HyperX Cloud Flight S z ładowaniem indukcyjnym – zapomnijcie o kablach! (recenzja)

Z produktami firmy HyperX mam do czynienia już od ho ho ho… dawna! W mojej subiektywnej opinii są zaliczane do najlepszych na rynku. Produkty tej firmy towarzyszą mi na co dzień, co sprawia, że jeżeli wypuszczają coś nowego na rynek, to ja potrzebuję prawdziwej petardy, bo poprzeczkę już dawno postawili sobie wysoko. Dziś zapraszam was na kilka zdań o HyperX Cloud Flight S – nowości, która… ahh, przeczytajcie sami!

Dane techniczne HyperX Cloud Flight S:

  • przetwornik dynamiczny, o średnicy 50mm, z magnesami neodymowymi,
  • typ: wokółuszne, zamknięte,
  • pasmo przenoszenia: 10Hz – 20kHz,
  • impedancja: 32Ω,
  • poziom ciśnienia akustycznego: 99,5dBSPL/mW przy 1kHz,
  • całkowite zniekształcenia harmoniczne (THD): < 1%,
  • waga: 310 g,
  • waga z mikrofonem: 320g,
  • długość i typ przewodu: USB do ładowania (1 m),
  • elektretowy mikrofon pojemnościowy,
  • wzorzec polaryzacji: dwukierunkowy, tłumienie hałasu,
  • pasmo przenoszenia: 50Hz-18kHz,
  • czułość: -40,5dBV (1V/Pa przy 1kHz),
  • czas pracy baterii: 30 godzin,
  • zasięg łącza bezprzewodowego  2,4 GHz do 20 metrów.

Wykonanie

Tutaj muszę się przyznać, że zawsze byłem fanem Cloud Alpha. Ostatnio zakochałem się na nowo w Cloud Alpha S (Tomek popełnił bardzo dobrą recenzję – polecam się w nią zagłębić).

Must have gamera – HyperX Cloud Alpha S (recenzja)

Mój stosunek do serii Flight był umiarkowany, traktowałem ją jako pośredni produkt pomiędzy ceną a jakością – ale HyperX Cloud Flight S lekko zmieniły moje podejście.

Producent standardowo dla tej serii użył na całości matowego plastiku – ma to duży plus, bo jest to materiał odporny na “palcowanie”. Tych słuchawek używam już od dłuższego czasu dzień w dzień i to, co widzicie na zdjęciach, to produkt użytkowany, bez żadnego czyszczenia – one tak po prostu wyglądają.

Ale znajdzie się też minus – niektóre elementy (jak na przykład łączenie pałąku z muszlą słuchawki) są lakierowane na typowe “piano black”. Stylistycznie wygląda to OK, ale kurz i odciski palców łapie od samego patrzenia, więc skoro wszystko było matowe – to i to mogło takie pozostać.

To, że producent zastosował w tym wypadku wykończenia plastikowe, nie jest złe – sama konstrukcja jest wzmocniona metalowym stelażem wewnątrz pałąku, który okala naszą głowę.

Same słuchawki (niemałe, bo zostały wyposażone w magnesy neodymowe o średnicy 50 mm) mają przyjemne wykończenie z materiału skóropodobnego – a więcej o tym w dalszej części tekstu.

Moda a wygoda

Jest dobrze! To odpowiednie zdanie, by rozpocząć ten akapit.

Producent zadbał o komfort użytkowników, montując w nausznikach gąbki o grubości 2,5 cm. Na pałąku mamy miękką poduszkę, ale tym razem o grubości 1,5 cm (w najszerszym miejscu) i ten sam materiał, co na gąbkach, czyli eko-skórę. Jest wygodnie, a, nie powiem, martwiłem się o to, bo nie mam najmniejszej głowy i często dla mnie słuchawki są niewygodne. HyperX Cloud Flight S sprawdzają się po prostu dobrze przy wielogodzinnych sesjach.

Przyciski i sterowanie

Na pierwszy rzut oka do naszej dyspozycji oddano podstawową konfigurację – w prawej słuchawce pokrętło regulatora głośności, w lewej włącznik oraz przycisk 7.1 – do włączana/wyłączania funkcji.

Jeśli myślicie, że to już wszystko, to mam dla was niespodziankę. Sam o istnieniu dodatkowych przełączników zorientowałem się dopiero po 2 dniach użytkowania. Otóż na zewnętrznym panelu lewej słuchawki mamy cztery wyżłobienia (nad, pod oraz po bokach loga HyperX).

Są to fizyczne przyciski w pełni programowalne, co oznacza, że na naszym PC odpalamy program Ngeniuity i tam w zakładce odpowiadającej za te słuchawki możemy dowolnie skonfigurować, za jaką funkcję mają być odpowiedzialne. Proste, a genialne!

Panie! A jak to gra?

Ano gra. Umówmy się, że nie jest to sprzęt dla audiofili. Te słuchawki zostały stworzone przede wszystkim dla graczy. Dźwięk sam w sobie stoi na naprawdę fajnym poziomie. Bas głęboki, tony średnie i wysokie jak najbardziej akceptowalne, po prostu dobre solidne słuchawki dla graczy – z dobrym audio… do momentu aż wciśniemy 7.1…

Ahh 7.1 – dźwięk wielokanałowy. Pamiętam, jak kilka lat temu nienawidziłem wszelakich produktów, które miały zapisane 5.1 lub 7.1. Dźwięk wydobywający się ze słuchawek z tamtych lat był po prostu do… niczego.

W HyperX Cloud Flight S sytuacja się odmieniła – cały czas korzystam z funkcji 7.1. W grach jest to petarda, która daje nam dużą przewagę podczas np. gier typu Battle Royal.

Sam ostatnio namiętnie zagrywam się w Forza Horizon 4 – 7.1 plus ten tytuł = “petarda”. Wiem, że ciągle używam tego określenia, ale nie mam innego słowa, żeby odwzorować swoje emocje.

Chociaż trzeba zaznaczyć, że czasami przy ustawieniach 7.1 wysokie tony potrafią nas “zaatakować” – są zbyt agresywne.

Plug and Play?

Jak połączyć nasze słuchawki? Nic prostszego. Wkładamy “lizak” w port USB i uruchamiamy słuchawki za pomocą przycisku. Tyle. Działa to w połączeniu z naszym PC, jak i PS4 (zapewne działa z innymi urządzeniami – ja miałem okazję przebadać tylko na tych dwóch).

Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to wielkość “lizaka” – nie wiem, czy pamiętacie jeszcze stare modemy 3G, bardzo często oferowane z Internetem od operatora – wystarczyło taki podłączyć do naszego urządzenia i miało się Internet (wolny ale jednak).

To samo jest w tym przypadku. Adapter “lizak” jest identycznej wielkości – szkoda, że nie dało rady go zmniejszyć. Dla porównania obok w porcie znajduje się inny adapter innego producenta – “trochę” mniejszy.

Sam zasięg połączenia jest naprawdę przyzwoity. Od mojej stacji PC do kuchni mam jakieś 16/17 metrów, w tym 2 ściany i nie przeszkadza to w najmniejszym stopniu, by słuchawki ciągle działały – film, muzyka czy inne elementy audio cały czas towarzyszą mi na głowie bez ograniczeń “kabli”.

Ładowanie

I tutaj zaczyna się cała magia/ Ładowanie tego sprzętu to cud nad Wisłą – ile razy byliście w sytuacji, gdy na noc zapomnieliście podłączyć swoje wypasione słuchawki bezprzewodowe do ładowania? Ile razy zdarzyło wam się, że podczas najlepszej akcji dźwięk po prostu “znikał”?

HyperX ma za to rozwiązanie mojego małego prywatnego Oskara (może lepiej jak by to brzmiało “Kubusia”?).

HyperX Cloud Flight S zostały wyposażone w ładowanie indukcyjne – co oznacza tyle, że mój egzemplarz nigdy nie został zbrukany żadnym kablem!

Na moim biurku są trzy podstawowe rzeczy od HyperX: mysz HyperX Pulsefire Dart, stacja ChargePlay base oraz Cloud Flight S. Oznacza to tyle, że na biurku nie mam żadnego (!) kabla, a wszystko ładowanie jest indukcyjnie.

Trzy urządzenia od HyperX, które łączą dwie cechy – minimalizm i elegancja. Testujemy klawiaturę, mysz i ładowarkę bezprzewodową

Słuchawki grają tak, jak zapewnia producent – około 30 godzin na jednym cyklu ładowania. Do pełna naładujemy je w lekko ponad 2 godziny – nieźle :)

Temperatury

Zapewne dziwi was, co robi tu wzmianka o temperaturach? Już tłumaczę. Skoro produkt jest ładowany indukcyjnie, to mimowolnie zostaje uwolnione jakieś ciepło na “zewnątrz”. Nie inaczej jest w tym wypadku.

Muszę śmiało powiedzieć, że odradzam zakładać słuchawki od razu po zdjęciu z ładowarki – szczególnie jak trwa proces ładowania. Generowana jest wtedy taka ilość ciepła, że słuchawki osiągają 42 stopni Celsjusza w miejscu styku ładowarki. Nie jesteśmy w stanie się poparzyć, ale przez kilka minut pojawia się pewien dyskomfort.

Niżej porównanie temperatury podczas normalnego użytkowania oraz zaraz po zdjęciu z ładowarki.

Podsumowanie

No powiem WOW – cieszy mnie fakt, że jest to kolejny produkt z stajni HyperX-a, który ma elementy, dzięki którym mogę to powiedzieć.

Ładowanie indukcyjne w słuchawkach bezprzewodowych to element, którego w sumie mi brakowało. Zerowa ilość kabli na biurku to mój mokry sen pedanta. Mówię temu jedno wielkie TAK!

No i na sam koniec jeszcze cena, bo w końcu nigdzie o tym nie napisałem. HyperX Cloud Flight S kosztuje 169 euro. Nie jest to mało. Ba! Jest to dużo. Ale za nowoczesne rozwiązania niestety się płaci.

Warto doliczyć do tej kwoty jeszcze zakup ładowarki indukcyjnej od HyperX-a. Uwierzcie mi, że wtedy to nabiera ogromnego sensu.

Ode mnie leci jedno wielkie TAK i oczywiście polecam ten produkt – za innowacyjność, wykonanie oraz naprawdę niezły dźwięk.

HyperX Cloud Flight S z ładowaniem indukcyjnym – zapomnijcie o kablach! (recenzja)
Wnioski
Ocena użytkownika0 głosów
0
Zalety
jakość dźwięku
dobre 7.1
wykonanie
komfort użytkowania
plug&play
ładowanie Indukcyjne
Wady
duży przekaźnik “lizak”
program NGenuity - czasem lubi się zawiesić
9.5
OCENA