Jeszcze rok temu było nie do pomyślenia, żeby mały tablet z Windowsem kosztował w Polsce 400 zł („polskich” producentów lub firmowych – sprowadzanych z USA), a hybryda z dopinaną klawiaturą (2 GB RAM, 32 GB pamięci) była do kupienia za niespełna 800 zł.
Microsoft się zmienił, a wraz z nim Windows. Radykalne obniżki cen były możliwe dzięki dwóm działaniom: zniesieniu opłaty licencyjnej na tablety mniejsze niż 9 cali (i obniżenie tej opłaty na pozostałe urządzenia) oraz obniżenie wymagań minimalnych dla samego systemu. W podobnym okresie rok temu, najtańsze urządzenia typu tablet z okienkami na pokładzie wyraźnie przekraczały cenę 1000 zł. Nie jest to cena zaporowa, ale polski rynek rządzi się swoimi prawami. Jak pokazują analizy, najlepiej sprzedają się nie iPady (co nie zaskakuje), a właśnie budżetowe modele z Androidem za kilkaset złotych. Modele, które często można kupić w marketach spożywczo-przemysłowych.
Modele takie mogą być prezentem dla dzieci czy seniorów albo po prostu dodatkowym urządzeniem, które na kanapie służy nam do przeglądania Internetu czy maili. Problem polega jednak na tym, że osoby które kupiły tablet w skrajnie niskiej cenie bardzo często narzekają na płynność i stabilność jego działania, ale też na awaryjność i żenujący serwis producenta (lub jego brak). W zasadzie nie ma co się dziwić – czego możemy oczekiwać za 300 zł? Można do tematu podejść z tej strony, jednak moim zdaniem klient ma prawo wymagać. Kupując tanie urządzenie powinien liczyć się z gorszą jakością wykonania, gorszymi materiałami czy mniejszą liczbą akcesoriów w pudełku. Nie godzę się natomiast na słaby poziom obsługi klienta, nierespektowanie gwarancji czy koszmarnie słabą wydajność i płynność tabletu.
Jak w tym wszystkim odnajdzie się Microsoft? Idea była słuszna – obniżyć wymagania i znieść opłaty, żeby umożliwić falę tanich urządzeń z okienkami dla każdego. Tak samo szczytna była idea Google’a – nie można ich winić za lagujące chińczyki, które często psują się po kilku dniach. Wyścig w dół z cenami w oczywisty sposób prowadzi do stosowania gorszych podzespołów. Oprócz tańszych materiałów czy tańszych technologii wyświetlaczy, producenci niestety decydują się też na stosowanie taniej, wolnej i zawodnej pamięci operacyjnej czy wewnętrznej. I ani Microsoft, ani Google ich przed tym nie powstrzymają, póki na wschodzących rynkach to cena będzie decydować o popularności i wynikach sprzedaży.
Być może polski rynek tabletów musi dojrzeć, a ludzie zrozumieć, że „biedny traci dwa razy”. Cieszy mnie napływ większej liczby tanich urządzeń z Windowsem – w tym takich od dużych producentów, ale bezmyślny wyścig cenowy może działać jedynie na niekorzyść klienta. Cena przestała być problemem dla firmy z Redmond – teraz czas zadbać o dostępność aplikacji i zrobienie porządku ze swoim nadchodzącym systemem operacyjnym.