Tak, jak samochody marki Tesla naszpikowane są nowoczesnymi rozwiązaniami, tak co jakiś czas na jaw wychodzą pewne niedociągnięcia z nimi związane. Najnowszy problem, jaki ujrzał światło dzienne, co prawda nie zagraża bezpieczeństwu osób podróżujących autami Elona Muska, ale za to rodzi ryzyko szybkiej utraty samochodu.
Pomimo że Tesla zatrudnia setki osób, które mają zadbać o odpowiednie przygotowanie produkowanych samochodów do codziennego użytku, okazuje się, że egzemplarze Modelu S mogą być dość łatwym celem dla złodziei samochodów. Jak bowiem dowiedli naukowcy z uniwersytetu w belgijskim Leuven, zastosowane zabezpieczenia są po prostu za słabe.
System bezkluczykowy, produkowany przez firmę Pektron, który jest stosowany w Modelu S, wykorzystuje 40-bitowe szyfrowanie, które przy odrobinie chęci może być stosunkowo łatwe do rozpracowania. Jak twierdzą naukowcy, wystarczyło zdobycie dwóch dowolnych kodów, aby na ich podstawie móc stworzyć wszystkie możliwe kombinacje. Efekt? 6 TB danych, które mają umożliwić dostęp do każdej Tesli Model S. I to w stosunkowo krótkim czasie, bo zaledwie 1,6 sekundy.
Po wejściu w posiadanie tych danych, wystarczy jeszcze tylko trochę sprzętu komputerowego i radiowego. Ten nie jest nawet specjalnie kosztowny. Całość, której używają naukowcy, a co możecie zobaczyć na poniższym filmie, kosztuje około 600 dolarów. W materiale zobaczycie również, jak odbywa się kradzież.
Naukowcy poinformowali producenta o problemie już w sierpniu ubiegłego roku. Tesla nagrodziła odkrycie luki w bezpieczeństwie kwotą 10000 dolarów. Belgowie twierdzą jednak, że poprawki nie zostały wprowadzone tak szybko, jak to było możliwe.
Pozbawione problemu są auta produkowane od czerwca tego (2018) roku. Dla posiadaczy starszych modeli producent przewidział możliwość wymiany kluczyka na nowy. Niedawno Tesla wprowadziła również opcję ustawienia kodu PIN, którego wpisanie jest wtedy wymagane do uruchomienia auta.
Naukowcy twierdzą zresztą, że problem może dotyczyć nie tylko Tesli. Rozwiązania firmy Pektron stosują w swoich pojazdach również chociażby McLaren czy Triumph. Tych samochodów jednak nie mogli przetestować, a co za tym idzie sprawdzić w praktyce działania systemów bezkluczykowych.
Odkrycie luk zajęło naukowcom dziewięć miesięcy. Długo i niedługo, najważniejsze jest chyba tutaj to, że skoro udało się im, mogło się udać również ludziom, którzy niekoniecznie efekty swoich badań zgłosiliby tam, gdzie trzeba. Jest to również kolejny dowód na to, że bardzo praktyczne w wielu przypadkach nowoczesne rozwiązania mogą stanowić pole do popisu dla przestępców.
Źródło: WIRED