Tinder wciąż jest bardzo popularną aplikacją, która ma wierne grono użytkowników. Warto wiedzieć, że firma boryka się obecnie z zarzutami o nieprawidłowe przetwarzanie danych, które łamie regulamin Sklepu Play. O co chodzi?
Jak informuje serwis źródłowy, Tinder niedawno uruchomił nowy domyślny proces płatności dla aplikacji na Androida. Rozwiązanie zaproponowane przez dewelopera omija Sklep Play, a klienci proszeni są o wprowadzenie informacji o płatnościach bezpośrednio z poziomu apki. Oznacza to, że dane takich osób nie są już przetwarzane przez Google, ale bezpośrednio przez Tindera. Można jedynie domniemywać, że nie wszystkim osobom takie reguły gry będą odpowiadać.
Tinder Lite pomoże randkować ludziom, którzy mają słaby dostęp do sieci
Jak zawsze w takiej sytuacji warto zastanowić się nad tym, jaka jest przyczyna takiej decyzji danego dewelopera. Cóż, jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to – a jakżeby inaczej – chodzi o pieniądze. Na stole leży naprawdę dużo gotówki, a model biznesowy obrany przez Google zakłada podział 70 do 30. Oznacza to, że aż 30% z poszczególnych transakcji wędruje na konto firmy z Mountain View. Mówi się, że niezbyt szczęśliwe z takiego podziału są też inne popularne platformy, na czele z Netflixem i Spotify.
Obecnie rozgrywka toczy się w dużej mierze o to, czy Google podejmie jakieś konkretne działania przeciwko Tinderowi. Jak nie patrzeć, mamy tu dość dobrze widoczną próbę obejścia reguł Sklepu Play. Między wierszami można jednak dostrzec, że obie firmy są na siebie skazane. Tinder nie zdecydował się na zabranie zabawek i dołączenie na przykład do Epic Store. Program nadal można pobrać z poziomu domyślnego sklepu z programami na Androida. Nie da się jednak nie zauważyć, że ewentualne ustępstwo Google może otworzyć furtkę z której w niedalekiej przyszłości będą mogli skorzystać twórcy innych aplikacji.
źródło: Blomberg