Testując niedawno asystenta kierowcy NavRoad Uni sporo uwagi poświęciłem funkcji wideorejestratora. Nie ma w tym nic dziwnego – Polacy za kierownicą nie wykazują się szczególnym przestrzeganiem przepisów (zwłaszcza ograniczenia prędkości traktując jako delikatną sugestię, a nie zakaz), a rosnąca liczba incydentów zachęca, by w razie zaistnienia takowego mieć dowód przebiegu zajścia. Z tego samego powodu z dużym zainteresowaniem przyjąłem do testów urządzenie przeznaczone wyłącznie do pracy jako wideorejestrator – Navitela CR900. Jak się spisuje i czy jest lepszym wyborem niż urządzenie uniwersalne?
Zawartość zestawu
Urządzenie dotarło do mnie w typowym dla nawigacji Navitela białym tekturowym opakowaniu z zielonymi akcentami. W środku, zabezpieczony grubą warstwą pianki, znalazł się rejestrator, dwa uchwyty – na przyssawkę oraz klejony do szyby – oraz ładowarka samochodowa ze złączem miniUSB i krótki kabel służący do podłączenia kamery do komputera.
Z ciekawostek, raczej niespotykanych w rejestratorach, w opakowaniu znaleźć można także voucher na dożywotnią licencję Navitel Navigator Europe. Zabrakło niestety karty microSD, co oznacza, że urządzenia nie użyjemy zaraz po wyjęciu z pudełka. Rejestrator obsługuje karty o maksymalnej pojemności do 64 GB. Do testów użyłem karty o pojemności 16 GB i kategorii 10 – wolniejsze są niezalecane.
Warto zwrócić uwagę na kabel ładowarki – jest bardzo długi, co umożliwia przeprowadzenie go „dookoła” po suficie i za elementami wyposażenia, tak, by nie był widoczny i nie przeszkadzał. Oczywiście do krótkotrwałego testu nie było warto takich kombinacji robić; jak widać na dalszych zdjęciach u mnie kable prowadzą wprost do gniazda zapalniczki.
Dane techniczne
- CPU: MStar AIT8328P
- obsługa microSD: do 64 GB
- G-Sensor: tak
- auto Start: tak
- tryb parkingowy: tak
- format zapisu video: MOV
- format kompresji: H.264
- rozdzielczość video: 1920х1080 Full HD
- liczba klatek/s: 30 fps
- format obrazu: JPG
- rozdzielczość matrycy: 12 Mpix
- obiektyw: 4-warstwowe szkło, kąt widzenia 120°
- typ ekranu: TN, 2,7″, 960 x 240
- akumulator: 110 mAh
CR900 w teorii
Montaż rejestratora jest bardzo prosty – rejestrator należy uzbroić w kartę pamięci, wsunąć w zatrzask wybranego uchwytu i całość zamontować do szyby. Uchwyt sprawia wrażenie dość delikatnego, jednak kamerka jest lekka i nie ma tu wielkich wymagań. Zatrzask mocujący oceniam raczej negatywnie – nie udało mi się ani razu wypiąć rejestratora z niego bez wcześniejszego odpięcia całej przyssawki. Chyba nie taki był zamiar producenta… Uchwyt z przyssawką umożliwia regulację we wszystkich osiach za pomocą przegubu kulowego, którego pozbawiony jest uchwyt klejony – ten umożliwia regulację tylko w jednej osi i szczerze mówiąc zupełnie nie rozumiem tej decyzji. Po umieszczeniu w uchwycie i podłączeniu do gniazda u góry urządzenia zasilania urządzenie jest gotowe do pracy.
Rejestrator uruchamia się automatycznie w momencie pojawienia się zasilania i wyłącza się w kilkanaście sekund po jego zaniku. Domyślnie wyłączone są tryby g-sensor, wykrywania ruchu i parkingowy, można je uaktywnić w menu urządzenia. Po co? Pierwszy z trybów uaktywnia rejestrację w momencie uderzenia, drugi włącza nagrywanie w momencie wykrycia ruchu przed kamerą i wyłącza, gdy ruch zaniknie na 10 sekund lub dłużej. Trzeci natomiast aktywuje rejestrację w momencie wykrycia wibracji pojazdu (np. otarcie, zarysowanie, etc). Brzmi to bardzo dobrze, aczkolwiek faktyczna użyteczność tych trybów jest minimalna. Dlaczego? Bateria urządzenia liczy 110 mAh i w teorii powinna wystarczyć na kilka minut pracy. W teorii, bo w praktyce w pełni naładowane urządzenie po odpięciu od ładowarki zdycha po mniej więcej 40-50 sekundach. To zdecydowanie zbyt mało, by można było sensownie użyć któregoś z nich, a sugestie producenta, by w tym celu podłączać urządzenie pod powerbank, trudno mi jednak potraktować poważnie, choć przecież są ładowarki samochodowe łączące obie funkcje. Pozostaje więc wyłączenie dodatków i użycie CR900 jako klasycznego rejestratora.
CR900 w praktyce
Rejestrator startuje w kilka sekund i, jak wspomniałem chwilę wcześniej, automatycznie aktywuje nagrywanie. Podgląd obrazu mamy na ekranie o przekątnej 2,7″ – można go zresztą ustawić, by po kilku minutach się wyłączał, jeśli przeszkadza nam w trakcie jazdy nocą. Ekran spełnia swoją rolę nieźle, choć użyta matryca typu TN jest bardzo słaba – coś tam na niej widać, ale czytelność i kontrast, mimo przyzwoitej rozdzielczości, pozostawiają wiele do życzenia. Ustawić kamerę się da, ale sprawdzania nagrań na tymże ekranie jakoś sobie nie wyobrażam.
Najważniejsza jednak jest jakość nie ekranu, ale wykonanych przez rejestrator nagrań. Użyty sensor Sony oferuje nagrywanie w rozdzielczości 1920 x 1080 @30 fps, z kodowaniem obrazu w standardzie H.264 i potencjalnie przynajmniej niezłą czułość. Niższy niż w konkurencyjnych rejestratorach jest z kolei kąt widzenia obiektywu. Jak więc wyglądają nagrania?
Pierwsze nagranie wykonane zostało ze słońcem z przodu, co przełożyło się na niezbyt dobrą kontrastowość obrazu, który jednak mimo to jest dość czytelny. Razi natomiast efekt żelki związany ze zjawiskiem rolling shutter – jest bardzo duży i momentami czyni obraz całkowicie nieczytelnym.
Nagranie drugie, ze słońcem z boku i z tyłu. Kontrast dobry, efekt żelki w związku z inną prędkością działania migawki elektronicznej występuje w mniejszym natężeniu, choć da się go zauważyć. Co ciekawe, zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku, pracujący równolegle NavRoad Uni okazał się na efekt żelki całkowicie odporny.
Przejazd nocny. Jakość zupełnie przyzwoita, jak na marne oświetlenie, brak efektu żelki.
Reasumując, urządzenie radzi sobie zupełnie nieźle. Rolling shutter występuje najintensywniej w warunkach pełnego słońca, intensywność maleje wraz ze spadkiem natężenia światła. Czytelność rejestracji jest niezła, kamera radzi sobie tu lepiej niż NavRoad Uni, zwłaszcza podczas jazdy w kiepskich warunkach i pomijam tu większą podatność na wibracje kombajnu od NavRoad. Kąt widzenia także okazał się wystarczający, choć wcale bym się nie pogniewał za 140 stopni zamiast 120.
Mam jednak kilka uwag do samego kodowania plików z CR900. Użyty kodek H.264 nie należy niestety do najlepszych – liczba blokowych artefaktów na powierzchniach o zbliżonym kolorze i fakturze jest niewspółmiernie wysoka w stosunku do – wysokiego przecież (około 8 Mbps) – bitrate. Efekt ten na załączonych samplach jest słabo widoczny, bo narzucone przez YouTubue transkodowanie materiałów znakomicie rozmyło problematyczne obszary, ale na plikach wprost z rejestratora jest to niestety dobrze widoczne. Pół biedy, jeśli dotyczy to nieba, ale z przeglądu nagrań wynika, że dotknięte tym są i inne obszary, w tym niestety przejeżdżające samochody.
Podsumowanie
Nie sposób do oceny całościowej przystąpić nie mając w pamięci ceny urządzenia, które w większości sieci handlowych dostępne jest za mniej niż 200 złotych. Wziąwszy pod uwagę, że w zestawie znajduje się Navitel Navigator Europe z dożywotnią licencją, którego wartość osobno wynosi około 100 złotych, zakup CR900 staje się bardzo atrakcyjny. Urządzenia zresztą są ewidentnie po trochu dopracowywane – w testowanym przeze mnie rejestratorze nie występowały na przykład problemy z błędnym balansem bieli (fioletowe niebo, etc.), o którym pisali pierwsi recenzenci testujący CR900 – tą typowo programową usterkę producent najwyraźniej usunął. W tej sytuacji najpoważniejszym argumentem przeciw Navitelowi może być obecność w podobnej cenie rejestratorów opartych o podobny lub taki sam sensor, lecz z obiektywem o większym kącie widzenia – raczej jednak w zestawie nie znajdziemy tam równie bogatego oprogramowania, co dla niektórych użytkowników okaże się z pewnością kluczowe.
PS. Dziękuję pylącym brzozom, które urozmaiciły robienie zdjęć za szybą samochodu :)