Wybór obudowy to zawsze jedna z najtrudniejszych rzeczy podczas składania komputera. Albo bierzemy tą tanią, ale sprawdzoną, albo… wydajemy miliony monet, by nasz komputer zachwycał każdego gościa w pokoju. Na rynku mamy setki podświetlanych pudełek, większych czy mniejszych. Miliony wariantów, które zaprzeczają stereotypowi szarej skrzynki pod biurkiem. Mam tutaj pod ręką przykład gamingowego nieba, który mógłby z powodzeniem zaspokoić wysublimowane gusta najmłodszych maniaków battle-royale. MasterBox K500 wpisuje się we współczesne trendy, przykuwając wzrok z daleka.
To typowy reprezentant segmentu midi-tower, zaprojektowany w zgodzie z obecnie panującą modą na ostre krawędzie i mnóstwo świecących urozmaiceń. Musi być kolorowo, plastikowo, nietypowo, a przy tym zajawkowo, dlatego już na start należą się firmie gromkie brawa za spełnienie każdego z tych wymogów. Operujmy na faktach, potem przejdziemy do omówienia wyglądu, włożymy do środka komponenty, sprawdzimy miejsce na „kabelkologię”, temperatury, dodatki w zestawie i jakość wykonania. MasterBox K500 w tej edycji kosztuje około ~399 zł, nie jest zatem najtańszym z gamingowych przedstawicieli. Pytanie, czy całkiem wysoka cena została we właściwy sposób uzasadniona.
Pokaż kotku, co masz w środku, ale najpierw zachwyć mnie swym pięknem
Skrzyneczka już na pierwszy rzut oka przyciąga wzrok charakterystycznym malowaniem na bocznym panelu. Czarna niczym smoła z czerwonymi, agresywnymi dodatkami może się podobać, jest przy tym elegancka i całkiem estetyczna, a przedni panel robi zaskakująco pozytywne wrażenie. Wykonano go z twardego, dobrze spasowanego plastiku. Nic tutaj nie trzeszczy, wszystko do siebie ładnie przylega, aż jestem pod wrażeniem. Front obudowy wyklucza instalację napędu DVD, ale kto dziś korzysta z płyt? Ostatni napęd kupiłem gdzieś w 2014 roku i otworzyłem go może kilka razy. Przykre to z jednej strony, lecz z drugiej… nie zauważam braku krążków, za to widzę mniej gratów w pokoju. Dobra, przejdźmy do konkretów. Technicznie sprawa wygląda następująco:
Nazwa produktu: | MasterBox K500 Phantom Gaming Edition |
Kolor wykonania: | czarny |
Wykorzystane materiały: | stal, plastik, szkło hartowane |
Wymiary: | 491 x 211 x 455 mm |
Wsparcie dla płyt głównych: | ATX, Micro-ATX, Mini-ITX |
Liczba portów rozszerzeń: | 7 |
Liczba zatok 5,25″: | brak |
Liczba zatok 3,5″: | 2 (max. 2) |
Liczba zatok 2,5″: | 1 (max. 6) |
Przedni panel: | USB 3.0 x 2, Audio In / Out |
Zainstalowane wentylatory na przodzie: | 120 mm x 2 RGB LED |
Zainstalowane wentylatory na tyle: | 120 mm x 1 black |
Wsparcie dla wentylatorów na przodzie: | 120 mm x 3 / 140mm x 2 |
Wsparcie dla wentylatorów na górze | 120 mm x 2 |
Wsparcie dla wentylatorów na tyle: | 120 mm x 1 |
Wsparcie dla wentylatorów na spodzie: | brak |
Wielkość obsługiwanych chłodnic: | 120/140/240/280 mm |
Maksymalna wysokość chłodzenia CPU: | 160 mm |
Maksymalna długość zasilacza: | 180 mm |
Maksymalna długość karty graficznej: | 400 mm |
Ile jest miejsca na kable za płytą główną? | 15-23 mm |
Filtry przeciwkurzowe: | na przodzie, na górze i na spodzie |
Obudowa zaraz po wyjęciu z pudełka jest zatem całkiem nieźle wyposażona. W zestawie znajdziemy trzy wentylatory, z czego dwa zamocowane na przodzie wyposażone są w podświetlanie RGB, które nadaje całości odpowiedniego klimatu. Szkło hartowane ma grubość 4 mm, przód jest masywny, a góra i drugi bok ładnie połyskują stalowym sznytem z czerwonymi zdobieniami. Zmieścimy tu łącznie sześć wentylatorów, jedną dużą, 280 mm chłodnicę w przypadku montażu chłodzenia wodnego i zamontujemy praktycznie każdą, dostępną na rynku, kartę graficzną. To dobre wiadomości. Cieszy mnie też fakt, że producent zadbał o filtry przeciwkurzowe w trzech różnych miejscach, które z pewnością pomogą zachować właściwą czystość wewnątrz komputera.
Liczba portów USB i dostępnych złącz to taki współczesny standard, bez szału. Szkło hartowane również znajdziemy w zdecydowanej większości obudów dostępnych na rynku, także tych znacznie tańszych, więc pozostaje mi jedynie otworzyć to cacko i przekonać się, co tam skrywa ciekawego w środku. Cooler Master jest autorem takich fantastycznych wynalazków, jak modele z legendarnej serii Cosmos, wyjątkowy MC500MT czy wielokrotnie wybierani i sprawdzeni reprezentanci serii MasterCase. Nic zatem dziwnego, że mam wobec K500 wygórowane oczekiwania.
Co w środku piszczy? Jest bardzo dobrze!
Ten niewielki kawałek stali robi znakomite wrażenie. Konstrukcja została świetnie spasowana i nie mogę się tutaj do czegokolwiek przyczepić. Po odkręceniu dwóch śrub, zdjęciu okna i otwarciu obudowy moim oczom ukazał się ekscytujący widok. Mamy bogatą piwnicę z wycięciem na chłodnicę 280 mm, mamy także dwa przezroczyste wentylatory z przodu, przyozdobione stalowym meshem. Do tego, na pierwszy rzut oka, wystarczająco dużo miejsca na kable za płytą główną i wiele przepustów dla zachowania właściwej „kabelkologii”. Szkoda jednak, że nie zostały wykończone gumową nasadką. Poza tym, jak widzę, piwnica została przynitowana, więc bez rozwiercania się tutaj nie obędzie, gdybyśmy chcieli pobawić się w rozbudowane modyfikacje. Obudowa stoi na czterech gumowych nóżkach, dbających o właściwą stabilność. Niedaleko powyżej przednich wentylatorów jest także odkręcana tacka na dysk SSD.
Na górze pudełka ładnie uśmiecha się do nas magnetyczny filtr przeciwkurzowy, zasłaniający dwa miejsca na wentylatory 120 mm. Szerokość wycięcia sugeruje, że bezproblemowo mogłyby zmieścić się tutaj dwa modele 140 mm, ale z nieznanych mi powodów, producent postanowił odebrać taką możliwość. Na topie dumnie widnieje także napis – „Fast/Mysterious/Unbeatable”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza- „Szybki, Tajemniczy, Niezwyciężony”. Słowa, które pokrzepią każdego sprzętowego entuzjastę ;) Na tyle obudowy mamy wykręcane zaślepki dla siedmiu kart rozszerzeń. Stal jest dość gruba, nie wygina się w rękach, sprawia wrażenie solidnej. Problemem jest z kolei filtr przeciwkurzowy na spodzie, którego nie da się wyjąć bez położenia obudowy. Szkoda.
Po odkręceniu drugiego z boków widzimy sporo miejsca na kable i bardzo ładnie poprowadzoną wiązkę od przycisku power, reset i złączy USB. Do tego w pełnej krasie otwieramy piwnicę i zyskujemy tylko dwa miejsca na dyski twarde 3,5 lub 2,5″. Tu z kolei nie jest aż tak różowo, jak po drugiej stronie. Brakuje mi przede wszystkim jasno wydzielonych rynien dla przewodów. Bardzo fajnie, że producent postanowił wygiąć nieco stal, oferując blisko 8 mm więcej miejsca na kable, lecz ich ułożenie i uporządkowanie zależne będzie wyłącznie od trytytek czy drucików. Nie tędy droga. Tacki dla dysków nie zostały wyposażone w żadne gumowe zaślepki eliminujące drgania. Zasilacz otrzymał za to pięknie pościeloną podłogę i wystarczająco dużo miejsca, by zmieścić tam wszystkie niezbędne kable. Do tego producent pamiętał o stalowej szynie, którą najpierw przykręcamy do zasilacza, a następnie do obudowy. Klasyczne ułatwienie montażu – dobrze, że jest.
Cieszy mnie także fakt, że Cooler Master nie dołożył tutaj środkowego filaru lub ewentualnego wzmocnienia, które musielibyśmy demontować przy instalacji długich kart graficznych. Jest prosto, bardzo przestrzennie i elegancko. Po usłyszeniu nazwy „Phantom Gaming Edition” spodziewałem się srogiej tandety jadącej na fali popularności sprzętów dla graczy. Guzik! Lubię takie przyjemne zaskoczenia i biję pokłony dla chińskiego producenta. Tego typu obudowa może bez większych kompleksów rywalizować z konkurentami i z pewnością zyska aprobatę w oczach nabywców. To co? Wkładamy sprzęt?
Duża karta graficzna? Spróbujmy tych największych
Dysponuję ciekawymi komponentami, które pozwolą mi dobrze sprawdzić, jak MasterBox K500 radzi sobie z kolosami graficznymi. Korzystam z modelu ZOTAC GTX 1080 AMP! Extreme Edition, czyli karty o długości 32,5 cm, która nie powinna stanowić żadnego problemu dla tej obudowy. Do tego procesor i5-9600K wykręcony do 4,8 GHz, płyta główna AORUS Gaming K3, 16 GB RAM DDR4 od ADATA (taktowane 3200 MHz przy CL16). Całości dopełnia 650W zasilacz Cooler Mastera, dysk SSD i podstawowy cooler na CPU od SilentiumPC. Bez szału, jak to mawiają, ale wystarczająco. Dobra, biorę się za przekładanie, bo w swoich prywatnych zbiorach korzystam z małej obudowy Phanteksa – Eclipse P300, zauważalnie zresztą mniejszej od testowanego K500.
Efekt? Taki, jak mogłem się spodziewać. Wszystko pięknie weszło, bez żadnych nieprzyjemności. Zadbałem o równomierne ułożenie przewodów dzięki dużym przepustom. Szkoda, że po drugiej stronie musiałem się trochę nakombinować, żeby to atrakcyjnie wyglądało, ale wszystko da się zrobić. Karta graficzna ma jeszcze mnóstwo miejsca, więc z powodzeniem moglibyśmy dołożyć na przodzie chłodnicę i wykorzystać AiO dla CPU. Obudowa jest za mała dla autorskiego systemu chłodzenia wodnego. Poza tym, jedna chłodnica 280 mm niestety nie nadąży ze schładzaniem procesora i karty graficznej, a montaż drugiej, nawet 120 mm mija się z celem. Na górze natomiast po prostu zabraknie miejsca. To obudowa przeznaczona dla graczy, którzy komputer chcieliby złożyć i… korzystać z niego przez lata, bez dodatkowych urozmaiceń. Co szczególnie istotne, jeżeli zamontujecie dysk SSD, tak jak ja, zaraz za przednim panelem obudowy, to nie będzie wtedy opcji włożenia chłodnicy lub wentylatorów 140 mm. Miejcie to na uwadze i przełóżcie wtedy dysk „do piwnicy”.
RGB nie mogło oczywiście zabraknąć
Dwa przednie wentylatory skrycie wyłaniają się zza agresywnej obudowy, świecąc na blisko 16,7 mln kolorów. To wystarczająco dużo, żebyśmy mogli w spokoju dostosować oświetlenie pod swoje preferencje. Oczywiście, system jest w pełni kompatybilny ze wszystkimi liczącymi się na rynku rozwiązaniami – ASUS Aura Sync, MSI Mystic Light, Gigabyte RGB Fusion czy ASRock Polychrome Sync. Dodatkowym urozmaiceniem jest podświetlenie przycisku „power” i dodanie dwóch, małych, świecących pasków okalających przednie wentylatory. Nie ma tu przesady w żadną ze stron, a końcowy efekt dodaje gamingowego wyglądu i może się podobać. Zresztą, ja tam lubię RGB w takiej formie – niech coś zaświeci, ale bez choinek proszę. K500 jest pod tym względem bardzo fajnie wyśrodkowane.
Niestety, w tej beczce miodu jest także łyżka dziegciu. Żeby w ogóle uruchomić możliwość sterowania RGB, musimy podłączyć do zasilania SATA osobny, niewielki adapter. Wtedy wybierzemy tryb działania oraz jeden z kilkunastu kolorów. Wszystko za pomocą małego przycisku. Chcąc zatem wybrać czerwony, musimy przeskoczyć przez każdy z wariantów. Zajmuje to sporo czasu i jest po prostu uciążliwe. Ja zostawiłem jeden kolor i… nie dotykałem tego przez kolejne dwa tygodnie, co wiązało się z jeszcze jednym, dużym problemem. Ten mały „wichajster” musi być zawsze pod ręką, a ponieważ wymaga zasilania do działania, konieczne jest otwarcie obudowy. Nie powiem, żeby to było wygodne.
Po włożeniu części do środka, nie jest tak łatwo ułożyć grube kable zasilające po drugiej stronie. Miejsca jest całkiem dużo na przodzie (gdzie mamy 23 mm głębokości), ale jak widzicie na powyższym obrazku, kable wychodzące od zasilacza muszą zmieścić się w tej szczelinie, która nie jest wklęsła (ma tylko 15 mm). Jasne, bok da się domknąć i nie ma z tym żadnego problemu, lecz odpada tutaj jakakolwiek forma ładu i składu. Nawet, gdybym kupił przedłużki, to i tak niczego nie zmieni. Musiałbym schować kable, byle jak, w szczelinie zasilacza, upychając je także w miejscu przeznaczonym na dyski twarde. A co, gdybym potrzebował więcej miejsca na pliki, czyli więcej „twardzieli”? Tak dużo pytań, tak wiele kombinowania.
Obudowa nie została wyposażona w kontroler obrotów, ale nie zmienia to faktu, że wewnątrz panuje dobra cyrkulacja powietrza. W porównaniu do mojego Phanteksa, temperatura w środku spadła o kilka stopni, ale nic w tym dziwnego, bo K500 jest po prostu zauważalnie większa. Czy warto w takim razie wyłożyć swoje ciężko zarobione złotówki na produkt Cooler Master? W mojej opinii warto ją rozważyć. To ciekawy kawał stali o delikatnym urozmaiceniu. Dobrze wygląda, jest zaskakująco wysokiej jakości, a przy tym w zestawie znajdują się już trzy wentylatory, filtry przeciwkurzowe i ładne, czerwono-szare zdobienia. Gdybym tak miał się czepiać, to zabrakło mi tutaj USB 3.1 Type A na przodzie, być może przydałoby się też USB-C. Szkoda, że wentylatory sprzedawane z obudową są tak głośne, bo psuje to nieco odbiór całości.
Brakuje gumowych nasadek przy przepustach na kable, rynien dla zachowania porządku, wygłuszenia tacek na dyski twarde czy kontrolera obrotów, ale z drugiej strony… to rzeczy, na które być może nie zwrócisz uwagi przy wyborze. Stal jest wystarczająco gruba, lakier nigdzie nie odpryskuje, wysokiej jakości plastik nie trzeszczy, a producent ładnie to spasował. Do tego szkło hartowane – rewelacja.
Gdyby tak jeszcze cena była delikatnie niższa, bo do kwoty 399 zł mamy ogromną konkurencję. Z tych tańszych warto zwrócić uwagę na SilentiumPC Regnum RG4T RGB. W cenie zbliżonej do czterech stówek mamy już takich bohaterów, jak Fractal Design Define S, BeQuiet Pure Base 600, NZXT S340 Elite czy Phanteksa Enthoo Pro M.