Satya Nadella z łezką w oku wspomina początki swojej pracy na stanowisku dyrektora generalnego Microsoftu, jednocześnie przyznając, że platformę Windows Phone można było uratować.
Windows Phone – platforma straconych szans
Jeśli żyjemy na tym świecie wystarczająco długo, doskonale zdajemy sobie sprawę, że obecny duopol iOS-Android w świecie smartfonów kształtował się, pozostawiając po sobie trupy innych systemów mobilnych. Kiedy urządzenia z dotykowymi ekranami dopiero stawały się popularne, mogliśmy wybierać spośród modeli działających także na Windows Phone, Symbian czy BlackBerry OS.
W październiku 2010 roku pojawiło się pierwsze wydanie Windows Phone 7 – następcy systemu Windows Mobile, który można było spotkać w palmptopach z rysikami. Nadzieje pokładane w tym oprogramowaniu były ogromne. Zresztą Steve Ballmer, ówczesny dyrektor generalny Microsoftu nie krył swojego entuzjazmu w związku z nową platformą mobilną.
Choć początkowo Windows Phone 7 miał swoje bolączki, z każdą kolejną aktualizacją nadrabiano braki (na przykład związane z problemami z obsługą Bluetooth). Sam interfejs, choć prosty do bólu, był bardzo płynny. Smartfony Nokii czy HTC, działające na nowym OS okazywały się nieraz bardzo interesującymi urządzeniami. Brakowało w nich tylko jednego: mnogości aplikacji i prawdziwego ich wyboru, który już na tym etapie był ogromny na Androidzie oraz iOS.
Brak aplikacji używanych powszechnie przez posiadaczy urządzeń na Androidzie sprawiało, że mało kto decydował się na przesiadkę na mobilny system Microsoftu. To z kolei było przyczyną nikłego zainteresowania nim w świecie deweloperów: po co pisać aplikacje na Windows Phone, skoro to się nie kalkuluje? I tak napędzało się błędne koło porażki.
Windows Phone okazał się ogromnym ciężarem, który Ballmer zrzucił na barki swojego następcy. Satya Nadella przejął funkcje dyrektora generalnego Microsoftu w 2014 roku, a wraz z nimi – bałagan związany z systemem operacyjnym dla smartfonów.
Microsoft przyznaje, że można było zrobić więcej
Satya Nadella w wywiadzie dla Business Insider odniósł się do decyzji, którą musiał podjąć wkrótce po przejęciu władzy w Microsofcie. Mimo opracowania Windows 10 Mobile i przejęcia mobilnego biznesu Nokii, ten statek tonął i trzeba było podjąć wiążące decyzje.
Decyzja, o której mówi wiele osób – i jedna z najtrudniejszych decyzji, jakie podjąłem, gdy zostałem dyrektorem generalnym – polegała na wycofaniu się z tego, co nazwę ogólnie „telefonem komórkowym”, zgodnie z ówczesną definicją. Z perspektywy czasu myślę, że mogły istnieć sposoby, aby to zadziałało, być może na nowo wymyślając kategorię przetwarzania danych między komputerami stacjonarnymi, tabletami i telefonami. Satya Nadella
Szef firmy z Redmond widzi więc rzeczy, które można było zrobić inaczej. Na przykład, można było wykorzystać ogromny potencjał w płynnej wymianie danych i synchronizacji między smartfonami, komputerami i tabletami. W końcu Microsoft na pewnym etapie miał w garści zarówno telefony z Windows Phone, tablety Surface, a do tego wciąż był potentatem, jeśli chodzi o systemy operacyjne na PC.
Gdyby 10 lat temu Ballmer, a później Nadella zaczęli tworzyć spójny ekosystem dla urządzeń różnego typu – choćby nawet tylko własnych marek – można byłoby mówić o podstawach, dzięki którym dałoby się konkurować z Apple na polu bezproblemowej współpracy komputer-smartfon. Tim Cook nie byłby dziś taki cwany.
Cóż, nigdy się nie dowiemy, czy taki scenariusz mógłby się ziścić. Po Windows 10 Mobile już dawno temu zgaszono ostatnie światła, a jedynym miejscem, w jakim można spotkać smartfony Microsoftu są archiwalne zdjęcia i nasze stare szuflady z nieużywaną elektroniką.