System operacyjny
Sony wyposażyło Xperię L1 w składający się z czterech rdzeni ARM Cortex-A53 i produkowany przy użyciu 28-nm procesu technologicznego procesor MediaTek MT65737T 1,5 GHz z układem graficznym Mali-T720 MP2. Smartfon pracuje pod kontrolą (nie najnowszego już) Androida 7.0 Nougat i trzeba w tym miejscu dodać, że nie jest planowana aktualizacja do Androida 8.0 Oreo dla tego modelu.
Oprogramowanie producenta działa poprawnie. Większość aplikacji ładuje się w miarę szybko, jednak czasami trzeba dać sobie na wstrzymanie i dać Xperii L1 odrobinę czasu, aby ta zdołała przetrawić nasze polecenia. Rozumiem, że to urządzenie na wskroś budżetowe, jednak o ile mogę zrozumieć taki, a nie inny procesor, o tyle 2 GB RAM zaczyna mnie już przerastać. Urządzenie naturalnie uciągnie proste gry, obsłuży social media (Facebook czasem potrzebuje dłuższej chwili), ale raczej nie można uznać Xperii L1 za smartfon rozwojowy.
Żeby było jeszcze zabawniej, tak samo o swoim produkcie zdaje się myśleć Sony, które nie uwzględniło tego modelu na liście urządzeń, które dostaną Androida 8.0 Oreo. Nie jest to dla mnie zdziwieniem, jednak stawia to znak zapytania w kontekście sensu wypuszczania takiego „sezonowego” modelu. Jeśli więc liczycie na długą żywotność smartfona w ujęciu jego aktualizacji, to Xperia L1 nie będzie w stanie Wam zaoferować w tej kwestii zbyt wiele.
Interfejs jest bardzo przewidywalny i na dobrą sprawę w niczym nie różni się od tego, który znamy z innych Xperii. Ot, choćby Sony Xperii XZ. Rozmieszczenie funkcji, układ głównego menu czy dostępność aplikacji polecanych, to typowy standard, który został przeniesiony na Xperię L1. Pamiętajcie jednak, że Xperia L1 została nieco okrojona w kontekście opcji wyświetlacza. Nie ma trybu X-Reality, a o Mobile BRAVIA Engine nie ma nawet co śnić. Na otarcie łez producent pozostawił możliwość ręcznego balansu bieli, jest też rozsądnie grający głośnik ulokowany na dolnej ramce.
Wydajność Sony Xperii L1 jest trudna w końcowej ocenie. Jeśli mówimy o smartfonie dla firmy lub po prostu o zwykłym użytkowaniu z ukierunkowaniem głównie na wykonywanie połączeń i pisanie SMS-ów plus korzystanie z sieci, to produkt od Japończyków się sprawdzi. Co ciekawe, nie wykazując przy tym nawet zbyt dużych tendencji do spowolnień w działaniu.
Jednak jeśli dorzucicie urządzeniu garść gier, aplikacji do social media i zapragniecie, aby Wasz smartfon był „czymś więcej”, wtedy sytuacja zaczyna obracać się na niekorzyść produktu od Sony. Musicie więc sobie odpowiedzieć na pytanie, jak zamierzacie wykorzystywać ten sprzęt i w oparciu o tę wiedzę zweryfikować, czy ten model ma dla Was większy sens.
Benchmarki:
AnTuTu: ~30 000
Quadrant: ~20 000
GeekBench 4:
single core: ~650
multi core: ~1780
3DMark:
Ice Storm Unlimited: ~6670
Łączność:
Telefon występuje w wersji single SIM i dualSIM. LTE wspiera łączność LTE do 150 Mb/s. Smartfon oferuje WiFi 802. 11 w standardzie: a/b/g/n, nie wspiera standardu ac. Bluetooth w standardzie 4.2, na pokładzie odnajdziemy też NFC i transmiter FM (radio). Smartfon od Sony wspiera łączność GPS i GLONASS. Nie mogło zabraknąć wejścia na słuchawki audio 3,5 mm. Można więc uznać, że jest to poprawny w tym ujęciu telefon, który zdecydowanie nie odstaje. Miłym akcentem była bardzo dobra wydajność wszystkich tych modułów podczas testów. Rozmówca był słyszany bardzo dobrze, tak samo zresztą działa to w drugą stronę.
Aparat
Niezmiernie irytowała mnie jedna rzecz. Na dobrą sprawę wahałem się, czy opisać ją przy obudowie, czy tutaj, jednak problem zdaje się dotyczyć bardziej samego „oczka” aparatu. Nie ważne, czy macie czyste kieszenie, czy też znajdą się tam jakieś paprochy. Wiedzcie o tym, że ściąga ono kurz i brud niczym magnes. Od wewnętrznej strony jest bowiem mała wnęka. I właśnie w to nieszczęsne wgłębienie wpadają wszystkie te elementy. Daje to złudne wrażenie, jakby część obudowy aparatu zaczynała się odklejać, co oczywiście Xperii L1 chluby nie przynosi. Trudno dotrzeć tam paznokciem, zostają więc ostre przedmioty, jak cyrkiel czy igła. A to woda na młyn dla wzrostu szans na zarysowanie najpewniej plastikowego szkiełka, które chroni aparat. Irytowało mnie to o wiele bardziej, aniżeli spowolnienia w działaniu paru aplikacji. Zwracajcie na to uwagę, a najlepiej rozważcie jakieś dodatkowe zabezpieczenie tego elementu.
Wracając do optyki głównej, nie jest tak źle, jak można by się obawiać. Oczywiście światło f/2.2 i klasa urządzenia nie nastraja optymistycznie dla zdjęć nocnych, jednak fotki robione przy poprawnych warunkach oświetleniowych nie odstają od poziomu, jaki powinno reprezentować takie urządzenie. Zaobserwowałem sporadyczne problemy z zaciemnianiem zdjęć, gdy ustawimy punkt ostrości na przykład na ciemniejsze drzewa. Bywa to irytujące, gdy usiłujecie robić fotki zachodów słońca bądź przyrody. Na szczęście przełączenie się na tryb ręczny w miarę skutecznie niweluje to zjawisko.
Zakładam, że większość z Was nie zamierza bawić się w dopieszczanie zdjęć w trybie manualnym, toteż tylko w kilku zdaniach opowiem Wam tutaj, że z wykorzystaniem tego właśnie trybu możemy zmienić światłosiłę, ISO, a także temperaturę barwową. Ten ostatni parametr pozwala uratować Xperię L1, gdy borykacie się z niewystarczającym światłem sztucznym. Warto zapamiętać tę drobną wskazówkę, bowiem z oczywistych względów nie można posądzać Xperii L1 o to, że budżetowiec sam poradzi sobie z idealnym dopasowaniem parametrów zdjęcia.
Zwieńczeniem matryc jest średniej jakości wideo w Full HD (przy 30 klatkach na sekundę) i totalnie przeciętna kamerka do zdjęć selfie. Jeśli uwielbiacie robić sobie focie, to obawiam się, że matryca frontowa może nie pokazać wystarczająco szczegółowo wszystkich Waszych zalet. Waszych pięknych fryzur, makijaży i tego typu rzeczy. Warto przemyśleć przykładowo Xperię XA lub Xperię XA1, które można kupić za podobne kwoty, a których matryce zarówno główne, jak i frontowe radzą sobie zauważalnie lepiej.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie, głośnik, aparat
3. Akumulator. Podsumowanie