaniem tych wszystkich systemów walki potrafi przytłoczyć, w szczególności na początku zabawy. Jednak wierzcie mi, warto się przełamać i nie zniechęcać się początkowymi porażkami – później to wszystko procentuje w satysfakcji płynącej z rozgrywki. Na początku mamy również bardzo długi i dokładny samouczek, a wszystkie informacje zapisują się w specjalnej zakładce w grze, więc powrót do niektórych podpowiedzi jest łatwo dostępny.
Gdy już przyjdzie nam zmierzyć się z jakimś groźnym stworzeniem, w wygranej pomóc nam może wiele rzeczy, nie tylko nasza broń i zdolności. Warto oczywiście zawczasu przygotować sobie jakieś przedmioty leczące, ale nie zapomnijmy również o naostrzeniu broni, bo ta podczas dłuższych walk potrafi się uszkodzić. Ważne są również odpowiednie elementy wyposażenia i ulepszanie broni, pamiętać również trzeba o odpowiedniej taktyce. Niekiedy przegrana walka potrafi nam przynieść wiele pożytecznych informacji, jak np. szczególnie wrażliwe miejsca u potwora lub jego system zachowań, co jest zapisywane w naszym dzienniku.
Niektóre elementy otoczenia, jak specjalne rośliny, mogą zostać wykorzystane do między innymi chwilowego oślepienia przeciwnika. Nic nie stoi na przeszkodzie, by napuścić na nasz cel pomniejsze zwierzęta, aby te go odpowiednio zraniły, ułatwiając nam późniejszą walkę. Jak widać, możliwości jest od groma i to, jak podejdziemy do walk, zależy tylko i wyłącznie od nas. Warto eksperymentować, bo to mnogość możliwości i kombinacji wielu mechanik Monster Hunter: World to jedna z jego największych zalet.
3. Piękny, żywy i różnorodny świat
Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał coś o technikaliach Monster Huntera, jednak najpierw zacznijmy od artystycznej strony tego tytułu. Świat gry jest przepiękny, bujny, tajemniczy, niekiedy abstrakcyjny, a co najlepsze bardzo spójny z fabułą poznawania nowego lądu. Design niektórych krain czy potworów potrafi zaskoczyć swoją pomysłowością i zachęca do podziwiania zarówno tych mniejszych elementów otoczenia, jak i tych większych.
Niech najlepszą rekomendacją będzie to, że już nie pamiętam, kiedy tak często zatrzymywałem się w niektórych miejscach, by podziwiać wykreowany przez grafików świat. Bardzo szanuję twórców za wertykalne mapy, które są ogromnym wyzwaniem dla deweloperów w takiej produkcji, ale dają znacznie większe możliwości graczowi.
Trudno wyjść z podziwu różnorodnością całej gry i zwiedzanych tu biomów, które skutecznie urozmaicają rozgrywkę, dodając nowe elementy świata. To chyba też dobry moment, by wspomnieć w kilku słowach o świeżym jeszcze dodatku Iceborne, który wprowadza do Monster Hunter nową śnieżną krainę. Akcja całego dodatku dzieje się po wydarzeniach z podstawowej wersji gry i oprócz nowej lokacji, rozszerzenie to wprowadza kilka małych zmian i nowości w rozgrywce (które mają też wpływ na podstawową wersję gry). Oprócz wielu nowych zadań, zleceń i potworów, czekają na nas inne zagrożenia, jak np. skrajnie niskie temperatury. Warto sprawdzić ten dodatek, jeśli podstawowa wersja gry jest już za wami.
Te moje wszystkie zachwyty nad wirtualnym światem Monster Huntera nie byłyby możliwe bez bardzo dobrego zaplecza technicznego gry. Tytuł ten prezentuje się fenomenalnie, zarówno na konsolach, jak i na PC – w szczególności na tym ostatnim, gdzie gra może rozwinąć skrzydła (niestety, kosztem przeciętnej optymalizacji). Szczegółowe modele potworów i postaci, bardzo bujna flora i fauna, zaawansowane efekty świetlne i bogate animacje to rzeczy, które wyróżniają Monster Hunter: World na rynku. A o świetnej stronie audio nie będę się tu rozpisywał – gra nie tylko wygląda świetnie, ale i brzmi fenomenalnie!
Słówko na koniec
Te powyższe trzy elementy Monster Hunter: World szczególnie zrobiły na mnie wrażenie – jednak nie można zapominać o całej reszcie. Bardzo przemyślane i wygodne sterowanie, które przy tak dużej puli ruchów naszego bohatera wcale nie jest rzeczą prostą do zaprojektowania. Rozbudowany tryb wieloosobowy, zarówno ze znajomymi, jak z obcymi graczami. Bardzo ciekawa i dobrze napisana fabuła, która już od samego początku mobilizuje nas do eksplorowania tego arcyciekawego świata. Masa aktywności pobocznych, jak łowienie ryb czy zakładanie nowych obozowisk. Wiele różnorodnych przedmiotów i rozbudowany system craftingu. Wspominałem o tym już w pierwszym punkcie, ale podkreślę to jeszcze raz – niespotykany w grach na taką skalę ekosystem, który potrafi stworzyć zaskakujące i niezapomniane sytuacje.
To wszystko sprawia, że Monster Hunter: World wraz z dodatkiem Iceborne to gra niezwykle kompletna, która starczyć wam może nawet na kilkaset godzin świetnej zabawy. Zaznaczę jednak, że gra ta nie każdemu przypadnie do gustu za sprawą swoich specyficznych mechanik – ja jednak gameplay Monster Huntera pokochałem. Nie jest to oczywiście gra bez wad, tu i tam zdarzą się jakieś małe błędy, a i praca kamery niekiedy jest irytująca, jednak zestawiając to z zaletami tego tytułu trudno nie odnieść wrażenia, że mamy tu do czynienia z grą niezwykle przemyślaną i dopracowaną – po prostu bardzo dobrą.
Jeśli nadal wahacie się, czy Monster Hunter: World jest grą dla Was, to zapraszam do swojego krótkiego zapisu wideo z początku gry, a także zachęcam do przetestowania gry przy okazji darmowego weekendu – dość często Capcom je organizuje. Gdy tylko taki się pojawi to z pewnością damy Wam znać. Tymczasem dla wszystkich zdecydowanych – udanych łowów!
–
Dodatek Iceborne do Monster Hunter: World zadebiutował 9 stycznia 2020 roku na PC, a 6 września 2019 roku na PlayStation 4 i Xbox One. Felieton stworzony na bazie wersji PlayStation 4. Wszystkie zrzuty ekranu, jak i wideo zostały zrobione maksymalnie do trzech pierwszych godzin rozgrywki – nie musicie się więc obawiać spojlerów.