Sprawdzamy tryb nocny w Galaxy S10+. Tego mu było trzeba!

Być może pamiętacie jak tydzień temu w sieci pojawiły się pierwsze informacje o dedykowanym trybie nocnym w rodzinie Samsung Galaxy S10. Nie musieliśmy długo czekać, by stosowana aktualizacja pojawiła się w Polsce. Ja na swój testowy model Galaxy S10+ otrzymałam ją wczoraj i już zdążyłam sprawdzić, jak sprawuje się tryb nocny w porównaniu z trybem automatycznym. Jest dobrze!

Muszę się powtórzyć względem tego, co pisałam ostatnio, bo nie wszyscy wiedzą, że w smartfonach z serii Galaxy S10 tryb nocny dotychczas nie istniał. To znaczy teoretycznie był, ale uruchamiał się wyłącznie wtedy, gdy optymalizator scenerii w trybie automatycznym uznał, że jest to stosowne. Oznacza to, ni mniej ni więcej, że nie można go było wymusić. W najnowszej aktualizacji, która wprowadza również kwietniowe poprawki bezpieczeństwa, wyodrębniony został tryb nocny jako osobny tryb w aparacie. I super, że tak się stało.

Żałuję, że Samsung nie pokusił się nigdzie o wyjaśnienie działania osobnego trybu nocnego. Z moich obserwacji wynika jednak, że działa na zasadzie nakładania na siebie kilku zdjęć o różnej ekspozycji. Fakt ten potwierdza choćby czas robienia zdjęcia – trwa to ok. 4 sekund. Dla porównania, zdjęcie robione w trybie automatycznym, gdy jednak wykryta jest noc, robi się dużo szybciej, żeby nie powiedzieć, że natychmiastowo. Różnica w samej jakości też jest bardzo duża, o czym zresztą możecie przeczytać poniżej.

Poprosiłam zarówno Pawła, jak i Andrzeja, by wypowiedzieli się w kwestii zdjęć. Otrzymacie dwa różne spojrzenia na ten sam zestaw zdjęć i będziecie mogli je skonfrontować ze swoją opinią.

tryb nocny w Samsungu Galaxy S10+

Samsung Galaxy S10+ zawsze nie najgorzej radził sobie ze zdjęciami nocnymi, ale deweloperzy odpowiedzialni za koreańskiego flagowca postanowili zrobić w tej kwestii krok naprzód. Nowo dodany tryb Noc mocno podbija poziom  zdjęć wykonywanych w ciemności, choć te – co oczywiste – nadal odbiegają od tych, które możemy zrobić w dobrych warunkach oświetleniowych. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że wszystkie zdjęcia wykonane w trybie nocnym są lepsze od tych samych, które zostały cyknięte przy użyciu trybu automatycznego. Zauważalnie poprawił się kontrast i zakres tonalny praktycznie wszystkich zdjęć, co jest zasługą łączenia ze sobą fotografii o różnych ekspozycjach – dzięki temu wszystkie elementy fotki są doświetlone w odpowiednim stopniu i zaciera się granica między cieniami, a źródłami światła. Oczywiście efekt ostateczny nie jest idealny i niesie za sobą pewne konsekwencje – te czasami przeważają nad oferowanymi zaletami, jednak tryb ten bardzo dobrze sprawdził się przy okazji chociażby zdjęcia szóstego, gdzie liczba uchwyconych detali zmieniła się w bardzo zauważalnym stopniu.

Czasami efekt dostarczony przez tryb nocny sprawia wrażenie sztucznego – na przykład na zdjęciu numer dziewięć liście drzewa zdecydowanie się wyostrzyły, jednak przez to całość sprawia wrażenie trochę oderwanego i poszarpanego. Galaxy po prostu poszedł na całość i zamiast fotografię wyostrzyć, to ją… przeostrzył. Podobnie jest w przypadku lampy na zdjęciu 17 – tryb nocny sprawił, że całość jest znacznie jaśniejsza i mniej zamydlona, jednak doprowadziło to do poszarpania krawędzi.

Jeżeli już przy lampach jesteśmy, to nie sposób nie wspomnieć o flarach ze źródeł światła, które po prostu znikają lub zmniejszają się w znacznym stopniu. Tutaj dobrym przykładem jest nieszczęsna trzynastka, która w trybie automatycznym sprawia wrażenie miksu mydlano-mlecznego, a w trybie nocnym nabiera szczegółowości. Dodatkowo, lampki budujące napis Starachowice tracą charakterystyczną poświatę. Niestety, ostateczny efekt nie zawsze jest tak piorunujący – zdarza się tak, że wokół źródeł światła widoczna jest specyficzna obwódka zwana efektem halo, której daleko do estetyki oferowanej przez dobre zdjęcie. Oczywiście nie da się uniknąć nieuniknionego i jeżeli fotografia obejmuje niebo, to musimy liczyć się z ogromną, okropnie zaszumioną i ziarnistą powierzchnią. Całość tworzy bardzo nieestetyczne wrażenie, przez co należy głośno powiedzieć, że w niektórych przypadkach tryb nocny radzi sobie po prostu fatalnie.

Jeżeli chodzi jednak o te bardziej udane fotografie, to szerszy zakres tonalny niesie za sobą dużo lepsze kolory – o tyle, o ile w przypadku trybu automatycznego całość sprawia wrażenie nacechowania jedną barwą, tak w przypadku zdjęcia numer 21 doskonale widać, że zieleń staje się zieleńsza, biel bielsza, a granatowy pozostaje taki sam, lecz jest poskromiony i nie wtrąca się w inne obiekty.

O tyle, o ile w ogólnym rozrachunku tryb nocny wypada zdecydowanie lepiej, niż automatyczny, tak są przypadki, kiedy zupełnie się nie sprawdza. Przy niektórych warunkach oświetleniowych zdarza się tak, że zdecydowanie lepiej uzyskać nieco mniej ostrą fotografię, lecz oddającą fakturę przedmiotów i ich kształty, niż zaszumiony, przeostrzony i zbyt ziarnisty obrazek, który traci przez to na jakości.

Skuteczność trybu nocnego w Galaxy S10+ jest mocno zależna od ilości dostępnego światła. Jeśli jest go sporo, wielokrotna ekspozycja i złożenie pojedynczego zdjęcia skutkuje wyraźną poprawą jakości – ilość szumów jest ograniczona, nie widać bandingu na powierzchniach o zbliżonej barwie. Wiele krótkich ekspozycji daje mniejsze ryzyko poruszenia niż jedna dłuższa. W porównaniu z ustawieniem Auto mamy też mniejsze przepalenia od świateł, obraz jest zauważalnie mocniej wyostrzony. W ciemnych miejscach widać zdecydowanie więcej szczegółów. Z bliska gdzieniegdzie można zauważyć obwódki wynikające z nieidealnego złożenia poszczególnych ekspozycji, nigdzie nie przybiera to rozmiaru katastrofy.

Gorzej, gdy w kadrze światła brakuje, wtedy pojawiają się problemy. Wyciągane cienie zawierają wyraźny cyfrowy szum o nieprzyjemnej strukturze, szczególnie widoczny na nienaturalnie jasnym niebie. Wokół źródeł światła pojawia się agresywne kolorowe halo, na bardziej rozjaśnionych powierzchniach o zbliżonym kolorze widać banding. Zdjęcia wciąż są ostrzejsze niż w trybie Auto, ale efekt ogólny jest dość kontrowersyjny. Niektóre sample (#6) wyglądają według mnie w wersji auto znacznie lepiej niż w wersji nocnej.

W porównaniu ze znanymi mi zdjęciami z Huawei Mate 20 Pro zdjęcia wypadają znacznie gorzej: niższa jasność, wyższa ziarnistość, tendencja do przeostrzania. Do tego Huawei znacznie lepiej wydaje się radzić sobie z ustaleniem prawidłowego balansu bieli, popełniając mniej błędów. Ciekawy jestem jak by to wyglądało w porównaniu do P30 Pro – ale to pewnie Kasia sprawdzi niebawem ;)

To chyba tyle gadania. Przejdźmy do zdjęć!

#1

#2

#3

#4

#5

#6

#7

#8

#9

#10

#11

#12

#13

#14

 

#15

#16

#17

#18

#19

#20

#21

Dobra, nie będę ściemniać – na ten sam spacer zabrałam ze sobą też Huawei P30 Pro. Poniżej możecie znaleźć sporo fotek porównawczych, ale wybaczcie – bez żadnego komentarza, bo trzeba sałatkę przygotować… ;)

Na koniec jeszcze kilka słów krótkiego podsumowania, o które pokusił się Alek Małachowski, znany w sieci jako Hashtagalek:

Zdjęcia w słabym oświetleniu nie były straszne do tej pory Galaxy S10, ale wraz z najnowszą aktualizacją weszły na kolejny poziom. Wystarczy spojrzeć na zakres tonalny przedstawionych fotografii i porównać o ile więcej detali aparat uchwycił w najnowszym trybie nocnym. Po połączeniu paru ekspozycji otrzymujemy zdjęcie, w którym zarówno obszary jasne (oświetlone obiekty) i ciemne (cienie) będą dobrze przedstawione ze wszystkimi szczegółami. Wskazówka – testując nowy tryb pamiętajmy o w miarę pewnym chwycie telefonu. Najlepszym rozwiązaniem będzie jednak statyw.

Zdjęcia w pełnej rozdzielczości możecie pobrać stąd (dysk Google).

A co Wy sądzicie o zdjęciach z trybu nocnego w Galaxy S10+?

Exit mobile version