W końcu Wear OS pokaże pełnię swoich możliwości – radośnie wykrzyknęli sympatycy systemu dedykowanego urządzeniom ubieralnym od Google w momencie, gdy usłyszeli pierwsze zapowiedzi zegarka Suunto 7. Ten, przy okazji targów CES 2020, w końcu ujrzał światło dzienne. Czy system od Google ma szanse sprawdzić się w zastosowaniach, do jakich używany jest przez wyczynowych sportowców?
Gdzie nie ma dróg, tam jest Suunto
Do tej pory smart zegarki firmy Suunto kojarzone były, przede wszystkim, ze ściśle określonymi zastosowaniami. Były nieodzowne wszędzie tam, gdzie trzeba opuścić utarte ścieżki i zdać się na nawigację, chociażby tą dostępną na nadgarstku. W kolejce po nie ustawiali się nie tylko osoby uprawiające biegi przełajowe, żołnierze czy funkcjonariusze straży granicznej, ale nawet… himalaiści. O większej renomie w swoich zastosowaniach każdy producent mógłby tylko pomarzyć. Dość powiedzieć, że jedynym, kto choć próbuje podejmować walkę z Suunto, jest Garmin ze swoimi Fenixami.
Garmin vs Suunto
O ile funkcjom typowo terenowym i związanym z monitoringiem aktywności, dostępnych w zegarkach Suunto, nie można było zarzucić niczego, o tyle funkcje smart, w porównaniu z Garminem, zaczynały lekko trącić myszką. Mowa o, chociażby, autorskim systemie płatności mobilnych (Garmin Pay) czy zastosowaniu znacznie ładniejszych i wyraźniejszych wyświetlaczy. By dotrzymać kroku, Suunto sięgnęło po pomoc Google, implementując do swojego najnowszego zegarka system Wear OS by Google i procesor Qualcomm Snapdragon 3100 w wersji specjalnie zestrojonej do pracy w urządzeniach typowo sportowych.
Do tego cena – 499 dolarów jak za tak wyposażony zegarek wydaje się być prawdziwą okazją, zwłaszcza w porównaniu do topowych Fenixów.
Suunto 7 – specyfikacja
Jak wspomniałem wcześniej, smart zegarek Suunto 7 to urządzenie pracujące pod kontrolą systemu Wear OS. Jego sercem jest procesor Snapdragon 3100 Sports Mode, który powinien pozwolić na zapewnienie nawet do 12 godzin ciągłego monitoringu pozycji użytkownika przy pomocy odbiornika GPS. Oprócz tego w zegarku znalazł się ekran AMOLED o rozdzielczości 454 na 454 pikseli i maksymalnej luminacji do 1000 nitów, chroniony szkłem Gorilla Glass.
Suunto 7 wykonany jest z tworzywa sztucznego wzmocnionego włóknem szklanym. W konstrukcji pojawia się również stal nierdzewna, z której wykonano bezel zegarka. Co oczywiste, w przypadku sportowych zegarków, posiada wbudowany czujnik tętna i jest wodoodporny do głębokości 50 metrów.
Zaskakująco wiele dzieje się również w kwestii oprogramowania. Autorski program do śledzenia aktywności, opracowany przez Suunto, umożliwia zegarkowi rejestrowanie aż ponad 70 różnych aktywności fizycznych, od biegania i jazdy na rowerze, poprzez narciarstwo po surfing. Co istotne, zegarek ma preinstalowane mapy offline, dzięki którym użytkownik nie zgubi się nawet, gdy nie ma dostępu do sieci, a telefon pozostał daleko, w domu czy w samochodzie. Jako że to w dalszym ciągu Wear OS w zegarku zainstalowano pełen komplet narzędzi od Google: Google Fit, Asystent Google, Google Pay oraz dostęp do sklepu Google Play.
Przedsprzedaż zegarka już się rozpoczęła, dostępny jest w wersji na skórzanym, silikonowym lub tekstylnym pasku w sklepie internetowym producenta. Zamówienia będą realizowane począwszy od 31 stycznia.
Ze swojej strony, po testach innego zegarka pracującego pod kontrolą Snapdragona 3100, mocno wierzę w to, że Suunto ZNACZĄCO poprawiło energooszczędność Wear OS i samego procesora. W przeciwnym razie nie ma co liczyć na zainteresowanie himalaistów czy miłośników offroadu. Prawdę powiedziawszy, może być trudno nawet z grzybiarzami.
Źródło: Suunto