Podstawą długiego życia gry MMO jest aktywne wsparcie przez twórców. W tym gatunku nie wystarczy tylko stworzyć dobry produkt, wypuścić go na rynek i osiąść na laurach zbijając kokosy. Rynek MMO wymaga ciągłych aktualizacji i tworzenia nowych dodatków poszerzających grę. Tak więc zadajmy sobie pytanie – jak sprawdza się ostatnie rozszerzenie do The Elder Scrolls Online?
Greymoor to czwarty duży dodatek do The Elder Scrolls Online, które po sześciu latach od premiery przeszło niemałą metamorfozę – oczywiście na plus. Trochę więcej o tym pisałem w swojej recenzji poprzedniego dodatku do TESO – Elsweyr, do której również Was zapraszam. Tutaj skupię się tylko i wyłącznie na rozszerzeniu Greymoor – przejdźmy więc od razu do konkretów.
Zapis rozgrywki
Poniżej możecie obejrzeć mój zapis z 30 minut rozgrywki The Elder Scrolls Online: Greymoor z pierwszych godzin dodatku.
Fabuła
Gdybym miał wskazać, za co lubię serię The Elder Scrolls, to nikt nie byłby pewnie zaskoczony. Mnie seria ta kupiła swoim uniwersum, bo cała reszta, jak specyficzny pomysł na rozgrywkę czy system walki, nie prezentuje do mnie jakoś szczególnie. Nie mówię, że elementy te są złe, po prostu nie są dla mnie. Za to sam świat i historia jest w moim odczuciu czymś co skutecznie przyciąga do gier z tej serii – także do The Elder Scrolls Online.
Greymoor skupia się na zachodniej części dobrze znanej większości graczom krainy Skyrim. Główny wątek fabularny skupia się na postaci Lorda Wampirów, który zjednoczył wiedźmy, wilkołaki i wampiry w celu podbicia całego kontynentu. Fabuła dodatku rozpoczyna się dość niepozornie, ale potem nabiera tempa i przyznam, że jest to moim zdaniem dużo ciekawsza i lepiej napisana historia niż w pozostałych dodatkach.
Nie będę jednak ukrywał, że ja bardziej skupiłem się na zadaniach pobocznych nie dlatego, że główny wątek fabularny jest słaby – bo nie jest. Ja w grach MMO bardziej preferuję krótsze zadania, które mogę skończyć podczas jednej wieczornej sesji. I, co jak co, ale w tym temacie Greymoor również błyszczy, bo zadania pobocze w dodatku naprawdę robią pozytywne wrażenie i lwią część z nich śledziłem z niemałym zainteresowaniem – duży plus dla scenarzystów i projektantów.
Nowe, ale i jednak nieco znane nam krajobrazy
Nie zawodzi również nowa mapa – a może raczej powinienem napisać dwie mapy. Główny obszar, wspomniane zachodnie Skyrim, nie jest może największą mapą w całym The Elder Scrolls Online, ale jest ku temu dobry powód – podziemia Blackreach, które są bezbłędnie zaprojektowane.
Nie będę o nich zbyt dużo mówił, w myśl mojej zasady niepsucia nikomu zabawy, ale chcę tylko podkreślić, że stworzenie dwóch dużych obszarów, zamiast jednego ogromnego, uważam za świetny pomysł ze strony twórców.
Do projektu górnej części Skyrim też nie mogę się zbytnio doczepić. Jest różnorodnie, trochę znajomo i całkiem ładnie, zdarzyło mi się kilka razem zatrzymać, by podziwiać widoki. Na naszej drodze co chwila staną jakieś charakterystyczne punkty czy osady – jest tu co zwiedzać i podziwiać.
Fani The Elder Scrolls V: Skyrim z radością przywitają też pewnie wiele całkiem dużych i dobrze zaprojektowanych systemów jaskiń, które dodatkowo możemy eksplorować. Nie będę ukrywał, że te przywołują miłe wspomnienia – o co najprawdopodobniej twórcą chodziło, ale nie mogę powiedzieć, by było to coś złego.
Tak naprawdę co do kwestii nowych obszarów, które dodaje The Elder Scrolls Online: Greymoor, mam tylko jedną uwagę, choć nie ukrywam, że jest to mocno subiektywna rzecz. Jest trochę szaro-buro, czyli tak, jak poniekąd w TES V: Skyrim rzeczywiście było, ale w porównaniu do poprzedniego dodatku Elsweyr, Greymoor wypada to wszystko dosyć blado – ale pewnie większości graczom nie będzie to przeszkadzać.
Co nowego w mechanikach?
Niestety, raczej niewiele. Największą nowością w rozgrywce jest szukanie antyków, co – jeśli mam być szczery – nie przypadło mi jakoś do gustu i tę nową aktywność praktycznie omijałem. Całość sprowadza się do stosunkowo prostej minigry, która nikomu raczej nie sprawi trudności, ale warto to robić, bo nagrody są całkiem cenne, w szczególności dla kolekcjonerów.
Rzeczą, którą przyjąłem ze sporym rozczarowaniem, jest brak nowej klasy postaci. Jestem tym typem gracza, który lubi eksperymentować i tworzyć wiele różnych bohaterów. Na plus to, że jeśli jesteście nowymi osobami w The Elder Scrolls Online, to możecie rozpocząć swoją przygodę od dodatku Greymoor; twórcy przygotowali tu nawet specjalny prolog.
Jest tu też trochę typowo MMORPG-owych nowości, takich jak rajdy czy różne wydarzenia. Dziwnie to zabrzmi, ale ja gram w The Elder Scrolls Online trochę… jednoosobowo? Raczej nie łączę się w jakieś większe grupy, więc te nowe aktywności dla drużyn średnio mnie interesują, ale bardzo doceniam to, że twórcy przewidzieli taką możliwość i nie czuję się w żadnym stopniu poszkodowany i mogę grać na własnych zasadach.
Wiem też, że to, co teraz napiszę, to ogromne „czepialstwo” z mojej strony, ale po tych sześciu latach od premiery trochę mi zaczęły doskwierać niektóre elementy The Elder Scrolls Online. Poniekąd wynika z samego gatunku MMO, ten rodzaj gier musi iść na pewne kompromisy w niektórych kwestiach. Nie zmienia to jednak faktu, że uważam, że TESO powoli potrzebuje już małego odświeżenia kilku kluczowych elementów, a nie tylko dodawania nowej zawartości.
Szybkie technikalia
Z racji tego, że grałem w Greymoor jakiś czas po premierze, to ominęły mnie wszystkie znaczące problemy techniczne, w szczególności te związane z serwerami. Choć przeglądając opinie graczy w sieci nie każdy miał tyle szczęścia, co ja, bo w okolicach premiery rzeczywiście wiele osób borykało się z wyrzucaniem z serwerów lub innymi błędami.
Jeśli chodzi o walkę i poruszanie się, to tu nie zauważyłem żadnych zmian. Nadal mamy tu do czynienia z bardzo przemyślaną mieszanką systemów znanych z The Elder Scrolls V: Skyrim z typową mechaniką walki z gier MMO. Mnie system ten bardzo przypadł do gustu i nadal, tyle lat po premierze, sprawia masę frajdy, najpewniej jest to zasługa rozwoju postaci, który co chwila zasypuje nas czymś nowym.
Do recenzji znów wybrałem wersję PlayStation 4, a nie PC, czego trochę żałuję. Całość wydaje się ociężała, a kilka tekstur w grze jest niskiej jakości, że zacząłem miewać flashbacki z PlayStation 2 – gra wygląda na konsolach wygląda znacznie gorzej niż na PC.
Ogółem miałem dużo gorsze odczucia z rozgrywki, jeśli chodzi o techniczną stronę gry i grafikę niż w przypadku poprzedniego dodatku, The Elder Scrolls Online: Elsweyr i muszę zrzucić to na fakt grania na konsoli.
Podsumowanie
Jak wspominałem na samym początku, Greymoor to już czwarty duży dodatek do The Elder Scrolls Online. Czy najlepszy? Moim zdaniem nie. Czy najgorszy? Również tak nie uważam. W moim sercu numerem jeden pozostaje Elsweyr, ale nie zdziwię się, jeśli dla wielu z was to właśnie Greymoor będzie faworytem – tym bardziej, jeśli jesteście fanami Skyrim.
Bo wszystko jest tu na swoim miejscu, ciekawy główny wątek fabularny, nie gorsze zadania poboczne czy duża i dobrze zaprojektowana mapa. Tak na dobrą sprawę, trudno mi się tu do czegoś konkretnego przyczepić – a przynajmniej jeśli chodzi o sam dodatek, bo niestety moim zdaniem „rdzeń” gry The Elder Scrolls Online powoli wydaje się już nieco przestarzały i wymagający jakiejś małej rewolucji albo sporej ewolucji.
Niemniej, jeśli jesteście fanami The Elder Scrolls Online, to… nie ma na co czekać! Greymoor to gwarancja dobrej zabawy na kolejne kilkadziesiąt godzin – najlepiej z przyjaciółmi. Polecam!
The Elder Scrolls Online: Greymoor zadebiutowało na rynku 26 maja 2020 na PC, a 9 czerwca na PlayStation 4 i Xbox One.
Recenzja stworzona na bazie wersji PS4.