We wrześniu ubiegłego roku zaczęły pojawiać się pierwsze hybrydy i laptopy z procesorami Broadwell-Y (Core M), a początek roku obfitował w wysyp laptopów z mocniejszymi Broadwell-U – w tym świetny Dell XPS 13.
Warto pamiętać, że 5 generacja procesorów z serii Core miała duże opóźnienia, a jej poprzednik, Haswell, debiutował na początku roku 2013. We wrześniu zadebiutował Surface Pro 2 z czipem Haswell-U 4 generacji (4300U), a po ośmiu miesiącach, w maju, Microsoft zaskoczył wszystkich hybrydą Surface Pro 3 wyposażoną… w ten sam procesor. Kończy się pierwszy kwartał roku 2015, a najnowszy Surface Pro napędzany jest dwuletnim procesorem. Nie chcę być źle zrozumiany – to dalej świetne urządzenie, na którym wielu producentów OEM powinno zacząć się wzorować – szczególnie, jeśli chodzi o jakość wykonania i szybkość działania niezaśmieconego systemu.
Co powinien zrobić Microsoft? Jeśli nie produkuje się własnych procesorów i chce czekać na nowy OS – nie ma dobrego rozwiązania. Z jednej strony, sensownym byłoby wypuszczenie SP4 z nowym procesorem jak najszybciej, żeby dorównać do reszty. Tylko czy to rzeczywiście jest obiektywnie potrzebne? 4300U to dalej bardzo wydajna jednostka, czas działania na jednym ładowaniu jest więcej niż przyzwoity, a gabaryty urządzenia zawstydzają konkurencję. Z drugiej strony, wypuszczając flagowy model dziwnym byłoby wyposażanie go w Windows 8.1 zamiast Windows 10. Wszystko wskazuje więc na to, że SP4 zobaczymy nie wcześniej niż w drugiej połowie roku.
W tym miejscu pojawia się kolejny smaczek. Broadwell był opóźniony o około pół roku w stosunku do pierwotnych planów, ale Skylake, jego następca, według dotychczasowych danych ma ukazać się zgodnie z planem – w drugiej połowie tego roku. Microsoft ściśle współpracuje z Intelem i zapewne wie lepiej jak sytuacja wygląda faktycznie, ale zasadnym wydaje się poczekanie na Skylake i wyprzedzenie konkurencji o krok. Byłoby to jednak mocno ryzykowne, biorąc pod uwagę, że Intel i tym razem może nie dotrzymać terminów.
