Skaner linii papilarnych
Wspominałam już o tym, że czytnik linii papilarnych w Moto Z Play do najbardziej urodziwych nie należy – mówcie, co chcecie, ale mi jego wygląd do gustu po prostu nie przypadł. Ale ważniejsze jest to, jak działa. A pod tym względem nie mogę mu zupełnie nic zarzucić.
Wystarczy przyłożyć palec do skanera – nawet na wygaszonym ekranie – by już po chwili dokonał prawidłowego odczytu linii papilarnych i tym samym odblokował telefon. W ten sam sposób, a więc przykładając palec do czytnika, możemy zablokować telefon – przydatna sprawa, gdy nie chcemy sięgać w kierunku włącznika znajdującego się na górze prawej krawędzi.
Akumulator
Podczas testów śmiałam się, że Moto Z Play to smartfon, który jest strasznie trudno rozładować. Niby pojemność jego ogniwa nie jest porywająca, bo wynosi 3510 mAh, tak w rzeczywistości potrafi pokazać pazur. Osobiście nie spodziewałam się, że w tym akumulatorze tkwi aż taki potencjał… I choć wiele dobrego na temat czasu pracy Moto Z Play słyszałam, to jednak podchodziłam do tego z dystansem. Do momentu, w którym przyszło mi pierwszy raz rozładować ten smartfon. Wierzcie mi, łatwo nie jest.
Żeby podziałać Wam na wyobraźnię, na jednym ładowaniu Moto Z Play spokojnie moglibyście odbyć podróż z Warszawy do Nowego Jorku i z powrotem, non stop oglądając wideo z pamięci wewnętrznej telefonu lub czytając e-booki. A jak jest podczas normalnego użytkowania?
Równie świetnie. Niech świadczy o tym fakt, że nie udało mi się rozładować tego sprzętu w dobę – przy żadnym scenariuszu typowego użytkowania, a to naprawdę rzadko się zdarza. Użytkując Moto Z Play na co dzień, spokojnie jestem w stanie z niego wyciągnąć 2-3 dni działania (jestem przekonana, że mniej intensywne użytkowanie wydłużyłoby ten czas do nawet 4 dni), z czego na włączonym ekranie (SoT) 6-10 godzin w zależności od jasności ekranu oraz włączonych modułów łączności.
Ładowanie telefonu trwa godzinę i czterdzieści pięć minut.
Aparat
Z tyłu 16 Mpix z nagrywaniem wideo w 4K, z przodu – 5 Mpix z Full HD. W obu przypadkach mamy dostępną opcję doświetlenia zdjęć – z przodu jest pojedyncza dioda, z tyłu – podwójna, które nieźle daje o sobie znać w ciemniejszych sceneriach.
Sama aplikacja aparatu jest prosta do bólu. Po prawej stronie duży dotykowy spust migawki i dwa mniejsze – zmiana aparatu z głównego na frontowy i odwrotnie oraz trybu ze zwykłego zdjęcia na nagrywanie wideo, panoramę, zwolnione tempo lub tryb profesjonalny (fokus, balans bieli, przesłona, ISO i wartość ekspozycji). Po lewej stronie natomiast jest włącznik HDR, diody doświetlającej oraz timer – 3 lub 10 s. Po tapnięciu w ekran pojawia się dodatkowo opcja regulowania ostrości i ekspozycji oraz zwiększania/zmniejszania jasności.
Moto Z Play nie jest fotograficznym smartfonem sensu stricte, ale uzyskiwane rezultaty zadowolą sporą część użytkowników. Zasada generalnie jest uniwersalna – im mniej światła słonecznego, tym gorsza jakość zdjęcia – i tu również znajduje zastosowanie. Jedno trzeba przyznać: kolory są nieźle odwzorowane, a z łapaniem fokusa nie ma problemu (choć słyszałam, że u niektórych takowe występują).
Standardowo jakość aparatu testowanego smartfona możecie ocenić sami – wystarczy obejrzeć galerię zdjęć wykonanych Lenovo Moto Z Play (jak zawsze w oryginalnej rozdzielczości, wystarczy otworzyć w nowym oknie).
Podsumowanie
Jeśli zapytalibyście mnie, jakie duże smartfony (5,5”) polecam w cenie do 1800 złotych, Lenovo Moto Z Play byłby jeśli nie pierwszym, to drugim strzałem. Wokół niego krążyłyby takie propozycje, jak starszy już LG G4, a także Lenovo P2 czy Alcatel Idol 4S. Każdy z nich ma w sobie coś, co powoduje, że warto się nim zainteresować. Ale to właśnie Moto Z Play na ich tle wygląda najbardziej kompletnie – w dodatku oferuje opcję innowacyjnego rozbudowania swoich możliwości, dzięki zewnętrznym modułom, których liczba ma sukcesywnie rosnąć w kolejnych miesiącach.
Moto Z Play całkowicie kupiła mnie rewelacyjnym czasem pracy, wsparciem dla modułów, dual SIM oraz bezproblemowym działaniem, pomimo tylko Snapdragona 625 na pokładzie. Tak naprawdę wad tego modelu szukam na siłę. I znalazłam – brak diody powiadomień (bo system powiadomień Moto jest OK, ale jednak co dioda, to dioda) oraz niezbyt urodziwy skaner linii papilarnych. A do tego można jeszcze dodać głośnik mono oraz jakość zdjęć w słabym świetle.
Ogólnie jednak muszę przyznać, że dużo bardziej zadowolona jestem z Moto Z Play niż z flagowego Moto Z, który przecież jest sporo droższy. Ciekawe czy podzielacie moją opinię. Chętnie ją poznam w komentarzach!
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Wyświetlacz
2. Działanie, oprogramowanie. Zaplecze komunikacyjne. Głośnik
3. Skaner linii papilarnych. Akumulator. Aparat. Podsumowanie