Producenci często nie mówią nam wszystkiego i nie komentują wszystkich informacji, jakie pojawiają się na ich temat. W związku z tym czasami się domyślamy i wnioskujemy z tego, co jest publicznie dostępne. W tym przypadku prawda o zaskakującym kroku Apple okazała się jednak inna.
Wydawało się, że Apple ugięło się pod presją Google
Apple robi wszystko, aby zamknąć użytkowników w swoim ekosystemie (który – trzeba przyznać – ma wiele zalet). Google się to nie podoba, dlatego latami namawiało firmę z Cupertino m.in. do wdrożenia technologii RCS. Ta się jednak przed tym długo opierała, aż w listopadzie 2023 roku niespodziewanie ogłosiła, że (w końcu) to zrobi. Wydawało się, że Apple po prostu ugięło się pod presją Google, choć Samsung sekundował swojemu najlepszemu przyjacielowi w forsowaniu wdrożenia RCS do iMessage.
I nawet jeśli Amerykanie nie zrobią tego w oczekiwany przez posiadaczy urządzeń z Androidem sposób, bo wiadomości wysłane z wykorzystaniem protokołu RCS również będą wyświetlały się w zielonych dymkach (a nie niebieskich), to jednak użytkownicy zyskają dzięki temu bardzo dużo. Mowa tu m.in. o możliwości wysyłania zdjęć i wideo w wyższej rozdzielczości niż przez MMS oraz informacjach graficznych o odczytaniu wiadomości oraz odpisywaniu na nią w czasie rzeczywistym (jak w Messengerze).
Prawda jest jednak inna
Apple zdecydowanie nie jest firmą, która ochoczo robi to, czego oczekują od niej inni, w tym jej klienci. Prędzej będzie przekonywać ich, że to, co robi, jest najlepsze, niż ugnie się pod presją (co jednak czasami ostatecznie następuje, ale relatywnie rzadko). W przypadku RCS skuteczny nacisk najprawdopodobniej wywarli jednak nie Google z Samsungiem, tylko… Chińczycy.
Dowiedzieliśmy się bowiem, że chiński rząd ma wymagać od nowych urządzeń obsługujących technologię 5G obsługi RCS. W przeciwnym wypadku nie otrzymają one certyfikacji, co uniemożliwi ich sprzedaż w Chinach. Apple oczywiście nie może do tego dopuścić, bo Państwo Środka to jeden z największych rynków zbytu dla iPhone’ów. De facto Chińczycy nie dali firmie z Cupertino wyboru.
Mógł być jeszcze jeden powód
Zmusić do implementacji RCS mogła Apple również Unia Europejska. Komisja Europejska prowadziła bowiem postępowanie wobec iMessage, które miało zbadać, czy można ten komunikator uznać za tzw. strażnika dostępu. Kilka dni temu dowiedzieliśmy się jednak, że na razie iMessage nie spełnia ustalonych kryteriów, więc Apple nie musi otwierać komunikatora na inne platformy.
„Chiński nóż na gardle” najpewniej więc był tym, co zmotywowało firmę z Cupertino do wdrożenia RCS w iMessage. Raczej mało prawdopodobne, aby Amerykanie ugięli się pod presją Google, bo latami się jej opierali i bronili swojej polityki. W przypadku Unii Europejskiej można powiedzieć, że im się upiekło, gdyż także z zapałem tłumaczyli urzędnikom europejskim, że iMessage nie powinno zostać uznane za tzw. strażnika dostępu. Z chińskim wymogiem nie ma natomiast żadnej dyskusji. I kropka.