Chłodzenie wodne komputera to temat rozległy i w wielu przypadkach naprawdę kosztowny, nierzadko jest to wręcz kompletnie nieopłacalne, biorąc pod uwagę cenę względem oferowanych przez takie systemy osiągów. Mimo to wciąż istnieje spora grupa entuzjastów, którzy chętnie wydadzą nawet kilka tysięcy złotych w celu stworzenia własnego w pełni „customowego” chłodzenia cieczą. Jednak nie zawsze trzeba trudzić się z tym samemu, na rynku dostępnych jest przecież cała masa produktów typu All-in-One, dających możliwość względnie taniej implementacji tego rozwiązania do naszych domowych pecetów. Oczywiście, wszystko to powinno mieć jakiś wyższy cel i choć na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że chodzi o lepsze schłodzenie naszych podzespołów, to tak naprawdę dla wielu motywacją jest sam efekt końcowy – imponujący. Szczególnie, jeśli decydujemy się na model pokroju Krakena X62.
Dla niewtajemniczonych
Jak wiadomo, podczas pracy naszego komputera, każdy z jego podzespołów wytwarza ciepło, no może z wyjątkiem obudowy. Wypadałoby więc w jakiś sposób się go pozbyć, gdyż wysokie temperatury mogą powodować niestabilną pracę naszego systemu lub w ekstremalnych przypadkach spowodować szkody. Najbardziej narażonymi na przegrzanie elementami całej układanki są procesor oraz karta graficzna. Firmy zajmujące się tworzeniem GPU (z ang. graphics processing unit – procesor graficzny) oraz ich partnerzy dbają jednak o to, by jednostki te się nie przegrzewały, montując na nich zazwyczaj solidne systemy chłodzenia. Z drugiej strony procesory również przychodzą do nas najczęściej z dołączony do zestawu chłodzeniem „boksowym”, jednak te nie wszystkim wystarczają.
Zazwyczaj impulsem do wymiany tych gotowych produktów jest kultura pracy takiego małego chłodzenia, którego wentylator potrafi rozkręcić się do naprawdę dużych prędkości (generując przy tym masę hałasu), bądź przegrzewający się procesor. Większość osób wybierze ciut większe rozwiązanie powietrzne firm trzecich oferujące lepsze osiągi, ale możliwości jest wiele. Pozostając w temacie samych chłodzeń powietrznych możemy przebierać w ich różnych rodzajach. Najpopularniejsze są chłodzenia wieżowe lub dwuwieżowe, gdzie wentylator umieszczony jest po boku radiatora lub radiatorów, które to nie stykają się bezpośrednio z procesorem, a ciepło transferowane jest do nich z pomocą ciepłowodów zatopionych w podstawie wykonanej z metalu – najczęściej miedzi. Oprócz tego możemy spotkać się z chłodzeniami niskoprofilowymi idealnymi do małych obudów – te przypominają wyglądem standardowe chłodzenia boksowe, jednak zazwyczaj mają lepsze właściwości chłodzące, chociażby poprzez użycie większego radiatora lub mocniejszego wentylatora. Możemy spotkać się również z chłodzeniami pasywnymi, gdzie nie znajdziemy żadnych wentylatorów, a ich właściwości chłodzące zależą jedynie od wielkości radiatora, niestety, te nie nadają się do wysokowydajnych procesorów, ponieważ nie są w stanie wystarczająco ich schłodzić. Alternatywą dla rozwiązań powietrznych jest chłodzenie wodne, niejako łączące dwa żywioły, jakimi są woda i powietrze. Woda jest tutaj medium zabierającym ciepło, a powietrze służy do jej ochłodzenia poprzez chłodzenie radiatora. Im większa chłodnica (radiator), tym lepszych osiągów możemy się spodziewać.
Chłodzenia wodne w obecnym momencie są już całkiem popularne. Dzięki nim, oprócz niskich temperatur, osiągnąć możemy również schludniejszy wygląd naszych komputerów. Standardowo zestaw AiO składa się z trzech głównych komponentów:
- blokopompki – ma ona bezpośredni styk z procesorem i zajmuje się odbieraniem ciepła z IHS-u (z ang. integrated heat spreader – rozpraszacz ciepła na procesorze) i wprawianiem ogrzanej cieczy w ruch po całym układzie,
- radiatora – ten element pozwala pozbyć się nagromadzonego przez ciecz ciepła. Radiatory mogą mieć różne wymiary, ale konstrukcyjnie zazwyczaj wyglądają identycznie. Ot, duży prostokątny kawał metalu z bardzo gęsto upakowanymi w środku żeberkami. Można powiedzieć, że przypomina trochę kaloryfer, jednak jego zastosowanie jest zdecydowanie inne. Ciecz przepływa przez niego w celu ochłodzenia, a następnie wraca do blokopomki,
- wentylatorów – to dzięki nim radiator szybciej się schładza. Nieustanie pompują przez niego powietrze, a tym samym chłodzą ciecz. Ich wydajność często ma kluczowe znaczenie dla osiągów całego układu.
Oprócz tego nie może zabraknąć w nim węży oraz złączek, ale te mają już marginalny wpływ na jakość chłodzenia, chociaż przecieki zdecydowanie nie są mile widziane. Lekcja skończona, przejdźmy do omawianego dziś produktu.
Specyfikacja NZXT Kraken X62:
- Wymiary radiatora: 315 x 143 x 30mm (280mm)
- Wymiary blokopompki: 80 x 80 x 52,9mm
- Użyte materiały: aluminium, miedź, plastik, guma, nylonowe oploty
- Waga: 1,29kg
- Wsparcie dla gniazd CPU Intel: Socket 1150, 1151, 1155, 1156, 1366, 2011, 2011-3, 2066
- Wparcie dla gniazd AMD: Socket Tr4, AM4, FM2+, FM2, FM1, AM3+, Amd3, Am2+, AM2
- Maksymalna wysokość ramów: 35mm
- Tryby pracy: Silent / Performance / Custom / Manual
- Oprogramowanie do kontroli: NZXT CAM
- Prędkość obrotowa pompki: 1600-2800RPM
- Wentylatory: 2xAer P140
- Hałas generowany: 21-38dBA
- Prędkość obrotowa wentylatorów: 500-1800RPM
- Długość węży: 400mm
- Gwarancja: 6 lat
Całkiem ładnie to wygląda
Szczególnie na tym estetycznie wyglądającym pudełku. Dominującymi kolorami są biel oraz fiolet, lecz na froncie przede wszystkim wybija się grafika w bardzo elegancki i minimalistyczny sposób prezentująca nasze nowe chłodzenie. Na prawym boku znajdziemy pełną specyfikację w języku angielskim, tył wspomina oprogramowanie (chociaż w starszej wersji niż tej, którą miałem okazje testować) oraz krótkie opisy zastosowanych komponentów. Lewy bok to skrótowe hasła opisujące produkt w kilku językach – polskiego brak. Z zewnątrz kusi, co natomiast znajdziemy w środku? Wszystkie podzespoły zostały bezpiecznie zapakowane w odpowiednio przygotowanym kartonie. Do zestawu dołączono dwie szyny do montażu na procesorach AMD oraz Intela, kołki dystansujące oraz dużą ilość nakrętek, śrubek, podkładek oraz kabli. Sama pompka wygląda naprawdę ładnie, NZXT przy jej projektowaniu skupiło się na efekcie nieskończonego lustra, które to sprawia wrażenie ciągnięcia się no cóż – bez końca. Same węże w oplocie prezentują się również bardzo dobrze, przede wszystkim nie wyglądają tandetnie, a raczej sprawiają wrażenie solidnych. To samo tyczy się złączy przy pompie. Nie są one sztywno przymocowane, lecz pozwalają na ruch w zakresie około 100*, przez co łatwiej je ułożyć podczas montażu. Radiator, oprócz tego, że jest dosyć gruby oraz bardzo gęsto upakowany finami (żeberkami), jest też dosyć szczupły, co zmniejsza problemy z umiejscowieniem go w naszej obudowie.
Proszę państwa MAMY TO – RGB w pełnej krasie
Nie jestem wielkim fanem podświetlenia podzespołów komputerowych, co może kłócić się trochę z obrazem entuzjasty, dla którego prawdziwe piękno stoi bardzo blisko co poniektórych modeli kart graficznych, jednak głównym powodem mojej niechęci jest niechlujna implementacja podświetlenia w wielu produktach, które wyglądają, jakby zostały wyrwane prosto z wiejskiej imprezy – niekoniecznie mój klimat. Jednak Kraken X62 robi to naprawdę dobrze. LED-ów nie mamy wiele, gdyż te zamontowano jedynie w samej blokopompce, jednak to wystarcza, by nadać chłodzeniu charakteru. Po wyjęciu z pudełka domyślny motyw to podświetlane na biało logo producenta oraz biały, wędrujący dookoła niego pasek. Za pomocą CAM-a możemy to jednak zmienić wedle naszych upodobań. Do wyboru dostępnych jest kilka predefiniowanych motywów m.in. Spectrum Wave, Vaporwave, Red Alert, Mermaid. Te również wypadają bardzo dobrze, ale dla wielu i tak liczy się tylko możliwość konfiguracji swoich własnych ustawień. Jako ciekawostki dodano tu też reagowanie na temperatury GPU lub CPU, liczbę klatek na sekundę w grze lub natężenia dźwięku. Nie wiem jak wy, ale podczas gry wolę jednak patrzeć na monitor, niż schylać się i zerkać przez szybkę na moje chłodzenie, ale co kto lubi.
Chcecie go zamontować? Najlepiej zawołacie kolegę
Krok pierwszy: pozbądź się pasty termoprzewodzącej dołączonej przez producenta z blokopompki. Krok drugi: przejdź do montażu właściwego. Nie chcę być krytyczny dla samego producenta, jednak praktycznie każda świeżo wyciśnięta z tubki pasta będzie lepsza od tej preaplikowanej na blok. O wiele lepszym rozwiązaniem byłoby dołączenie małej, powiedzmy 2 gramowej strzykawki do opakowania, ale lepsze to niż nic, w każdym razie będzie działać. Sam montaż okazał się dla mnie troszkę kłopotliwy, głównie ze względu na specyfikę mojej obudowy SilentiumPC Aquarius X70W, która, mimo deklarowanej przez producenta obsługi 280 mm chłodnic na topie, oferuje zbyt mało przestrzeni między płytą główną a górą. Wcześniej zamontowany był tam Navis 240, jednak Kraken musiał zadowolić się miejscem na froncie. Backplate montujemy bez użycia jakichkolwiek narzędzi. Wystarczy włożyć go pod spód naszej płyty głównej, a następnie przykręcić kołki dystansujące z drugiej strony. Kolejnym krokiem jest montaż wentylatorów i tutaj napotykamy pierwszy zgrzyt. Żeby korzystać z preferowanego przez nie sposobu pracy, czyli wtłaczania powietrza w stronę radiatora, trzeba się nieźle natrudzić, zawieszając je na śrubkach w naszej obudowie, a następnie, próbując jednocześnie utrzymać je w miejscu, dopasować do nich otwory chłodnicy i wszystko przykręcić. Nie – wentylatory nie mają gwintu, nie – nie da się ich zamocować na chłodnicy i jako całość montować w komputerze. Dla jednej osoby może to być naprawdę żmudny i przede wszystkim irytujący proces. A nie zapominajmy, że trzeba przy tym uważać, żeby nie uszkodzić niczego zwisającą z całej instalacji blokopompką. Okej, po zamontowaniu radiatora następnym krokiem jest podłączenie okablowania do samej pompki. Mamy tutaj do czynienia z dwoma złączami: jednym miniUSB, które podpinamy do wewnętrznego złącza USB na naszej płycie głównej i drugim kablem zasilającym, który to rozgałęzią się na port SATA, cztery złącza dla wentylatorów oraz wtyczkę wpinaną do złącza CPUfan na płycie głównej. Przez ten drugi kabel estetyka trochę kuleje, jednak ostatecznie nie jest tak źle. Teraz należy nałożyć pastę termoprzewodzącą na wcześniej oczyszczony alkoholem izopropylenowym procesor – ja stosuje tutaj bardzo prymitywną, lecz skuteczną metodę ziarnka grochu, a następnie przyłożyć blok do procesora i dokręcić go za pomocą dołączonych nakrętek. Voilà i gotowe! Kosztowało to trochę potu i nerwów, ale finalnie udało się. Mimo wszystko nie było najgorzej, chociaż na pewno jest to proces cięższy niż montaż zwykłego chłodzenia powietrznego.
Platforma i metodologia testowa
Chłodzenie zagościło w moim komputerze składającym się z takich komponentów, jak:
- procesor Intel I5 6660K @ 4,6 GHz,
- płyta główna MSI Z170A Tomahawk,
- pamięć RAM G.SKILL 16GB 3200 MHz RipJaws V Black CL16 (2x 8 GB),
- karta graficzna GTX 1070Ti ASUS ROG Strix 8GB,
- zasilacz be quiet! Straight Power P10 600 W,
- obudowa SilentiumPC Aquarius X70W.
Głównym problemem tej jednostki w teście chłodzeń jest jej procesor. Trudno uzyskać na nim dokładny obraz wydajności, w końcu jest to procesor z niesławnym „glutem”. Mimo wszystko różnica w temperaturach jest zauważalna, być może nie tak spektakularna, jakby to miało miejsce w testach na lutowanych produktach AMD, jednak spokojna głowa. Wszystkie testy przeprowadzałem po uprzednim rozgrzaniu płynu chłodzącego przez pół godzinny benchmark OCCT CPU Linpack w wersji 5.3.3. Oprócz tego podczas testów korzystałem z programów, takich jak: NZXT CAM, HWMonitor, CPU-Z oraz MSI Afterburner (OSD w grach). Używałem również pasty termoprzewodzącej Pactum PT-1 marki SilentiumPC.
Rozgrzewajcie procesory – czas na konfrontacje żywiołów!
Na samym początku sprawdźmy, jak wygląda sytuacja temperatur w spoczynku. Po włączeniu systemu operacyjnego przez 15 minut monitorowałem temperatury, korzystając z programu HWMonitor. Wyniki potwierdziły fakt, że chłodzenie działa, maksymalnie odnotowałem 36°C przy temperaturze otoczenia w okolicy 23°C. Trudno powiedzieć o tym rezultacie coś więcej, także przejdźmy do prawdziwych testów.
Nic tak nie podnosi temperatur, jak długotrwałe katowanie procesora masą obliczeń. Dlatego też na pierwszy ogień poszły testy w programie OCCT w wersji 5.3.3. W obu scenariuszach: przed i po podkręceniu procesora, korzystałem z testu CPU Linpack, generującego najwyższe temperatury. Po 30 minutowym cyklu zaczynał się test właściwy. Czas ten służył rozgrzaniu się płynu w układzie w celu otrzymania bardziej miarodajnych wyników. Zobaczymy więc, jak Kraken poradził sobie z ochłodzeniem naszego procesora.
W skrócie: jest dobrze, nawet bardzo dobrze. Maksymalnie 52°C na paczce CPU pokazują siłę tego chłodzenia. Patrząc na zrzut ekranu z programu OCCT możecie zauważyć, że prędkość wentylatorów byla stała i trzymała się 2000 obrotów na minutę. Wprowadza to w mały błąd, ponieważ jest to prędkość obrotowa pompki. Wentylatory ze względu na fakt podłączenia ich przez złącze do blokopompki nie generowały danych o liczbie obrotów, nawet w oprogramowaniu producenta. Mogę jedynie „strzelać”, że obracały się one z prędkością w okolicach 1200 rpm. Warto byłoby też skomentować kulturę pracy podczas obciążenia. Nie mogę powiedzieć, że Kraken był niesłyszalny, jednak jego głośność była umiarkowana. Cieszy fakt, że praca samej pompki jest praktycznie niewyczuwalna, przyćmiewają ją odgłosy dużych, 140 mm wentylatorów zamontowanych na chłodnicy. Musicie mi uwierzyć na słowo, ale wolę ten dźwięk od siorbania pompki.
Po podkręceniu temperatury znacząco urosły, jednak wciąż były one lepsze niż chociażby w przypadku Navisa 240 (80°C – choć na starej paście termoprzewodzącej). Maksymalnie zanotowałem 75°C, a to wpłynęło już na kulturę pracy. Tym razem bez założenia słuchawek dźwięk był zdecydowanie słyszalny.
Jednak gry rzadko bywają aż tak obciążające dla naszych procesorów. Świetnie obrazują to przykłady z gry Assasins Creeed Origins, która, jak wiele osób wie, potrafi mocno obciążyć procesor, szczególnie w Aleksandrii, która była moim polem testowym. Jeżeli chodzi o ustawienia – wszystko testowałem w rozdzielczości 2560 x 1440 px, korzystając z predefiniowanych ustawień Ultra w grze.
Wygląda to zdecydowanie lepiej niż po benchmarkach, prawda? Właśnie takiej wydajności należy spodziewać się podczas normalnego użytkowania, ponieważ testy syntetyczne przedstawiają sytuacje ekstremalne, których w normalnych warunkach, czyli na przykład grając, raczej nie uświadczymy.
Mityczny Kraken udomowiony
Tak jak już wspomniałem we wstępie, często powodem do zmiany chłodzenia jest nie sama wydajność, ale również wpływ, jaki będzie ono miało na prezencję naszego komputera. NZXT Kraken x62 wygląda naprawdę dobrze, podświetlony czy nie. Nie można mu jednak zarzucić braku wydajności, w końcu poradził on sobie wyśmienicie przy schładzaniu naszego procesora podczas rozgrywki. Możliwości chłodzące ma jednak o wiele większe, przez co nie musi pracować na pełnych obrotach. Zmniejsza to znacząco ilość wytwarzanego hałasu, z którym musimy się liczyć.
Jeżeli mielibyśmy być uszczypliwi, to musimy zwrócić uwagę na fakt, że w cenie 590 złotych nie jest ono najbardziej opłacalnym chłodzeniem na rynku. Dlatego nie nadaje się do budżetowych zestawów, gdzie zaoszczędzone pieniądze moglibyśmy dołożyć do nieco ważniejszych podzespołów naszego peceta.