Jakie telefony sprzedają się w Polsce w największych ilościach? Jeśli pomyślałeś sobie, że “tanie”, to masz rację. I T-Mobile doskonale zdaje sobie z tego sprawę – w końcu jest jednym z operatorów, który odpowiada za sporą część dystrybucji smartfonów na rynku. Czas przyjrzeć się, co do zaoferowania ma smartfon T-Mobile – T Phone 5G Pro. Jest tani. Ale czy tani i dobry?
Gdy tylko dowiedziałam się, jeszcze przedpremierowo, że T-Mobile wypuszcza swoje smartfony, a ich nazwy to: T Phone 5G i T Phone 5G Pro, w mojej głowie od razu pojawił się mem, przedstawiający rozmowę ojca z synem. Syn przychodzi do ojca i mówi:
- “tato, tato, chcę iPhone’a!”
- ojciec mu odpowiada: “przecież mamy iPhone’a w domu”
- „iPhone w domu” – T Phone.
Wypowiedzcie to na głos – być może usłyszycie, co mam na myśli ;)
Czym jest T Phone 5G Pro?
Powyzłoszczałam się chwilę, czas przejść do sedna. Co to ten T Phone? Smartfon stworzony przez T-Mobile i wprowadzony do oferty pod ich własną marką – T Phone właśnie. Do testów dostałam wyższy model – Pro, który charakteryzuje się przede wszystkim obecnością NFC na pokładzie (aż trudno uwierzyć, że podstawowy model w tych czasach go nie oferuje – który to mamy rok?!), większym ekranem (ale wciąż HD+), większą przestrzenią na pliki, większą ilością RAM-u, wyższą rozdzielczością przedniego aparatu czy wreszcie bardziej pojemnym akumulatorem. I oczywiście wyższą ceną, ale do tego przejdę nieco później.
T Phone 5G Pro przywędrował do mnie na testy zaledwie kilka dni temu, więc nie traktujcie tego jako recenzji, bo nią najzwyczajniej w świecie nie jest. Widzę jednak, że zainteresowanie tym sprzętem jest ogromne, więc postanowiłam się z Wami podzielić moimi pierwszymi wrażeniami. A te są… mieszane.
Zacznijmy od początku: pierwsze wrażenia
To zdecydowanie nie jest mały sprzęt! – to pierwsza rzecz, jaką pomyślałam o T Phone 5G Pro, gdy go wyjęłam z pudełka. Jego spore wymiary (173,92×77,8×8,99 mm) podyktowane są oczywiście obecnością na pokładzie dużego, bo 6,82-calowego wyświetlacza. Dodatkowo nie jest też wcale lekki – 214 g czuć w ręce, co tu dużo mówić.
Sama jakość wykonania telefonu jest OK, choć nie ma tu mowy o materiałach premium – wszechobecne jest tworzywo sztuczne. Ale może to i lepiej, skoro tani smartfon, to też większa szansa, że powędruje w ręce młodszego pokolenia, a to z kolei może się skończyć większą liczbą niezaplanowanych upadków i innych zdarzeń losowych, a jednak plastik jest na nie bardziej tolerancyjny (czyt. odporny).
Obudowa T Phone 5G Pro jest matowa i ma ogromną tendencję do zbierania odcisków palców, przez co właściwie bardzo trudno jest go utrzymać w czystości przez dłuższy czas. Wystarczy na chwilę wziąć go do ręki, by te ślady były widoczne. Na szczęście dość łatwo jest je usunąć. Tyle dobrze.
W wyglądzie urządzenia rzuca się w oczy jeden detal – włącznik ze zintegrowanym czytnikiem linii papilarnych, który umieszczony jest na prawym boku telefonu – jest w kolorze magentowym (czy też fioletowym). Niby szczegół, a jednak zwraca na siebie uwagę i ma swoją symbolikę. Co też ważne, na razie nie pozostawił mi powodów do narzekania na jego działanie – i, mam nadzieję, że tak zostanie.
Co jeszcze rzuca się w oczy? Przede wszystkim brak symetrycznych ramek wokół ekranu – widoczna jest zdecydowanie szersza “bródka” niż przestrzeń nad wyświetlaczem. Miłym akcentem jest natomiast obecność gniazda 3.5 mm jack, jak również podstawowa odporność – IP52/IPX2.
To, jak wygląda, każdy widzi. Ale co ponad to?
Zacznijmy może od wyświetlacza, bo to przecież najważniejsza część każdego smartfona. I wiecie co? Dawno nie miałam do czynienia z ekranem o tak dużej przekątnej i tak niskiej rozdzielczości. Zastosowano tu bowiem HD+ przy 6,82” – 720×1640 pikseli daje 262 punkty na cal. Jeśli ktoś wcześniej korzystał wyłącznie z niskobudżetowych telefonów – nie zauważy różnicy. Jeśli jednak mieliście do czynienia z jakimkolwiek lepszym modelem, cóż, będziecie zawiedzeni.
Choćbym nie wiem, jak chciała czarować (a nie zamierzam tego robić), nie mogę powiedzieć, że nie widzę poszarpanych czcionek i ogólnie niskiej rozdzielczości – to się po prostu rzuca w oczy. Im większy ekran, tym bardziej pożądane jest wyższe ppi, a tu – cóż – bardzo tego brakuje. Standardem już dawno stało się Full HD+. Dodatkowo ekran, nawet na maksymalnej jasności, jest dość ciemny – obawiam się, że w pełnym słońcu będziecie musieli sobie robić cień ręką, żeby coś na nim dojrzeć.
Samo działanie telefonu, za które odpowiada procesor MediaTek Dimensity 700, 6 GB RAM i Android 12, jest w porządku. Jasne, bez fajerwerków, na spokojnie, czasem wolno, ale działa. To nie jest tak, że ten sprzęt się zacina czy ciągle wprawia użytkownika w osłupienie – co to, to nie. Ale rzeczywiście czuć, że to po prostu niższa półka, głównie otwierając poszczególne aplikacje (to czasem potrafi nieco trwać). Ale w ogólnym rozrachunku jest poprawnie – i to chyba najlepsze określenie pracy T Phone 5G Pro.
Z ciekawości odpaliłam na nim Diablo Immortal – bardzo wymagającą grę mobilną. Trochę zabójstwo dla taniego telefonu, ale wiadomo przecież, że młodsza część społeczeństwa, w ręce której ten sprzęt trafi, z pewnością zrobi to samo. Tytuł udało się odpalić na najniższych ustawieniach graficznych w 30 fps i wysokiej rozdzielczości – takie były optymalne ustawienia dla spokojnej rozgrywki.
Dla ciekawskich załączam też wyniki w Geekbench 5:
- single core: 523
- multi core: 1582
Aparat – cóż…
Mamy kalendarzową jesień. Ilość naturalnego światła w ciągu dnia nas nie rozpieszcza, a w kolejnych miesiącach będzie tylko gorzej. To oznacza, że o zdjęcia w dobrym oświetleniu będzie raczej trudno. A to właśnie w takich warunkach aparaty T Phone 5G Pro radzą sobie najlepiej. Ale i tak nie tak dobrze, jak byśmy tego chcieli.
Do naszej dyspozycji oddany został zestaw aparatów składający się z takich jednostek, jak: główna 50 Mpix (domyślnie robi zdjęcia w 12,5 Mpix), ultraszerokokątna 5 Mpix, makro 2 Mpix i detekcja głębi 5 Mpix. W skrócie: to bardzo podstawowy zestaw, po którym naprawdę nie ma się co spodziewać cudów.
Nieco przykładowych zdjęć zamieszczam poniżej. Pozwólcie, że nie będę ich jakoś nad wyraz mocno komentować, bo aż się prosi coś zostawić na pełną recenzję. Napiszę jedynie, że jestem nieco rozczarowana. Nie spodziewałam się cudów, ale główny aparat często rozmazuje zdjęcia – czemu winny jest brak optycznej stabilizacji obrazu, ale nawet nie to jest najgorsze.
Gdy jest pochmurny dzień, wyraźnie widać, że HDR działa średnio lub wcale. Kolory są wyprane, niebo prześwietlone, a szczegółowość zdjęć jest dyskusyjna. Ultraszeroki kąt radzi sobie jeszcze gorzej (a w nocy właściwie można powiedzieć, że w ogóle). Maksymalny dostępny zoom to 10x, ale jego jakość… jest fatalna (oczywiście jest cyfrowy, nie myślcie, że optyczny).
Wideo przy pomocy T Phone 5G Pro jeszcze nie nagrywałam, ale nie spodziewałabym się tutaj zbyt wiele, skoro fotograficznie jest jak jest.
Czas pracy zapowiada się zacnie, ładowania… wprost przeciwnie
To nie tak, że ja tylko narzekam. Znalazłam w T Phone 5G Pro coś, co – wiele wskazuje na to – że będzie zasługiwało na pochwałę. Tym “czymś” jest akumulator, którego pojemność to 5000 mAh. Wszystko wskazuje na to, że dwa dni na WiFi przy mniej intensywnym użytkowaniu, z SoT na poziomie 8 godzin, jest w zasięgu.
Żeby jednak nie było tak pięknie, ładowanie jest bardzo, ale to bardzo wolne. Nie chciałam sobie psuć humoru przed publikacją tego materiału, bo 15-Watowe ładowanie naprawdę nie zapowiada niczego dobrego. Coś czuję, że trzeba się przygotować na trzy godziny uzupełniania energii…
Wolne ładowanie wolnym ładowaniem, ale T Phone 5G Pro zaskakuje… ładowaniem indukcyjnym! Tak, dobrze czytacie, jest to prawdopodobnie najtańszy smartfon obsługujący ładowanie bezprzewodowe. Gdy przeczytałam to w specyfikacji, pomyślałam, że to z pewnością błąd. A jednak nie – jest i działa!
Czas na dłuższe testy
Co jeszcze? Hmm, głośnik – jeden, mono. Możliwość rozszerzenia pamięci przez slot kart microSD. USB typu C – gdyby tu było microUSB to bym się mocno zdziwiła. Rozpoznawania twarzy jeszcze nie zdążyłam skonfigurować, bo czytnik linii papilarnych sprawdza się w moim przypadku bardzo poprawnie. Selfie… Jak wiecie, nie lubię za dużo robić i jeszcze mi się nie udało żadnego strzelić. Na to przyjdzie jednak jeszcze czas. NFC jest i działa. Wibracje są toporne.
No i tak o. Mam świadomość, że T Phone 5G Pro to smartfon tani, który powstał po to, by być jednym z najtańszych smartfonów 5G na rynku. Jest to produkt specyficzny, który – jak mniemam – ma się sprzedawać głównie w abonamentach (o czym zresztą świadczy fakt, że aktualnie T-Mobile płaci za klienta sześć pierwszych rat za urządzenie w abonamencie). Czy będzie? Dobra oferta i jeszcze lepszy marketing – i myślę, że tak.
Tylko że jeśli mówimy o samym telefonie – to 1399 złotych to wcale nie tak mało. Patrząc na same smartfony z 5G, w tej cenie (a nawet taniej!) można kupić sporo innych modeli, np. vivo Y72, OnePlus Nord CE 2 Lite, Poco M4 Pro czy Infinix Note 12 Pro. Każdy z nich ma 5000 mAh baterii, ekran Full HD+, co najmniej 6 GB RAM, a realme GT Master Edition nieco mniejszy akumulator, ale za to ekran 120 Hz i czytnik linii papilarnych w ekranie.
Świadomy użytkownik naprawdę ma w czym wybierać… I to jest główny problem mocno przeciętnego, żeby nie powiedzieć słabego T Phone 5G Pro. Tylko czy ten telefon jest skierowany do takich klientów? Śmiem wątpić, a to sprawia, że trzeba o nim myśleć w zupełnie innych kategoriach. Niezależnie od tego, czy jest spoko, czy nie, coś czuję, że i tak będzie będzie się sprzedawał. W abonamencie.
_
Zapomniałabym: sprzedaż T Phone 5G i T Phone 5G Pro ruszy 5 października 2022.