Huawei coraz śmielej radzi sobie na rynku urządzeń ubieralnych. W pierwszym kwartale 2019 r. firma sprzedała 5 mln urządzeń tego typu, awansując na trzecie miejsce największych dostawców sprzętu wearables, tuż za Xiaomi (ponad 6,6 mln sztuk), choć nadal daleko za rynkowym liderem, Apple (12,8 mln). Huawei zdołał wyprzedzić takie potęgi w tym segmencie, jak Samsung czy Fitbit, a wszystko za sprawą swojego nowego smartwatcha, Huawei Watch GT, który od premiery w październiku 2018 r. rozszedł się już w ponad 2 mln egzemplarzy i stał się prawdziwym hitem sprzedaży.
Huawei Watch GT doczekał się w marcu tego roku nowej, bardziej sportowej wersji Active i właśnie ona będzie przedmiotem recenzji. Recenzji mającej charakter analizy po dłuższym okresie użytkowania, bo z wersji Active korzystam w zasadzie od połowy maja tego roku. Nie będę skupiał się na parametrach technicznych, te znajdziecie w recenzji Kasi.
Jakość wykonania
Zapewne zapytacie czym wersja Active różni się od zwykłego GT? Pod kątem oprogramowania: niczym. Obie opaski korzystają z tego samego systemu, zestawu funkcji i aktualizacji. Nie musimy się więc martwić tym, że kupując jedną opaskę dostaniemy mniej funkcjonalności. Również paski są w łatwy sposób wymienialne i odczepialne. Bez problemu zamiast wersji sportowej (zielono-morskiej lub pomarańczowej) możemy dokupić sobie wersję skórzaną lub jakąkolwiek inną, o szerokości 22 mm.
Podstawowa różnica to wygląd. Huawei Watch GT Active jest nie tylko bardziej sportowy. Jest lepiej wykonany, w sensie estetyki i designu. Ceramiczna obudowa zawiera elementy ze stali tytanowej, dzięki czemu całość jest ciemniejsza, bardziej stonowana. Z tworzywa sztucznego wykonany jest wyłącznie spód urządzenia, mający kontakt ze skórą. Zielony pasek z syntetycznego kauczuku również wygląda zdecydowanie lepiej i bardziej pasuje do prowadzenia aktywności sportowych. Zmianie uległ również grawer na pierścieniu, jest teraz bardziej dynamiczny, z charakterystycznym trójkątem na górze. Nie widzę natomiast sensu w zmianie minut na godziny – na pierścieniu zaznaczono bowiem zakres… 24 godzinny, przez co np. na dole tarczy zamiast godziny 6.00 mamy… 12.00. Ktoś najwyraźniej nie przemyślał do końca tego elementu i stanowi on w tej chwili jedynie ozdobnik bez znaczenia, bo nawet tarcze analogowe mają własne oznaczenia cyfrowe ze skalą minut i godzin.
Huawei Watch GT Active na tle innych smartwatchy wygląda świetnie i nie musi się niczego wstydzić. Wygląd i wykonanie to zdecydowanie klasa premium. Zegarka przez dwa miesiące używałem bez jakiejkolwiek taryfy ulgowej. Przeżył krótki remont i spore zakurzenie przy szorowaniu gładzi na ścianach. Kilka razy przypadkiem uderzyłem nim w różne elementy otoczenia, w tym samą tarczą, bo zahaczyć zegarkiem o cokolwiek nie jest problemem. I po tych dwóch miesiącach na kopercie, pasku oraz na samym ekranie nie widać jakichkolwiek, najmniejszych uszkodzeń. Ani jednej mikrorysy. Po tym samym czasie telefony potrafią wyglądać znacznie gorzej, łapiąc ryski od samego patrzenia. Podobnie opaska Mi Band, której pasek i ekran są mocno podatne na zarysowania. Oczywiście, zegarek wymagał wyczyszczenia z kurzu, pyłu i innych zabrudzeń. Na szczęście po umyciu wygląda jak nowy.
Kolejną zaletą jest ekran. Wykonany w technologii AMOLED zapewnia wyjątkową czytelność tarczy nawet w pełnym słońcu, gdzie na starszym Mi Bandzie 3 nie widać dosłownie niczego. Ekran o wysokiej rozdzielczości to zdecydowanie wyższa półka i, dosłownie, najjaśniejszy punkt całej konstrukcji. Ekran jest na tyle jasny, że w zasadzie ani razu nie skorzystałem z wbudowanej opcji wyboru poziomu jasności. Standardowe ustawienia sprawdzają się bez jakichkolwiek zastrzeżeń. Odczytywanie SMS-ów i powiadomień np. z kodem do transakcji bankowych, to czysta przyjemność. O ile przychodzą w terminie.
Dla części osób wadą Watcha GT może być jego jego waga. 46 gramów (bez paska) jest odczuwalne na ręce, a 45 mm szerokości koperty daje popalić mankietom koszul, szczególnie, gdy przez kilka lat nosiliśmy małego „mibanda”. Te 46 gramów możemy potraktować jednak jako zaletę, gdy spojrzymy np. na wagę smartwatchy Samsunga, gdzie taki Galaxy Watch w większej wersji potrafi ważyć aż 63 gramy, czyli prawie o połowę więcej. W każdym razie Huawei Watch GT w wersji Active to zegarek zdecydowanie bardziej męski niż kobiecy, na damskich nadgarstkach będzie wyglądać po prostu dziwnie. Płci przeciwnej polecam nieco mniejszą i spokojniejszą kolorystycznie wersję Elegant. Szkoda tylko, że w promocjach z telefonami Huawei P30 Pro, nie można wybrać modelu.
Kupując Huawei Watch GT musimy więc być świadomi, że, tak jak każdy duży smartwatch, stanowić może on obciążenie dla ręki, początkowo jego używanie może być niewygodne, może też przeszkadzać w trakcie snu, bo zwykłe zegarki przeważnie zostawia się na nocnym stoliku. Wszystko jest oczywiście kwestią przyzwyczajenia i po kilku tygodniach zapomnimy, że cokolwiek nosimy na ręce.
Funkcje i oprogramowanie
W wielu komentarzach, a nawet recenzjach podnoszono zarzut, że Huawei Watch GT to tak naprawdę nie jest smartwatch, tylko zwykła opaska udająca inteligentny zegarek. Z tym zarzutem nie zgodzę się całkowicie. To, czy coś jest opaską, czy smartwatchem, jest kwestią formy, a nie oprogramowania. Można podać sporo przykładów opasek, które mają więcej funkcji niż niektóre smartwatche. Pierwszy przykład z brzegu: Mi Band 4 i możliwość sterowania muzyką lub używania płatności zbliżeniowych na niektórych rynkach. Opaska pozostanie opaską, nawet, jak będzie miała głośniczek i będzie potrafiła śpiewać i tańczyć. Huawei Watch GT to zdecydowanie smartwatch, tyle że… nie do końca inteligentny i nie do końca dobrze wyceniony. W tej klasie cenowej, czyli blisko tysiąca złotych, moglibyśmy się spodziewać funkcjonalności znanych np. z Samsunga Galaxy Active, ale ich nie znajdziemy.
Huawei Watch GT oferuje wyłącznie podstawowe funkcje, nie oferuje żadnego sklepu z aplikacjami czy tarczami (tych jest tylko 24), nie ma też opcji sterowania muzyką, NFC czy mikrofonu. Wielu osobom nie są one do niczego potrzebne i tylko zaśmiecają urządzenie. Szkoda jednakże, że nawet w tych podstawowych funkcjach występują pewne braki.
W trakcie użytkowania co jakiś czas występowały opóźnienia w otrzymywaniu powiadomień (SMS-y, informacje o nieodebranych połączeniach), co przy oczekiwaniu na kod do przelewu prowadziło czasami do lekkiej irytacji. Przez dwa miesiące, mimo kilku restartów i parowań, w ogóle nie działała funkcja odrzucania połączenia przychodzącego z poziomu ekranu. Naciśnięcie czerwonej słuchawki jedynie odrzucało komunikat, a telefon dalej dzwonił.
Brakuje zdecydowanie danych kontaktu w trakcie odbieranie połączenia. Widzimy jedynie napis „połączenie przychodzące” i nie wiemy czy to prezes, żona czy może telemarketer i czy biec do telefonu, czy raczej spokojnie połączenie odrzucić. A, no tak, nie da się go odrzucić. Nazwa kontaktu pojawia się dopiero po nieodebraniu rozmowy i dopiero wtedy widzimy kto dzwonił. Dla mnie osobiście to największa niedoróbka.
Co jeszcze działa nie tak? Telefon często potrafi odrobinę „przylagować” i nie działa tak płynnie, jak np. zegarki Apple. Brakuje wybudzania podwójnym tapnięciem w ekran, nie da się też zmienić standardowego ustawienia tarcz. Mamy tylko te predefiniowane np. pogodę, trening, a dodatkowe, typu barometr, musimy wywołać z menu pojawiającego się po kliknięciu w górny przycisk. Zdecydowanie brakuje też możliwości użycia predefiniowanych odpowiedzi na SMS-y lub maile, czyli standardu na smartwatchach. Dostajemy SMS-a i, żeby odpowiedzieć, musimy pędzić do telefonu zamiast po prostu wybrać z menu „tak” albo „jestem teraz zajęty”.
Skoro oprogramowanie jest wyjątkowo ułomne, co takiego dostajemy, kupując ten model smartwatcha, czego nie znajdziemy na większości zwykłych opasek typu Mi Band?
Pomijając wygląd i świetny, wyjątkowo jasny ekran (Mi Band 2 lub 3 przy Huawei Watch GT Active niestety wygląda jak tania, chińska zabawka), podstawową zaletą jest stały pomiar pulsu z czytelnym wykresem na ekranie urządzenia, który dodatkowo w niewielkim stopniu obciąża baterię. Ponadto pomiar ten ma sens i wskazuje w czasie rzeczywistym w miarę sensowne wyniki. Mi Band 2/3 potrafiły po kilku sekundach pomiaru generować całkowicie fikcyjne dane np. 80, 100, 45 bps. Pulsometr wykrywa ponadto potencjalne zaburzenia tętna i pracy serca, i w takiej sytuacji będzie wysyłał ostrzeżenia użytkownikowi.
Po drugie, zaawansowana analiza snu ze wskazaniem, poza snem płytkim i głębokim, również fazy REM i jakości oddechu. Niestety, żeby przeczytać analizę snu musimy wejść do aplikacji. Zegarek nie wita nas żadnym powiadomieniem typu „Dzień dobry, spałeś o 3 godziny za krótko!”, nie zobaczymy też żadnego planu dnia czy wykazu spotkań z kalendarza. Podobnie wieczorem nie otrzymamy powiadomienia o efektach naszego treningu. Kolejna rzecz do poprawy. Warto dodać, że Huawei Watch GT oferuje również inteligentne wybudzanie. Jeżeli jesteśmy wybudzeni, alarm włączy się wcześniej w płytkiej fazie snu, w wyznaczonym przez nas przedziale np. do 20 minut.
Zegarek oferuje też bogaty zestaw funkcji treningowych z generowaniem trasy w oparciu o sygnał GPS: treningi biegowe, bieganie w terenie, bieganie na bieżni, marsz w terenie, wspinaczka, bieg przełajowy, kolarstwo, pływanie na basenie, basen otwarty, triathlon, inne. Takiego bogactwa opcji na większości opasek nie znajdziemy.
Huawei Watch GT, poza pomiarem pulsu w czasie rzeczywistym, pogodą czy treningami, ma też dodatkowo: barometr z pomiarem wysokości, również generowanym w czasie rzeczywistym, kompas, stoper, minutnik, alarm, latarkę. Szczególnie ta ostatnia może się przydać, np. przy szukaniu kluczy.
Warto dodać, że w okresie testowym urządzenie otrzymało dwie aktualizacje firmware, w których wprowadzono możliwość wygaszania ekranu gestem przykrycia dłonią oraz opcję stałego wyświetlania tarczy, bez jej wygaszania (always on display). Dodano również nową formę treningu: triathlon.
Dwa słowa należą się baterii. Producent deklaruje do 14 dni pracy z ciągłym pomiarem pulsu, przy ograniczonych treningach, i do 30 dni pracy bez pomiaru tętna. Wartości te należy potraktować jako odrobinę zawyżone. Przy całkowitym braku treningów i małej ilości powiadomień urządzenie z włączonym pulsometrem wytrzymywało początkowo 9 dni, później 12 dni. Z wyłączonym czytnikiem pulsu wartości te wzrastają dwukrotnie. Bezpiecznie można założyć, że z pulsometrem bateria spada w tempie ok. 10% na dzień, a bez – 5% na dzień. Są to i tak, jak na smartwatch, wyniki rewelacyjne. 10 do 12 dni na jednym ładowaniu kiedyś mogło nam się tylko marzyć.
Podsumowanie
Huawei Watch GT Active to wyjątkowo ciekawe urządzenie. Wykonanie, jakość ekranu, wytrzymałość plasuje je w klasie premium. Podstawowymi zaletami są: bogata ilość treningów, pracujący w czasie rzeczywistym pulsometr, barometr, zaawansowana analiza snu, świetnie działająca bateria. Niestety, to wszystko psuje nadal niedopracowane oprogramowanie. Smartwatch potrafił się sam rozłączać czy wysyłać komunikaty ze sporym opóźnieniem. Do tego brakuje nazwy dzwoniącego kontaktu czy możliwości rozłączenia rozmowy. Przez ponad miesiąc zegarek nie potrafił też wyłączyć pulsometru, który mimo wyłączenia w ustawieniach dalej działał normalnie. Pomogło dopiero ponowne parowanie.
Biorąc pod uwagę ilość i jakość oferowanych funkcji nieporozumieniem jest też cena, która początkowo wynosiła aż 999 zł, a obecnie ok. 819 – 849 zł. Promocyjne oferty w wysokości 599 zł są bardziej zbliżone do rzeczywistej wartości tego urządzenia, która w mojej opinii oscyluje właśnie w okolicy pół tysiąca złotych.
Czy po dwóch miesiącach poleciłbym zakup Huawei Watch GT w wersji Active? Tak, ale wyłącznie osobom świadomym braków w oprogramowaniu, i nie w obecnej cenie. Huawei Watch GT Active ma ogromny potencjał i miejmy nadzieję, że kolejne aktualizacje firmware będą poprawiać kolejne aspekty pracy i zakresy oferowanych funkcjonalności.