Pomyślałem sobie, że ten jeden raz odstąpimy od formalnej formy wpisu i spróbujemy się zintegrować z Wami grając w pewną wirtualną grę. Jej zasady są bardzo proste: ja rzucam hasło, a Wy dzielicie się wszystkim, co się Wam z nim skojarzy. Gotowi? Zaczynajmy!
Hasło to… CHIŃSKI TABLET! O, jak grzyby po deszczu na sali wyrósł las rąk. Proszę, proszę. Pan z brodą mówi „GoClever!”. Prawda, GoClever to tani, polski tablet czerpiący z chińskiego dorobku, który swego czasu można było nabyć w sklepach Biedronka i Polo. Ktoś jeszcze? Atrakcyjna brunetka nieśmiało szepce: „Ainol?”. Dziewczyna niepotrzebnie się bała, przecież Ainol to jedna z najpopularniejszych chińskich marek tabletów internetowych! Tuż za brunetką młody chłopak, starając się przebić przez gwar głosów, krzyczy: „Huawei!”. Ano, ma rację. Huawei zdobywa coraz większą popularność, zarówno na rynku rodzimym, jak i globalnym (swoją drogą, ciekawe, czemu nadal nie widziałem MediaPada?). W porządku. Wiem już, jakie marki kojarzą Wam się z chińskimi tabletami.
Teraz przejdźmy do ich cech. Wybaczcie, lecz tym razem nie zapytam o zdanie publiczności; zdaję sobie sprawę, że niektórzy, nauczeni złymi doświadczeniami, mogliby zanieczyścić powietrze drastycznym słownictwem. :) Chińskie tablety można podzielić na dwie grupy: tanie i bardzo tanie. Te pierwsze są nam doskonale znane i często pojawiają się na polskim rynku. Ich cena waha się od 500 do 800 złotych, a jakość jest wprost proporcjonalna. Podczas gdy niektóre z nich niemiłośiernie trzeszczą i pracują bardzo wolno, inne są naprawdę niezłe i zapewniają zadowalający komfort pracy. Ponieważ tanie chińskie tablety często wpadają nam, redaktorom, w ręce (w czego wyniku możecie na Tabletowo.pl możecie znaleźć mnogość recenzji), odłożę je na bok i skupię się na tabletach bardzo tanich.
Urządzenia te tworzone są z myślą o mieszkańcach Wschodu i rzadko trafiają do Europy, nie wspominając już o Zachodzie. Jeśli już pojawiają się w sklepach, opatrzone są logo producentów lub operatorów nam znanych. Co jest w nich wyjątkowego?
Otóż bardzo tanie chińskie tablety są całkiem niezłe*. Gwiazdkę przy słowie „niezłe” postawiłem, ponieważ są takie tylko na papierze. Przeglądając jeden ze wschodnich sklepów internetowych z elektroniką, natrafiłem na galerię 263 urządzeń, których specyfikacja jest niewiele gorsza od konfiguracji technicznej tabletów zdobywającej szczyty list popularności w Europie. Nie szukając długo, wygrzebałem kilka prawdziwych perełek wyposażonych w cenę tak niską, że wywołuje uśmiech na twarzy (:)). Zacznę od pewnego 8-calowego urządzenia z systemem Android 2.2 (sic!) i procesorem ARM 349,79MHz. Tablet kosztuje zaledwie $112, a wysyłka do Polski jest darmowa. W porządku, być może ten przykład nie dowodzi wyjątkowości bardzo tanich chińskich tabletów. No, chyba, że szukacie czegoś z rekordowo niskim taktowaniem procesora, 8-calowym wyświetlaczem i systemem Android.
Drugim przykładem jest tablet wyposażony w oprogramowanie Windows 7 Ultimate i cenę wynoszącą niespełna $420. Reszta specyfikacji obejmuje 10,1-calowy pojemnościowy ekran dotykowy o rozdzielczości 1024 x 600 (!), procesor Intel ATOM 1,66GHz, Wi-Fi, Bluetooth, HDMI, 2GB RAM DDR3, 32GB pamięci wewnętrznej oraz kamerę internetową 1,3 Mpix. Za niewiele ponad 1600 złotych można kupić tablet z Windows 7 i niezłymi podzespołami.
Trzecim prawdziwie niezwykłym przykładem jest urządzenie, które nieco nie pasuje do stworzonej przeze mnie kategorii bardzo tanich chińskich tabletów. Kosztuje $750, ale za te pieniądze oferuje niespotykane funkcje! Oprócz 5-calowego oporowego ekranu dotykowego, na karcie specyfikacji widnieje system operacyjny Windows XP515 1,2GHz, 1GB pamięci RAM DDR2, Wi-Fi, Bluetooth oraz czytnik kart TF. Jak widać, Chińczycy potrafią upchnąć Windows XP na 5-calowym wyświetlaczu i jeszcze sprzedawać to za 750 zielonych!
We wcześniej wspomnianym sklepie internetowym są dziesiątki, jeśli nie setki, takich perełek. Zaczynając od czytników książek elektronicznych, przez telefony komórkowe, a kończąc na tabletach internetowych, można w nim znaleźć istną faunę i florę bezimiennej elektroniki. Bezimiennej, bo znakomita większość sprzedawanych tam urządzeń nosi nazwę po prostu „tablet„, „smartphone” lub „e-reader”. Oczywiście, spośród nich można wykopać cacka w postaci iPada 2 lub Samsunga Galaxy Tab, ale są one rzadkością. Gdzie tkwi wyjątkowość bardzo tanich chińskich tabletów? Oprócz niskiej ceny, mają specyfikację złożoną z losowych części, lecz na papierze sprawia ona wrażenie atrakcyjnej. 8-calowy ekran, u nas będący rzadkością, w Chinach jest na wyciągnięcie ręki. Tablet z GPS zamiast nawigacji za mniej niż 350 złotych? Czemu nie! Pytanie tylko, jak ta nawigacja będzie się sprawować, czy odpali na 370MHz-owym procesorze i czy GPS złapie „fixa”.
Nie można zapomnieć o jakości wykonania. Jak powiedziałem, tanim chińskim tabletom zdarza się skrzypieć i kłuć w oczy niedopasowaniem obudowy, ale u bardzo tanich chińskich tabletach jest to norma. Kto wie, czy takie urządzenie dostarczone do moich drzwi, w ogóle by się włączyło?
Tytułem zakończenia, odpowiem na pytanie, które postawiłem w tytule tego artykułu: czym mogą zaskoczyć nas Chińczycy? Przede wszystkim niezwykle konkurencyjnymi cenami, choć te często osiągane są kosztem jakości. Poza niewielkim kosztem, produkowane przez nich tablety mają wszystko: GPS, HDMI, Wi-Fi, Bluetooth, czytniki kart pamięci najprzeróżniejszych rozmiarów i ekrany o wszystkich możliwych przekątnych (choć z czymś zbliżonym do Toshiby Excite 13.3 jeszcze się nie spotkałem). Oznacza to, że wyposażenie urządzenia w bogaty zestaw złącz i podzespołów nie jest tak wielkim problemem, jak starają się go malować twórcy tabletów kierowanych na zachód. Abstrahując od tego, nie można zapomnieć, że niektóre z tych bezimiennych „chińskich ciekawostek” pojawią się w Europie, lecz z nazwą i logo producenta, które sprawią, że natychmiast nie odwrócimy głowy.
Żeby było jasne – nie piję do tych z Was, którzy gustują w tanich tabletach za 400-600 złotych. Reprezentują one doskonały stosunek parametrów do ceny, a ta często gra pierwsze skrzypce przy wyborze wymarzonej „dachówki” (zwłaszcza przy średnich zarobkach w naszym kraju…). Zdaję sobie sprawę, że zaledwie ułamek klientów wymaga od urządzenia czegoś więcej niż kolorowego i czułego ekranu, modułu Wi-Fi i płynnie działającej przeglądarki internetowej. Jeżeli zakupiliście bardzo tani chiński tablet i jesteście z niego zadowoleni, z całego serca życzę, aby służył Wam jak najdłużej.
No, to się nagadałem. Nawet nie zauważyłem, jak zaszło słońce, a na sali zrobiło się ciemno. Wybaczcie zabrany czas, chciałem podzielić się z Wami obserwacjami i przemyśleniami na temat chińskich tabletów. Kto wie, może komuś przypomną się podczas dokonywania zakupu? Tą optymistyczną myślą zamykam artykuł, dziękuję zebranym za zabawę i życzę miłego popołudnia.