Ostatnimi czasy bardzo popularne są coraz wydajniejsze systemy szybkiego ładowania, gdzie producent podaje, że w ciągu X minut możemy podładować nasz telefon do 50%, co wystarczy na kolejne 4 godziny rozmów. Wszystko to jest wyścigiem o klienta, bo nie ma co się oszukiwać, nikt nie lubi kiedy jego telefon jest przykuty łańcuchem do ściany (czyt. ładowarką do gniazdka). Pewnego rodzaju rozwiązaniem tego problemu są powerbanki, ale jednak bieganie z dodatkowym balastem też nie jest szczytem wygody. Piszę o tym wszystkim ze względu na to, iż parę dni temu PhoneArena wydała dość ciekawe zestawienie telefonów, których pełne naładowanie od 0 do 100 % przebiega najszybciej. Jeżeli w tym momencie pomyśleliście, że ten artykuł będzie zwykłym tłumaczeniem na polski artykułu pierwotnego, to już teraz obiecuję, że tak nie będzie i zapraszam do dalszej lektury.
Zacznijmy od tego, co przedstawił portal PhoneArena w swoim zestawieniu. Skupili się oni na uporządkowaniu topowych smartfonów w kolejności odpowiadającej ich długości pełnego ładowania. Wiadomo – im mniej, tym lepiej. Na poniższym wykresie zebrałem te dane w bardziej przejrzystej formie. Jak widać, przodownikiem w szybkim ładowaniu jest LG, które w obu swoich flagowych modelach stosuje na tyle wydajny system Quick Charge, że po zaledwie godzinie od podłączenia telefonu do ładowarki sieciowej, jest w stanie całkowicie uzupełnić poziom energii. Dobrze wypadają, także Samsungi najnowszej generacji – Note 5, S7 i S7 Edge, a także model S6. W czasie poniżej 2 godzin znajdziemy jeszcze Nexusa 6P i 5X oraz HTC 10. Na końcu plasują się iPhone’y, ale nie zapominajmy, że wciąż jest to zestawienie najlepszych modeli pod względem ładowania, więc już samo załapanie się do przedstawionej grupy jest dobrym wynikiem.
W tym momencie, tak jak PhoneArena, mógłbym się z Wami pożegnać i pozostawić Was z wątpliwościami podobnymi do tych, które odczułem po zapoznaniu się z ich artykułem. Czego mi zabrało? Zastanówmy się – czy tak w zasadzie obchodzi nas, z jaką prędkością naładuje się nasz telefon? Owszem jest to ważne, ale zupełnie niemiarodajne, bo przecież nie można też zapomnieć o uwzględnieniu czasu pracy, jaki zaoferuje nam dany telefon podczas cyklu rozładowywania. Osobiście wolałbym telefon, który ładuje mi się 3 godziny i wytrzyma potem 10 godzin SoT (ang. Screen on Time – całkowity czas pracy przy włączonym ekranie) niż telefon, który ładuje się 1,5 godziny i później trzyma 5 godzin, po czym znowu muszę szukać punktu zasilania. Niby tu i tu sumarycznie mam 3 godziny ładowania i 10 godzin pracy, ale ostatecznie każdy wybierze opcję numer jeden. Tak więc zdecydowałem się nieco rozwinąć powyższy tok myślowy i skorzystać z dodatkowych informacji na temat długości pracy na jednym ładowaniu podanych również przez PhoneArena. Oczywiście nie traktujcie tych liczb jako pewnik, bo czas pracy SoT zawsze zależy od intensywności użytkowania i nie da się w tej materii uzyskać powtarzalności, niemniej jednak podane czasy zawsze są pewnego rodzaju punktem odniesienia, które ułatwią porównanie zestawionych urządzeń.
Na powyższym wykresie można zaobserwować pewne diametralne zmiany w zestawieniu. Przede wszystkim nie sposób nie wspomnieć o fenomenalnym wyniku Note 5 i iPhone’a 6s Plus, które ewidentnie przodują pod względem długości pracy. Nieustannym zaskoczeniem dla mnie jest też iPhone 6s, który osiąga 8 godzin i 15 minut przy baterii o pojemności 1715 mAh, gdzie większość pozostałych konkurentów ma na pokładzie akumulatory o pojemności oscylującej wokół 3000 mAh. OK, więc mamy już długość ładowania oraz czas pracy na baterii każdego z urządzeń, jedyne, co nam pozostaje zrobić, to podzielić jedno przez drugie, dzięki czemu otrzymamy współczynnik idealnie obrazujący to, który z przedstawionych smartfonów ma najlepiej zbalansowane oba z kluczowych kryteriów.
W ostatecznym zestawieniu dla mnie zwycięzcą jest Note 5. Zaskakuje mnie druga pozycja S6, który przynajmniej do ostatniej aktualizacji (nie wiem jak teraz) uchodził za dość przeciętny telefon pod względem baterii, na pewno ratuje go tutaj bardzo krótki czas ładowania. Na dalszych miejscach mamy, według mnie świetnego, LG V10 i z kolei w moich oczach zupełnie nieudany, przekombinowany twór, jakim jest LG G5. Wyjątkowo słabo wypadł „najświeższy” w całym zestawieniu Huawei P9. iPhone’y z ostatniego miejsca według PhoneArena wskakują aż o 4 pozycje wyżej, oczywiście za sprawą świetnego czasu pracy na baterii, o którym wspomniałem i który w dużym stopniu redukuje wadę, jaką jest brak wydajnej opcji szybkiego ładowania.
Źródło: PhoneArena
Bardzo naciskaliście na to, aby w niniejszym artykule zawrzeć jeszcze informację związaną z pojemnością akumulatora każdego z przedstawionych telefonów, a konkretnie dane o tym ile mAh na minutę jest w stanie każdy z nich ładować. Zgodnie z prośbą dorzucam dodatkowy wykres. Tak więc tutaj liczy się wielkość akumulatora oraz szybkość ładowania. Niemniej jednak dla mnie ta informacja nie wnosi nic do tematu, bo każdego użytkownika interesuje w jakim czasie naładuje się jego telefon do pełna oraz ile wytrzyma mu na jednym naładowaniu, a nie to ile miliamperogodzin będzie mu przybywać na minutę. Jedyne co jest interesujące w poniższym wykresie to to, że idealnie widać, który model ma bardziej wydajny hardware odpowiadający za ładowanie.