Przez wiele lat byliśmy uczeni, że kupowanie ceną, to bezpieczeństwo i gwarancja jakości produktu. Trend umacniał się gdzieś tak do 2016 roku, kiedy na rynku pojawiło się wiele marek, których urządzenia przeczą tej teorii. Czy nasz rodzimy producent smartfonów – myPhone – to jedna z tych firm, która potrafi pogodzić atrakcyjną wycenę z zadowalającą relacją ceny do jakości? Zobaczcie sami.
Specyfikacja techniczna myPhone Pocket 18×9:
- ekran 5 cali, IPS TFT, 480 x 960 pikseli,
- procesor MediaTek MTK6580M z grafiką Mali 400MP,
- 1 GB RAM,
- 8 GB pamięci wewnętrznej,
- slot na karty microSD (do 32 GB),
- dual SIM,
- WiFi 802.11 a/b/g/n,
- 3G,
- Bluetooth 4.2,
- GPS z A-GPS, GLONASS,
- aparat główny 5 Mpix +0,2 Mpix,
- kamerka 2 Mpix,
- port microUSB,
- akcelerometr, żyroskop,
- system operacyjny Android 7.0 Nougat,
- akumulator o pojemności 2000 mAh,
- wymiary: 138,8 x 67 x 9,9 mm,
- waga: 142 gramy.
Obudowa
myPhone na przestrzeni wielu lat na rynku opanował do perfekcji sztukę tworzenia obudów ładnych i stylowych, które jednocześnie nie kosztują producenta fortuny. Nie inaczej sprawy się mają w recenzowanym urządzeniu. Ot, niby zwykły plastik, ale trzeba zauważyć, że pod kątem designu Pocket 18×9 naprawdę może się wielu z Was dość mocno spodobać.
Nie można też powiedzieć złego słowa o tym, jak telefon leży w dłoni. Pochwalę też rozsądne i dobrze przemyślane rozmieszczenie klawiszy funkcyjnych. No, może poza dość specyficznie ulokowanym portem microUSB, który producent z sobie znanych względów wyniósł na górną ramkę urządzenia. To dość dziwna i niezbyt często spotykana zagrywka, która najpewniej wymusi na Was zmianę nawyków.
Trzy rzeczy odnośnie tylnej ściany smartfona. Po pierwsze, jest ona oczywiście wykonana z plastiku. Po drugie, bardzo podoba mi się centralnie ulokowany moduł aparatu głównego. Trudno zakryć go dłonią, co przy stosunkowo niewielkich gabarytach urządzenia powinniście dość mocno docenić. No i wreszcie, po trzecie, możemy szybko zdemontować tylną ścianę obudowy i uzyskać pełen dostęp do baterii oraz slotu kart microSD czy SIM. Zabawne, że coś, co kiedyś było tak powszechne, teraz wymaga dodatkowego wyszczególnienia w opisie. Cóż, najwyraźniej to znak czasów.
Podsumowując obudowę, jest to niepodważalny atut urządzenia. Miłą niespodzianką jest także obecność dwóch wersji kolorystycznych urządzenia. Czarnej, oraz bardzo ładnie wyglądającej, złotej, która akurat trafiła do mnie na testy. Za sprawą idealnie gładkiej obudowy urządzenie potrafi się nieco ślizgać w kieszeni lub, gdy położymy je na przykład na fotelu czy obrusie, jednak nie uważam tego za zbyt dużą wadę.
Ekran
Smartfon ewidentnie gra na nutę modnych obecnie ekranów w formacie 18:9, co zresztą podpowiada sama nazwa urządzenia. Jeśli ktoś jednak liczy na topowe odwzorowanie kolorów, to przykro mi, ale to się raczej nie wydarzy. Przywita Was matryca TN, która pracuje w po prostu niskiej rozdzielczości 480 x 960 pikseli. O takich dobrodziejstwach, jak szkło ochronne, z oczywistych względów także można zapomnieć.
Co jednak najważniejsze, 5-calowy ekran urządzenia świeci poprawnie. Można naturalnie dość szybko dostrzec spadki kontrastu, jednak wszyscy ci, którzy wiedzą, że idą po telefon, który kosztuje mniej niż 200 złotych, nie powinni rozpaczać. Ikonki zazwyczaj są dobrze widoczne, można w miarę przystępnie czytać mobilne witryny WWW czy wpisy w mediach społecznościowych.
Pewnego rodzaju ciekawostką, którą pozwolę sobie zakończyć ten akapit, będzie pochwała za jakość barw pod słońce. Jeśli ustawicie jasność urządzenia na sto procent, to spokojnie można obsługiwać urządzenie nawet w słoneczny dzień. Ta cecha urządzenia dość mocno mnie zaskoczyła, bowiem po matrycy TN nie spodziewałem się takich efektów. To na plus, jednak oczywiście raz jeszcze podkreślam, że mówimy o jednym z najtańszych urządzeń na rynku i niech nikomu nawet przez myśl nie przejdzie pojedynkowanie z dowolnym urządzeniem, które kosztuje choćby 400-500 złotych.
System operacyjny
Zasadnicze pytanie nie powinno brzmieć „jaka jest tu wersja Androida”, ale „który Android powinien działać w miarę płynnie”. Pytanie oczywiście w linii prostej wynika z tego, że producent raczej nie wysilił się na niezłą specyfikację techniczną. Dostajemy 4-rdzeniowego MediaTeka MTK6580M z grafiką Mali 400MP, jednak doskwierać może tylko 1 GB pamięci RAM. Trochę mało…
Warto zauważyć, że firma myPhone postawiła na niemal czystego Androida, który jest tylko nieznacznie zmodyfikowany przez autorski launcher producenta. Zmiany są kosmetyczne i nawet osoba nowa w świecie zielonego robota od Google’a nie powinna mieć najmniejszych problemów z szybkim poskromieniem podstawowych funkcji systemu.
Zwracam też uwagę na niewiele miejsca na pliki. Mamy tu tylko 8 GB pamięci wbudowanej. W zasadzie, po ściągnięciu garści aplikacji pierwszej potrzeby już robi się ciasno. A co z prostymi grami czy miejscem na zdjęcia? Na Waszym miejscu poważnie zastanowiłbym się nad dokupieniem karty microSD, choćby ta miała tylko 4 lub 8 GB. Kosztuje ona grosze, a może zauważalnie pomóc.
Miłym akcentem jest także to, że producent pamięta o swoim produkcie, mimo jego ceny i obecności na „najniższej półce”. Podczas moich testów pojawiła się co najmniej jedna aktualizacja, która optymalizowała wydajność i kulturę pracy urządzenia. To miły akcent, który warto docenić. Tym bardziej, że w kwestii wydajności myPhone Pocket 18:9 petardą nie jest i nie będzie.
System działa poprawnie. Czasem potrafi pokazać swój ukryty tryb pracy o nazwie slow-motion, ot, choćby wtedy, gdy obciążycie 1 GB pamięci RAM wieloma aplikacjami w tle. Wtedy szybkie przejście do podmenu aplikacji zdaje się na moment spowalniać czas i przestrzeń. Generalnie jednak nie ma dramatu. Widywałem urządzenia, które były zoptymalizowane o wiele gorzej, naprawdę. Do typowych funkcji jak dzwonienie, SMS-owanie czy sprawdzanie wybranych stron WWW – wystarczy.
Nie pogracie natomiast w zbyt wiele gier. To fakt, a z faktami trudno dyskutować. Może jakieś proste platformówki 2D i tyle. Oczywiście mówimy tu o graniu w choćby poprawnych warunkach. Można korzystać z aplikacji do social-mediów, jednak tam, gdzie pojawiają się grafiki lub osadzone pliki wideo (chyba największy koszmar dla posiadaczy urządzenia ;) ), tam warto uzbroić się w nieco więcej cierpliwości.
Łączność
Paradoks urządzenia polega na tym, że jest jednocześnie „na bogato” i „na ubogo”. Na bogato, bo mamy pełnego dual SIM-a wraz z dedykowanym slotem microSD, więc wiadomo, że fajna sprawa. Mało tego, praca w trybie dwóch kart SIM przebiega poprawnie. Na ubogo robi się wtedy, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że smartfon nie wspiera łączności LTE. Patrzymy do kalendarza i – owszem – nadal mamy 2018 rok.
GPS potrafi się nieco zbierać, aby złapać fixa, jednak sama łączność i trzymanie sygnału przebiega „tak sobie”. Nawigacja pojazdu z wykorzystaniem Google Maps to może nie jest idealne zastosowanie tego urządzenia, ale jeśli już pojawi się taka konieczność, to dotrzecie do celu. Może nieco wolniej, bo trzeba czasem przeczekać lagi, ale dotrzecie.
Podsumowując, mały plus za dual SIM i prztyczek w nos za brak tak podstawowego w obecnych czasach modułu łączności, jak LTE. Rozumiem, że wypuszczenie na rynek nowego smartfona „za grosze” wymaga kompromisów, ale też nie wiem czy w tym ujęciu producent nie podszedł do kwestii cięcia kosztów zbyt radykalnie. Seniorzy może i nie zauważą, dzieciaki też to zniosą, ale co z tymi, którzy nie doczytają, bo LTE, to w zasadzie oczywista sprawa?