Kiedy ostatni raz posiadaliście telefon, w którym w zaledwie kilku krokach mogliście wymienić baterię? Z pewnością nie miało to miejsca w ciągu ostatnich kilku lat, ale nie martwcie się, bo Unia Europejska chce to zmienić.
Wymienna bateria – nieoceniona zaleta
Dwa przypadki z własnego doświadczenia. Jeden z członków rodziny ze starszym smartfonem, rocznik 2014 (telefon, nie osoba). Po ostatniej interwencji w sprawie spuchniętej baterii uznajemy, że czas na nowe urządzenie z większym ekranem i lepszym dostępem do internetu. Telefon wciąż sprawny, wystawiony na sprzedaż – wystarczy otworzyć klapkę i wymienić padnięty akumulator.
Druga sytuacja. Inna osoba w rodzinie. Prawie 5-letni smartfon. Bateria spuchnięta do tego stopnia, że podważyła ekran. Nie chcąc inwestować kilkaset złotych w interwencję w serwisie, urządzenie sprzedane ze ułamek kwoty, jaką było warte przed „incydentem akumulatorowym”.
Dlaczego o tym wspominam? Z pewnością części osób bardziej odpowiada pierwsza sytuacja – awaria baterii wymaga kilku prostych kroków i niewielkiego nakładu finansowego, aby sprzęt wciąż był w pełni funkcjonalny. Do właśnie takich „starych, dobrych czasów” chce wrócić Unia Europejska.
Telefon z wymienną baterią przyszłością branży
Parlament oraz Rada Unii Europejskiej osiągnęły tymczasowe porozumienie odnośnie zmiany przepisów dotyczących akumulatorów, uwzględniających rozwój technologiczny i związane z nim nadchodzące wyzwania. Nowe zasady miałyby dotyczyć całego życia baterii, od etapu projektowania do śmierci akumulatora i dotyczyłyby każdego typu ogniwa: baterii przenośnych, akumulatorów samochodowych, ogniw trakcyjnych itp.
Jednym z postanowień w trakcie negocjacji było wprowadzenie wymogu, aby akumulatory były częścią zrównoważonego rozwoju, stały się wydajniejsze i bardziej wytrzymałe. Deklaracja i etykieta dotycząca śladu węglowego stałaby się obowiązkowa dla akumulatorów pojazdów elektrycznych, baterii LMT i akumulatorów przemysłowych o pojemności przekraczającej 2 kWh.
Dla nas ważniejsze jest jednak inne postawienie. Jeżeli przepisy przeszłyby w formie takiej, jakiej są teraz, to producenci sprzętu elektronicznego mają trzy i pół roku po wprowadzeniu nowych przepisów na dostosowanie się do nowej rzeczywistości. Wtedy bowiem każde urządzenie będzie musiało zostać zaprojektowane w taki sposób, aby użytkownik mógł samodzielnie wymienić w nim akumulator.
W celu lepszego informowania klientów na bateriach znalazłyby się etykiety i kody QR z informacją dotyczącą pojemności, wydajności, wytrzymałości, chemicznej kompozycji oraz „symbol WEEE” – przekreślony kosz oznaczający, że bateria musi zostać odpowiednio zutylizowana.
Koniec klasycznych „paluszków”?
Według opracowywanej umowy, każdy podmiot gospodarczy, wprowadzający baterie na rynek Unii Europejskiej (z wyjątkiem małych i średnich przedsiębiorstw), będzie zobowiązany do opracowania i wdrożenia „polityki należytej staranności”, zgodnej z międzynarodowymi standardami. Jej celem będzie uwzględnienie ryzyka społecznego i środowiskowego związanego z pozyskiwaniem, przetwarzaniem i handlem surowcami oraz surowcami wtórnymi.
Rozporządzenie przewiduje również zakres zbierania zużytych baterii, minimalne poziomy odzyskiwanych metali z odpadów, które muszą zostać ponownie wykorzystane w nowych bateriach, czy zbieranie ogniw samochodowych (zarówno trakcyjnych, jak i tradycyjnych akumulatorów), niezależnie od ich składu chemicznego, stanu, marki lub pochodzenia i przekazywania ich bezpłatnie użytkownikom końcowym. Komisja Europejska oceni ponadto, do końca obecnej dekady, czy należy wycofać stosowanie baterii przenośnych ogólnego użytku, nienadających się do ponownego ładowania.
O planach Unii Europejskiej informowaliśmy Was już we wrześniu tego roku i widać, że sprawa ma charakter rozwojowy. Z pewnością zmiana przepisów będzie wymagała nowego podejścia do projektowania urządzeń przez producentów, ale wierzę, że ostatecznie skorzystają na tym wszyscy.