W pełni elektryczna Skoda Enyaq Coupe iV jest przedstawicielem modnego segmentu SUV-ów Coupe, czyli tych o bardziej sportowej, aczkolwiek niekoniecznie równie praktycznej sylwetce. Wypada dodać, że została zbudowana na platformie zaprojektowanej z myślą o BEV-ach. Całość zdecydowanie zapowiada się ciekawie, ale co faktycznie otrzymujemy? Postanowiłem to sprawdzić.
Skoda Enyaq Coupe iV – elektryczna i całkiem przyjemna wizualnie propozycja z Czech
Elektryczna Skoda Enyaq zadebiutowała w 2020 roku, a dwa lata później do oferty czeskiej marki dołączyła odmiana Coupe z wyraźnie mocniej ściętym tyłem i bardziej sportową sylwetką. Przyznam, że SUV-y Coupe wizualnie bardziej podobają mi się niż typowe SUV-y, aczkolwiek niekoniecznie jestem fanem stosowanych kompromisów – w postaci zazwyczaj mniejszej tylnej szyby, co odbija się na widoczności, a także mniejszej pojemności bagażnika.
Skoda Enyaq Coupe iV cierpi głównie na pierwszą przypadłość, bowiem bagażnik zmniejszył się tylko nieznacznie. Owszem, widoczność do tyłu jest przeciętna, aczkolwiek bagażnik ma podstawowo 570 litrów i maksymalnie aż 1700 litrów (po złożeniu foteli). Dla porównania, wersja bez „Coupe” w nazwie oferuje, odpowiednio, 585 i 1710 litrów. Jak najbardziej zabierzmy ze sobą spory bagaż, tym bardziej, że bagażnik ma dość regularne kształty, bez zbędnych udziwnień.
Samochód jest oparty na platformie MEB, która została zaprojektowana z myślą wyłącznie o autach elektrycznych. Znana jest już z innych modeli Grupy Volkswagen, jak cała rodzina ID., w tym również spory ID.7 czy ID.Buzz, mniejsze elektryki Audi czy Cupra Born. Niedawno znalazła się nawet w nowym Fordzie Explorer. Z jednej strony cieszy fakt, że Skoda Enyaq Coupe iV nie jest przerobionym samochodem spalinowym. Z drugiej strony architektura MEB jest tylko dobra, ale nic więcej.
Skoda Enyaq Coupe iV ma 4653 mm długości, 1879 mm szerokości i 1621 mm wysokości, natomiast rozstaw osi to 2770 mm. Nie jest to więc bardzo duży SUV, co z pewnością jest dobrą informacją w przypadku elektryka, który może być często wykorzystywany w mieście.
Z parkowaniem raczej nikt nie będzie miał kłopotów. Szczególnie, że pomaga nam całkiem dobry zestaw kamer 360 stopni, a także liczne czujniki. Jeśli miałbym wskazać spalinowego odpowiednika w ofercie czeskiego producenta, to najbliżej jest model Kodiaq.
Na uwagę z pewnością zasługuje ilość przestrzeni w środku. Można odnieść nawet wrażenie, że siedzimy w większym samochodzie. Zarówno kierowca, jak i pasażer, a także osoby siedzące z tyłu, raczej nie będą narzekać na brak miejsca. Sprawdzałem każde miejsce i (prawie) wszędzie czułem się komfortowo. Dodam, że mam 180 cm wzrostu.
„Prawie”? Otóż, gdy chciałem się rozłożyć wygodnie na fotelu kierowcy, aby prawa noga odpoczywała od wciskania pedału przyspieszenia (na włączonym tempomacie), kolanem zawadzałem o panel z przyciskami umieszczony w centralnej części deski rozdzielczej. Niestety, delikatnie on wystaje, a jego ostry bok wżyna się w kolano.
Skoda Enyaq Coupe iV jest atrakcyjnym wizualnie samochodem. Nie jest najładniejszym autem na rynku, nie jest też najlepiej prezentującym się BEV-em, ale cały projekt przypadł mi do gustu.
Spory plus, że Czesi nie starali się udziwnić designu, jak to ma miejsce w niektórych elektrykach i stworzyli samochód, który – owszem – jest elektrykiem, ale podanym w budzie, która kojarzy się z autami spalinowymi. Ponadto, mimo sportowych linii, design nie jest agresywny, co również należy zapisać na liście zalet.
Spodobał mi się nawet podświetlany przedni grill, nazwany przez producenta Crystal Face. Spotkałem się z opiniami, że jest to pomysł kiczowaty i wyglądający jak tuning z pierwszej części Szybkich i Wściekłych. Akceptuję takie zdanie, ale do mnie to rozwiązania trafia i uważam, że pasuje do samochodu elektrycznego.
Duży ekran i sporo plastiku
Uwagę zwraca przede wszystkim 13-calowy ekran systemu infotainment, który nie dość, że jest duży, to jeszcze wyraźnie wystaje. Ponadto wygląda jak doklejony tablet. Nie przeszkadza on jednak podczas jazdy, bowiem siedzimy dość wysoko.
Omawiany ekran nie jest zwrócony w kierunku kierowcy i można odnieść wrażenie, że został umieszczony w taki sposób, aby również pasażer miał do niego jak najlepszy dostęp. Początkowo mi to przeszkadzało, ale to chyba tylko kwestia przyzwyczajenia.
Owszem, przyzwyczajenia – spędziłem już sporo czasu w nowych BMW, w których jednak ekran jest wyraźnie skierowany w stronę kierowcy. W związku z tym, po zajęciu miejsca w Enyaqu, podejście Skody początkowo mi przeszkadzało, ale z czasem przestałem zwracać uwagę na sposób umieszczenia ekranu.
Małe zastrzeżenia mam w kwestii spasowania elementów, a także użytych materiałów. Zdecydowanie nie jest źle, aczkolwiek wybrane elementy pod mocniejszym naciskiem potrafią zaskrzypieć. We wnętrzu znajdziemy też niemało plastiku, który jakościowo jest przeciętny. Jeśli ktoś teraz zamierza mi zarzucić, że wybrzydzam w Skodzie, która nie jest marką premium, to zaznaczę, że nie jest to tani samochód.
Za kierownicą znalazł się niewielki ekran, który przeznaczony jest do dostarczania podstawowych informacji. Producent musiał wydać niedawno aktualizację, bowiem dotychczas ekran, tak samo jak w Volkswagenach z rodziny ID., był podzielony na trzy segmenty:
- wskazania dotyczące aktywnego tempomatu i funkcji trzymania w pasie ruchu,
- prędkość, ograniczenie prędkości, poziom naładowania akumulatora i przewidywany zasięg,
- nawigacja.
Wciąż są one obecne, ale segment nawigacji możemy zmienić na dane jazdy, czyli m.in. przejechany dystans czy średnie zużycie energii. Niewielka zmiana, ale jak najbardziej przydatna. Brakowało mi tego podczas testów Volkswagena ID.3, bowiem nie korzystam z systemowej nawigacji, a lubię mieć cały czas przed oczami podgląd danych związanych z jazdą.
Niewielki ekran, w przeciwieństwie do większości Volkswagenów ID., nie jest złączony z kolumną kierownicy. W Enyaqu jest on wydzielony i wkomponowany w deskę rozdzielczą. Można narzekać na brak rozbudowanych opcji jego personalizacji czy chociażby brak możliwości wyświetlania pełnej mapy nawigacji, ale umieszczenie ekranu należy uznać za dobry pomysł. Po prostu wygląda to lepiej, a dodatkowo ekran jest lepiej chroniony przed promieniami słońca podczas jeżdżenia w dzień.
Szkoda, że nie mamy wydzielonego, fizycznego panelu klimatyzacji, a także większej liczby fizycznych przycisków i pokręteł. Skoda Enyaq Coupe iV nie wypada jednak tutaj tragicznie – mamy zestaw przycisków, które zapewniają szybki dostęp do ustawień samochodu, wyboru trybu jazdy, ustawień asystentów czy ustawień klimatyzacji. Niestety, to właśnie ten panel przycisków czasami wrzynał mi się w kolano, o czym już wcześniej wspomniałem.
Skoda wielokrotnie udowodniła, że potrafi projektować ergonomiczne i praktyczne wnętrza. Elektryczny model, mimo powyższych braków, również ma się czym pochwalić. Przykładowo złącza USB-C umieszczone są w wygodnym, łatwo dostępnym miejscu. Cupholdery pozwalają na wygodne odłożenie/wzięcie kubka z napojem lub kawą. Natomiast na kierownicy mamy klasyczne, fizyczne i duże przyciski, z których korzysta się odczuwalnie wygodniej niż z modnych ostatnio dotykowych paneli.
System infotainment
Musimy macać dotykowy ekran, który dodatkowo ma tendencje do zbierania śladów pozostawionych przez palce. Charakteryzuje się jednak dobrą widocznością w słoneczny dzień, a także zadowalającą jakością obrazu. Ponadto elementy interfejsu są na tyle duże, że trafienie w interesujący nas przycisk jest banalnie proste.
Interfejs jest też intuicyjny, więc zazwyczaj szybko i bez żadnych kłopotów znajdziemy interesującą nas opcję. Ekran główny systemu składa się z interaktywnych widżetów, które zapewniają podgląd ważnych informacji z poszczególnych aplikacji bez konieczności uruchamiania ich na pełnym ekranie.
Należy też docenić wbudowaną nawigację, która oferuje aktualną siatkę dróg i dane na temat obowiązujących ograniczeń prędkości. Skoda Enyaq Coupe iV jest też wyposażona w kamerę, która odczytuje dane ze znaków i to właśnie te informacje traktowane są priorytetowo w kwestii wskazywanego ograniczenia prędkości.
Niestety, płynność działania całego systemu jest tylko poprawna. Ten sam problem spotykamy w innych Volkswagenach, które oparte są na platformie MEB. Wypada jednak dodać, że cały koncern od dłuższego czasu ma problem z dostarczeniem oprogramowania, które byłoby realną konkurencją do systemu operacyjnego w Tesli czy BMW iDrive. Nie jest źle, ale do zadowalającego poziomu brakuje. Nie spotkałem się jednak z żadnymi błędami. Mamy jeszcze bezprzewodową obsługę Android Auto i Apple CarPlay, która działa wzorowo.
Jak jeździ Skoda Enyaq Coupe iV?
Na testy otrzymałem wersję oznaczoną liczbą 80. Oznacza to, że na pokładzie znalazł się jeden silnik elektryczny o mocy 150 kW (204 KM) i momencie obrotowym 310 Nm. Cała moc trafia na tylne koła. Skoda Enyaq Coupe iV jest też dostępna w mocniejszych wariantach, a także z napędem na wszystkie koła, który realizowany jest za pomocą dwóch silników elektrycznych.
Moc na poziomie 204 KM nie jest małą wartością, ale ze względu na masę przekraczającą 2,1 tony, musimy pogodzić się z przyspieszeniem 0-100 km/h w czasie 8,7 sekundy. Enyaq, jak przystało na samochód elektrycznych, ochoczo i żwawo reaguje na każde mocniejsze wciśnięcie pedału przyspieszenia, co umożliwia dynamiczne poruszanie się w mieście. Przy wyższych prędkościach, powyżej 120 km/h, czuć jednak pewną ociężałość i ograniczenia wynikające z 204 KM przy dużej masie.
Wysoka masa, w połączeniu z charakterystyką pracy układu kierowniczego i zawieszenia, sprawia, że mówimy raczej o wygodnym krążowniku, który tylko w mieście jest dynamiczny. Niekoniecznie należy uznać to wadę. Podejrzewam, że dla wielu osób wersja 80 będzie w zupełności wystarczająca. Pozostali natomiast mogą sięgnąć po mocniejsze odmiany. Kilogramy czuć też na zakrętach – Skoda Enyaq Coupe iV nie zachęca do zbytniego szaleństwa.
Czeskim elektrykiem przyjemnie podróżuje się też w dłuższych trasach na drogach szybkiego ruchu. Zalecałbym jednak jazdę z prędkościami do 120 km/h i nie ze względu na wyciszenie wnętrza, bowiem tutaj jest naprawdę dobrze, a na możliwość osiągnięcia sporo większego zasięgu niż przy prędkości 140 km/h.
W takich podróżach pomagają systemy bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy. Mamy aktywny tempomat oraz funkcję utrzymania pasa ruchu – oba rozwiązania działają wzorowo. Tempomatem steruje się za pomocą manetki umieszczonej przy kierownicy, co jest średnio wygodne i wymaga przyzwyczajenia, jeśli wcześniej nie jeździliśmy samochodami z Grupy Volkswagen.
Jak z zasięgiem?
Testowa Skoda Enyaq Coupe iV została wyposażona w spory akumulator o pojemności 82 kWh, z czego do dyspozycji użytkownika oddano 77 kWh. Należy dodać, że na pokładzie mamy architekturę 400V, tak samo jak w innych samochodach, opartych na platformie MEB. Testy odbywały się przy temperaturze 17 stopni, więc prawie idealnej dla elektryka. Dodam, że miałem włączoną klimatyzację, która również ma wpływ na zasięg.
Ile prądu średnio zużywa Skoda Enyaq Coupe iV? Proszę, oto otrzymane wyniki:
- jazda w mieście – 14,5 kWh na 100 km, szacowany zasięg około 530 km,
- jazda z prędkością 90 km/h – 16 kWh na 100 km, szacowany zasięg około 480 km,
- jazda z prędkością 120 km/h – 22 kWh na 100 km, szacowany zasięg około 385 km,
- jazda z prędkością 140 km/h – 27,5 kWh na 100 km, szacowany zasięg około 280 km.
Jeśli już będziemy musieli uzupełnić energię w trasie, to Skoda Enyaq Coupe iV maksymalnie przyjmie 135 kW, czyli niewiele. Czas ładowania od 10 do 80%, przy korzystaniu z mocnej ładowarki, trwa około 30 minut. Samochód wyposażony jest też w pokładową ładowarkę 11 kW, czyli właśnie taką moc osiągniemy maksymalnie na ładowarkach AC.
Skoda Enyaq Coupe iV – dobry elektryk, ale przerażająco drogi
Zazwyczaj w przypadku elektryków zachwycam się reakcją na wciśnięcie pedału przyspieszenia, a także możliwością sprawnej i dynamicznej jazdy. Skoda Enyaq Coupe iV natomiast nie jest zbyt szybka, chociaż w ruchu miejskim ma zadowalającą dynamikę. Idealnie jednak sprawdza się w spokojnym pokonywaniu kolejnych kilometrów. W tym samochodzie urzekł mnie właśnie komfort jazdy, a także szereg rozwiązań, które ten komfort podnoszą – np. wygodne fotele, cicha i wydajna klimatyzacja czy świetnie działający aktywny tempomat.
Enyaq, tak jak każdy inny elektryk, ma wady, ale całościowo robi dobre wrażenie. Trudno też znaleźć elementy, które byłyby fatalne i nieakceptowalne. Szkoda tylko, że jest drogo, a nawet można stwierdzić, że bardzo drogo. Najtańsze wersje to wydatek ponad 200 tys. złotych, ale model testowy, oznaczony jako 80 Max, został wyceniony na 299 tys. złotych (330 tys. z dodatkowym wyposażeniem).
Od kilku dni w konfiguratorze znajdziemy wersje z liczbą 85, w których poprawiono osiągi, moc ładowania, a także aktualizacji doczekało się oprogramowanie. Nie są to duże zmiany, ale zapowiadają, że elektryczna Skoda w wielu elementach została ulepszona.
Niestety, ceny wciąż są wysokie i mogą przerazić potencjalnego nabywcę.