W ostatnim czasie na rynku nie pojawia się za wiele nowych tabletów. Tym bardziej z wielkim zainteresowaniem zabrałem się za testy Huawei MediaPad M5. Ale czy jest to dobra propozycja dla osób, które chcą wyposażyć się w takie urządzenie? A może nieco starsze rozwiązania sprawdzają się lepiej w codziennym użytkowaniu? Zapraszam do lektury.
Specyfikacja techniczna Huawei MediaPad M5:
- 10,8-calowy ekran ClariVu o rozdzielczości 2560 x 1600 pikseli,
- procesor Kirin 960 z Mali-G71 MP8,
- 4 GB RAM,
- 64 GB pamięci wewnętrznej,
- czytnik kart pamięci microSD (do 128 GB),
- aparat główny 13 Mpix f/2.2,
- kamera przednia 8 Mpix f/2.2,
- czytnik linii papilarnych,
- LTE,
- WiFi 802.11 a/b/g/n/ac,
- Bluetooth 4.2,
- GPS, GLONASS,
- USB typu C,
- bateria o pojemności 7500 mAh z szybkim ładowaniem,
- system operacyjny Android 8.0 Oreo,
- wymiary: 258,7 x 171,8 x 7,3 mm,
- waga: 498 gramów.
Cena w momencie publikacji: 1999 złotych z LTE, 1799 złotych z WiFi
WIDEORECENZJA
OBUDOWA
Huawei MediaPad M5 jest bardzo dobrze wykonanym tabletem. Na przodzie umieszczono zaokrąglone szkło hartowane 2,5D, a na tyle w większości metal. Pojawiło się w nim jednak kilka wąskich wstawek z tworzywa sztucznego, które poprawiają działanie anten. Według mnie urządzenie prezentuje się bardzo elegancko i pewnie leży w dłoniach.
Na obudowie umieszczono znacznie odstający aparat główny, przez co tablet leżąc na stole nie będzie zbyt stabilny. Od góry i od dołu znajdziemy aż cztery głośniki multimedialne, które bardzo pozytywnie zaskakują. Są bardzo głośne, a jakość dźwięku stoi na wysokim poziomie. Odtwarzana muzyka jest głęboka, z wyczuwalnym podbiciem i lekkim basem. Dodatkowo nic nie szumi, nie trzeszczy – w ogólnym rozrachunku odtwarzanie dźwięków z tego tabletu jest bardzo komfortowe. Myślę, że nawet bardziej wymagający użytkownicy powinni być zadowoleni, bo dźwięki wydobywające się z Huawei MediaPad M5 są naprawdę świetnej jakości – również bezpośrednio porównując je z konkurencją od Samsunga czy Apple.
Oprócz głośników i kamery umieszczono tu jeszcze specjalne piny do podłączenia klawiatury. Na środku jest logo Huawei, a pod nim kilka znaków towarowych i symboli oraz informacja o tym, że zastosowane w tablecie głośniki są dostarczone przez harman/kardon.
Jeśli chodzi o krawędzie, to tak naprawdę wszystkie dodatki są umieszczone na jednej z nich. Są tu klawisze głośności i zasilania, które są według mnie stanowczo za blisko siebie, przez co często je myliłem ze sobą podczas codziennego użytkowania. Oprócz tego jest złącze USB typu C oraz tacka, na której możemy umieścić po jednej karcie nanoSIM i microSD.
Jak można zauważyć na załączonych przeze mnie zdjęciach, w tablecie nie umieszczono złącza słuchawkowego. Producent dołożył do zestawu przejściówkę z USB typu C na 3.5 mm jacka audio, dzięki któremu możemy podłączyć normalne słuchawki.
Na przodzie umieszczono wyświetlacz o przekątnej 10,8 cala i rozdzielczości 2560 x 1600 pikseli. Ekran charakteryzuje się ładnymi, dobrze nasyconymi kolorami oraz całkiem niezłą, choć nie nadmiernie wysoką jasnością maksymalną. W pełnym słońcu czasem możemy mieć problem z odczytaniem niektórych treści, ale też nie ma wielkiej tragedii. Na pochwałę jednak na pewno zasługuje jasność minimalna, która nie będzie męczyła naszych oczu. Ponadto kąty widzenia i czułość na dotyk są perfekcyjne.
Nad ekranem zamontowano kamerkę i diodę powiadomień, a pod – logo Huawei. Po prawej stronie wyświetlacza jest jeszcze skaner linii papilarnych. Dla niektórych ramki wokół ekranu mogą się wydać dość szerokie, przez co urządzenie wygląda, jakby było zaprezentowane kilka lat temu, gdy trend na bezramkowce jeszcze nie był tak popularny.
Owszem, może wizualnie faktycznie nie wygląda to idealnie, ale funkcjonalnie nie wyobrażam sobie innego rozwiązania. Ze względu na rozmiary urządzenia tablet będziemy trzymać stanowczo inaczej niż smartfon. W takim wypadku trochę miejsca na przodzie, za które możemy “złapać” podczas korzystania, niezmiernie się przydaje. Tak więc tym razem funkcjonalność wygrała z trendami, co jest świetną decyzją.
W zestawie z testowym tabletem umieszczono etui nakładane na tył z klapką nachodzącą na wyświetlacz (znane jako Flip Cover lub Flip Case). Dzięki niemu możemy postawić urządzenie na płaskiej powierzchni, co może przydać się szczególnie przy oglądaniu filmów. Warto też dodać, że otworzenie etui powoduje podświetlenie ekranu, co ułatwia i przyśpiesza obsługę urządzenia.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Głośnik. Wyświetlacz
2. Działanie. Oprogramowanie. Tryb pulpitu. Skaner linii papilarnych
3. Aparat. Bateria. Podsumowanie
Huawei MediaPad M5 kupicie oczywiście w Komputroniku!
SYSTEM
Huawei MediaPad M5 działa pod kontrolą systemu operacyjnego Android w wersji 8.0 Oreo z nakładką producenta – EMIU 8.0. Urozmaica ona “czysty” system od Google poprzez zmianę wyglądu, ale również przez wiele funkcji, gestów i dodatków, z których możemy korzystać na co dzień.
Pierwszą opcją, która przy tak dużym ekranie może się przydać, jest przycisk wiszący. Dzięki niemu nie musimy korzystać z klawiszy funkcyjnych na dole ekranu, czy też z gestów na skanerze. Zamiast tego mamy małe ruchome kółeczko, które możemy ustawić w dowolnym miejscu. Za jego pomocą możemy cofać poprzez jedno dotknięcie; przechodzić do ekranu głównego po dłuższym przytrzymaniu lub uruchamiać ostatnio używane aplikacje poprzez przytrzymanie i przesunięcie w prawo lub lewo. Jest to rozwiązane znane ze smartfonów Huawei, ale zdecydowanie bardziej przydaje się na tablecie.
W ustawieniach znajdziemy opcję aplikacji bliźniaczej, która pozwoli na zduplikowanie niektórych programów, żeby móc korzystać z dwóch osobnych kont jednocześnie. Niestety, dostępne w tym trybie są tylko Facebook, Snapchat i Messenger. Z opcji prywatności mamy jeszcze dostępną przestrzeń prywatną, w której możemy mieć całkowicie inne aplikacje i pliki niż na głównym koncie. Aby przejść do tej przestrzeni musimy przyłożyć do skanera linii papilarnych wcześniej zdefiniowany, inny palec niż w przypadku podstawowego profilu lub wpisać konkretne hasło. Świetna sprawa.
W tablecie umieszczono również blokadę aplikacji, która pozwala zaszyfrować dostęp do konkretnych programów. Aby je odblokować należy wpisać hasło lub przyłożyć zdefiniowany palec do skanera linii papilarnych. Jest też sejf plików, który działa podobnie do blokady aplikacji, z tym, że tyczy się to konkretnych plików dostępnych w pamięci smartfona.
W opcjach wyświetlacza też mamy kilka ciekawych funkcji. Jest to chociażby ochrona wzroku, czyli filtr światła niebieskiego, który można uruchamiać jednorazowo lub ustawić automatyczną aktywację w ustalonych godzinach; warto wspomnieć, że możemy dostosować za pomocą suwaka jak bardzo niebieskie światło będzie eliminowane. Oprócz tego możemy zmienić styl ekranu głównego: albo standardowy z aplikacjami „porozrzucanymi” po wszystkich pulpitach, albo klasyczny z listą aplikacji. W ustawieniach znajdziemy jeszcze tryb inteligentnej rozdzielczości, która automatycznie dostosowuje rozdzielczość ekranu w celu zaoszczędzenia energii.
Zaskoczyło mnie, że nie wszystkie treści są dopasowane do wyświetlania w poziomie. O ile w przypadku zewnętrznych aplikacji mogę to zrozumieć, bo trudno dopasować wszystkie programy do każdego urządzenia, to w przypadku treści typowo od Huawei, to jest to już trochę dziwne. Niektóre opcje w ustawieniach wyświetlają się tylko w pionie, co może prowadzić do pewnej dezorientacji, gdy domyślnie korzystamy z tabletu w poziomie.
Oprócz samych funkcji w ustawieniach, tablet ma kilka preinstalowanych aplikacji. Są to:
- Menadżer tabletu, czyli program, w którym możemy zarządzać pamięcią wbudowaną, zużyciem RAM, skanować w poszukiwaniu wirusów czy kontrolować pracę baterii,
- motywy, w których można dostosować wygląd systemu poprzez zmianę tapet i ikon,
- Game Suite umożliwiający korzystanie z kilku trybów pracy urządzenia. Jest to tryb gry (największa wydajność), inteligentny (z automatycznym dostosowywaniem wydajności) oraz oszczędzania energii. Mamy też opcję nazwaną nieprzerwane granie, która pozwala nam na korzystanie z wybranych wcześniej aplikacji bez wyskakujących w tle powiadomień,
- kompas pozwalający określić strony świata,
- HiCare – aplikacja pozwalająca na skorzystanie z pomocy, porad, czatu z konsultantem czy zlecenia naprawy gwarancyjnej.
Co do płynności urządzenia w zasadzie nie mam uwag. Urządzenie działa płynnie, bez większych zacięć, ale ze dwa razy ekran główny się przeładował po wyjściu z aplikacji Chrome (w której było otwartych koło 40 kart, co może uzasadniać „chwilę zadumy”). Jednak i tak uważam, że korzystanie z Huawei Mediapad M5 jest komfortowe i na co dzień tablet sprawdza się znakomicie.
Moduły łączności działają jak najbardziej prawidłowo. Możemy szybko i komfortowo przeglądać internet zarówno po WiFi, jak i przy użyciu transmisji danych. GPS też bez problemów ustala naszą lokalizację, a Bluetooth łączy się z innymi urządzeniami bez najmniejszych przeszkód.
W tablecie nie ma też problemów z zasięgiem, który jest bardzo dobry i pozwala na komfortowe korzystanie z urządzenia. Można by się jedynie przyczepić do braku NFC, ale w przypadku tabletu nie sądzę, by był to dodatek niezbędny.
W testach syntetycznych Huawei MediaPad M5 wypada następująco:
TRYB PULPITU
Oprócz zwykłej nakładki z normalnym Androidowym systemem, producent przewidział jeszcze coś takiego jak tryb pulpitu. Po wybraniu tej opcji urządzenie w ciągu kilku sekund przełącza się jakby na drugi system, w międzyczasie wyświetlając napis „EMUI Desktop”. Warto dodać, że aplikacje, które mamy uruchomione w normalnej nakładce, dalej będą działały po przełączeniu na tryb pulpitu. Tak więc np. gdy słuchamy muzyki, nie zostanie ona wyłączona.
Jest to coś podobnego do pulpitu znanego z urządzeń z Windowsem. Do dyspozycji mamy pasek z otwartymi aplikacjami na dole, jest lista podobna do Start w systemie Microsoftu czy powiadomienia wysuwane od boku. Możemy też korzystać ze zminiaturyzowanych aplikacji, jednak w nieco mniejszym stopniu niż w normalnych komputerach.
Niestety, mam wrażenie, że ten tryb nie jest jeszcze do końca dopracowany. Pierwsze co to nie mamy zbyt wielu opcji personalizacji. Nie znajdziemy tu chociażby opcji motywów czy nawet zmiany tapety. Nie umieszczono tu też niektórych aplikacji dostępnych w standardowej nakładce. Nie znajdziemy chociażby żadnych aplikacji Google (oprócz Chrome, Arkusz, Kalendarz i Dokumenty) oraz Facebooka. Mocno to utrudnia korzystanie z urządzenia – nie będziemy mogli użyć chociażby programu Dysk, YouTube czy Gmail.
Dziwne natomiast jest to, że mimo, że tych aplikacji nie znajdziemy na liście, to gdy otrzymamy jakieś powiadomienie i w nie klikniemy, to program jednak się włącza. Teoretycznie zatem można kombinować, że jak chcemy skorzystać z Gmaila, to wysyłamy sami do siebie wiadomość, bo wtedy aplikacja się uruchomi. Jak dla mnie jest to jednak totalnie bez sensu i mocno utrudnia życie. Aplikacje te możemy oczywiście uruchomić w wersji przeglądarkowej w Chrome… Ale co z tego? Chrome to jedna z nielicznych aplikacji, której nie możemy zminiaturyzować czy zduplikować, nie otworzymy więc obok siebie dwóch kart, nie będziemy mogli mieć podglądu na YouTube, a w międzyczasie wykonywać innych czynności w Chrome. Scenariuszy jest wiele i przynajmniej ja na urządzeniach z Windowsem często łączę dwie karty z przeglądarki obok siebie lub chociaż korzystam z połączenia przeglądarka + edytor tekstowy.
Niemal każdą aplikację możemy uruchomić w postaci małych okienek, które możemy dowolnie zmniejszać czy powiększać. Niestety, mam wrażenie, że działa to bardzo opornie i trudno wyczuć moment, w którym miejscu powinniśmy złapać krawędź i przeciągnąć w celu zmniejszenia wielkości. Dodatkowo, gdy już nam się uda zmniejszyć, to przez kilka sekund treści w takim programie mrugają, co uniemożliwia ich obsługę.
Dziwna jest też wyszukiwarka. W pomniejszonej wersji listy, po wpisaniu nazwy interesującej nas aplikacji czy pliku, nie mamy możliwości przejrzenia ich. Klawiatura całkowicie zakrywa wyniki wyszukiwania. Jedynie możemy je przejrzeć po przełączeniu listy w tryb pełnoekranowy, jednak wtedy nasze wyszukiwanie całkowicie się zeruje, musimy wpisywać frazę jeszcze raz. Jest to denerwujące i zdecydowanie mało praktyczne.
Utwierdza mnie to w przekonaniu, że ten tryb pulpitu w Huawei MediaPad M5 to taka „proteza” Windowsa. W obecnej formie nie jest on na tyle funkcjonalny, żeby zastąpić w pełni komputer, a cenowo przecież wypada to bardzo podobnie. Dla mnie taki tablet nie mógłby na co dzień używany zamiast laptopa, szczególnie, że większość aplikacji dostępnych na Windowsa na Androidzie nie odpalimy.
SKANER LINII PAPILARNYCH
W Huawei MediaPad M5 znajdziemy skaner linii papilarnych umieszczony po prawej stronie wyświetlacza. Skaner jest cały czas aktywny i działa po przyłożeniu palca z każdej strony – zarówno w poziomie, jak i pionie.
Czytnik jest bardzo szybki i precyzyjny. Wystarczy go lekko dotknąć, by urządzenie od razu się odblokowało. Może nie jest to aż tak szybkie, jak w przypadku flagowych smartfonów typu Huawei P20 Pro, Huawei Mate 10 Pro czy Xiaomi Mi Mix 2, ale nie ma na co narzekać. Możemy dzięki niemu w szybki i bezpieczny sposób odblokować tablet w ułamek sekundy.
Skaner w MediaPad M5, podobnie jak w smartfonach Huawei z czytnikiem umieszczonym na froncie, obsługuje gesty i może zastąpić klawisze funkcyjne. Dzięki temu jedno dotknięcie może wywołać cofnięcie do poprzedniego pulpitu, przytrzymanie spowoduje przejście do ekranu głównego, a przesunięcie w prawo lub w lewo umożliwia włączenie listy aplikacji działających w tle.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Głośnik. Wyświetlacz
2. Działanie. Oprogramowanie. Tryb pulpitu. Skaner linii papilarnych
3. Aparat. Bateria. Podsumowanie
Huawei MediaPad M5 kupicie oczywiście w Komputroniku!
APARATY
W Huawei MediaPad M5 umieszczono aparat główny o matrycy 13 Mpix z przysłoną f/2.2. Na przodzie natomiast zagościła kamerka 8 Mpix z przysłoną f/2.2. Warto zauważyć, że tablet nie został wzbogacony o diodę doświetlającą – ani na przodzie, ani na tyle urządzenia.
Jakość zdjęć wykonywanych aparatem głównym jest taka sobie. Szczegółowość jest przeciętna, kolory niezbyt nasycone, a dodatkowo aparat ma skłonności do prześwietlania fotografii. Nocą wypada to jeszcze gorzej. Kamerka frontowa podobnie – szału nie robi. Niska szczegółowość, nienaturalne kolory… mistrzami fotografii, posługując się tym urządzeniem, nie zostaniemy.
Nasuwa się jednak pytanie czy faktycznie potrzebujemy tabletu do robienia zdjęć? A może prędzej będziemy korzystać z umieszczonych w nim aparatów do prowadzenia wideorozmów? Jeśli to drugie to jestem przekonany, że matryce, które znajdziemy w MediaPad M5, w zupełności wystarczą. Jakość rozmów będzie i tak stanowczo wyższa niż w przypadku większości laptopów.
Aplikacja aparatu jest świetnie urozmaicona. Mamy mnóstwo trybów, takich jak tryb nocny, panorama, malowanie światłem, tryb poklatkowy, ostrość na wszystko, filtr czy znak wodny. Nie zabrakło też profesjonalnego zdjęcia i profesjonalnego filmu, w których możemy ręcznie dostosować parametry naszych fotografii. Oprócz tego w aplikacji umieszczono jeszcze upiększanie twarzy oraz ruchome zdjęcie.
BATERIA
W tablecie zastosowano akumulator o pojemności 7500 mAh, która bardzo dobrze radzi sobie w codziennym użytkowaniu. Jako że z tabletu raczej korzystałem jako urządzenie dodatkowe niż ze sprzętu głównego, to ładowałem go co około 3-4 dni. W większości było to korzystanie w domu na WiFi, ale zdarzało się również kilka razy wyjść z tabletem i korzystać z samej transmisji danych.
Przechodząc do konkretów – Huawei MediaPad M5 rozładuje się po około 7,5-8,5 godzinach na wyświetlaczu (SoT, Screen on Time) w trybie mieszanym, czyli naprzemiennym korzystaniu z WiFi i transmisji danych oraz przy jasności ustawionej na połowę wartości. Czas ten wydłuża się do około 10 godzin na ekranie przy samym WiFi, a na samej transmisji spada do ok. 6 godzin.
Warto dodać, że tablet obsługuje szybkie ładowanie, a naładujemy go ładowarką ze złączem USB typu C.
PODSUMOWANIE
Huawei MediaPad M5 kosztuje 1799 złotych w wersji z samym WiFi, natomiast za wersję z LTE musimy dopłacić 200 złotych. Muszę przyznać, że jest to bardzo dobry tablet, który działa płynnie, ma wbudowany wydajny akumulator oraz świetne głośniki. Całość dopełnia precyzyjny skaner linii papilarnych, świetnie wykonana obudowa oraz funkcjonalny system.
Niestety, system nie jest jednak do końca dopracowany. Szczególnie, jeśli mówimy o trybie pulpitu, który teoretycznie ma ułatwić nam korzystanie z urządzenia i upodobnić go do tabletu czy laptopa z Windowsem. Niestety, ta próba trochę się nie udała, nakładka wymaga dopracowania i poprawienia wielu funkcji. Prawdę mówiąc, przez to, jak to rozwiązanie działa, zupełnie nie zostałem do niego przekonany, choć miałem nadzieję, że może się to całkiem dobrze sprawdzić podczas codziennego korzystania z urządzenia.
Oceniałbym więc Huawei MediaPad M5 bardziej jako zwykły tablet z Androidem. Dodatek w postaci trybu pulpitu jest aktualnie słabo funkcjonalny i niedopracowany. Nie patrząc jednak na to, a skupiając się tylko na zwykłej nakładce EMUI, muszę przyznać, że jest to kawał dobrego sprzętu. Sprawdza się świetnie do przeglądania stron internetowych, czytania książek (czy prezentacji na studiach) oraz przeprowadzania wideorozmów. Bardzo dobrze ogląda się na nim też filmy i odtwarza muzykę, bo głośniki to zdecydowanie jeden z mocniejszych elementów tego urządzenia.
Uważam, że MediaPad M5 jest tabletem godnym polecenia i takim, który po prostu może się spodobać. Mam jednak cichą nadzieję, że w najbliższym czasie pojawią się jeszcze aktualizacje, które poprawią działanie tego szumnie zapowiadanego trybu pulpitu. Jak już producent zdecydował się na implementację takiej funkcji, to niech to przynajmniej dobrze działa…
A co Wy myślicie o Huawei MediaPad M5? Chcielibyście mieć taki sprzęt? A może uważacie, że taki tablet by Wam się w ogóle nie przydał? Jestem ciekaw waszej opinii – podzielcie się nią w komentarzach.
Spis treści:
1. Wzornictwo, jakość wykonania. Głośnik. Wyświetlacz
2. Działanie. Oprogramowanie. Tryb pulpitu. Skaner linii papilarnych
3. Aparat. Bateria. Podsumowanie
Huawei MediaPad M5 kupicie oczywiście w Komputroniku!